Ocknęłam się nagle, napotykając nieprzyjemny wzrok starszej osoby, siedzącej naprzeciwko mnie. Wyrwana z innej rzeczywistości, rozejrzałam się nerwowo na boki i zrozumiałam, że znajduję się w autobusie. Sąsiadka z naprzeciwka nadal lustrowała mnie mało przyjaźnie. Poczułam, że autobus zwalnia i hamuje, zajeżdżając na przystanek. Wstałam szybko z miejsca i wysiadłam. Na tabliczce widniał znajomy mi napis - byłam w śródmieściu. W szybie sklepowej zobaczyłam swoje niewyraźne odbicie i od razu spojrzała na ubranie. Było oczywiście brudne, bluzka rozerwana, a żakiet miał powyrywane guziki. Szybko złapałam za jego poły i zasłaniając się, ruszyłam w kierunku wnęki między budynkami, by ukryć się przed wzrokiem przechodniów. Instynktownie dotknęłam ramienia torebki i sprawdziłam, czy mam ją jeszcze przy sobie, czy też padła łupem jakiegoś złodziejaszka w autobusie.
Była. Otworzyłam ją i zajrzałam do środka - portfel i telefon także znajdowały na miejscu, a ja poczułam coś na kształt ulgi w tej opłakanej sytuacji. Pozostała mi do sprawdzenia jeszcze jedna rzecz, która budziła moje największe obawy. Wolno odwróciłam głowę i spojrzałam w dół na swoją nogę. Oczywiście nogawka od spodni była potargana i poplamiona, a po odsunięciu materiału, ukazała się (o dziwo) zagojona rana w kształcie znanego mi już symbolu.
„Niech to szlak!" - zaczęłam przeklinać w myślach.
Oparłam się o mur i przymknęłam oczy, łapiąc oddech. Starałam się w miarę szybko uspokoić myśli i w miarę logicznie zastanowić, co dalej robić.
Po pierwsze musiałam sprawdzić, co to za dzień. Wyjęłam więc telefon i od razu było dla mnie jasne, że tutaj nadal trwa ten sam, w którym zostałam przeniesiona do innego świata.
„Rozmowa o pracę - przypomniałam sobie. - Jeszcze tam nie dotarłam! Ha, może i lepiej."
Gdyż doskonale wiemy, jaki był jej finał.
„W porządku, czyli mogę wrócić do mieszkania. Zaraz! Nie mogę! Jak ja się pokarzę w takim stanie Patrycji?! Dzisiaj miała iść do pracy na druga zmianę, więc pewnie siedzi jeszcze w mieszkaniu."
Poza tym jej obecność czy nieobecność niewiele zmieniała w mojej sytuacji. Kostium został doszczętnie zniszczony, a przecież, tak czy siak, będę musiała go jej zwrócić. A tego, w jakim jest stanie, nie da się racjonalnie wytłumaczyć! Katastrofa! A przecież nasze wzajemnie relacje po „śmierdzącej wpadce" już prawie wróciły do normy. Świetnie! Po prostu świetnie!
Nie było jednak czasu na rozpaczanie tylko na działanie. Zauważyłam, że na pobliski przystanek zajeżdża właśnie darmowy autobus do jednego z centrów handlowych. Poprawiałam włosy, ponownie ściągnęłam na piersiach zniszczoną marynarkę i pewnym krokiem wsiadłam do środka. Było dość tłocznie, jak to w darmowej komunikacji, dlatego też może nie budziłam tak dużej sensacji.
Gdy dotarłam do celu, wybiegłam z autobusu, jak wystrzelona z procy i od razu udałam się do jednego z tańszych sklepów odzieżowych. Kupiłam sobie bluzę ze spodniami dresowymi i od razu się przebrałam. Wyglądałam, jakbym wracała z siłowni, ale przynajmniej nikt na mnie nie zwracał uwagi. W przebieralni wpadł mi także do głowy inny pomysł. Na żakiecie z ubrania pożyczonego od Patrycji widniała metka z logo firmy. Była to popularna sieciówka, która z pewnością i w tym centrum handlowym miała swój sklep. Odszukałam go i od razu podeszłam do ekspedientki, pytając, czy mają jeszcze takie kostiumy. Dziewczyna długo szukała czegoś między wieszakami, a później w komputerze i jeszcze raz między wieszakami, aż w końcu przyniosła z magazynu TEN SAM komplet, który pożyczyła mi moja współlokatorka. Na jego widok autentycznie poczułam łzy w oczach. To było niesamowite i tak nieprawdopodobne, że na moment zabrakło mi słów.
CZYTASZ
Śpiąca królewna
FantasyMożna by powiedzieć, że to dziki tłum zepchnął mnie w te szalone odmęty mojej podświadomości. Ale to nie tłum, tylko upadek i nie moja podświadomość, a obcy mi świat, o którego istnieniu nikt z was nigdy nie słyszał, stał się powodem moich wszystkic...