42 - Krwawa zemsta

699 91 1
                                    

W dalszej drodze natknęliśmy się tylko na jeszcze jedną splądrowaną wioskę ze stosem spalonych ciał ludzkich. Dwie pozostałe na naszej trasie były zamieszkałe przez ludność Ageru. Jedyną rzecz, jaką mogliśmy zrobić, było ostrzeżenie ich przed grasującymi żołnierzami - zbrodniarzami z Ignisu. Radziliśmy im także wystawianie straży przy trakcie i w lesie, najlepiej na drzewach, tak by na przykład gwiazdami, mogli ostrzec wioskę przed zbliżającym się niebezpieczeństwem.

W jednej z osad powiedziano nam także o dwóch nagich wędrowcach błagających o pomoc.

- Daliśmy im ubranie i jedzenie oraz dach nad głową - powiedział któryś z ludzi.

- Są nadal w wiosce? - zapytałam ze zdumieniem.

I już po chwili kilku żołnierzy Ariana wyprowadziło z jednej z chat dwóch Ignijczyków. Zadziwiające było to, że widząc, jak przybywamy do tej wnioski, jak do tej pory nie uciekli. Byli więc tylko naiwnymi, leniwymi głupcami, którzy nie zasłużyli na to, by nosić swą głowę na karku. Ktoś później wytłumaczył ludziom, dlaczego nie powinni pomagać takowym golasom. Co więcej, mogli oni z nimi zrobić, co tylko się im żywnie podobało.

Również w lesie znaleźliśmy kilka trupów bez kończyn lub innych części ciała. Czy robiło to na mnie jeszcze wrażenie? Oczywiście! Za każdym razem czułam w sobie rodząca się złość i frustrację, która następnie zmieniała się w coś na kształt spokoju i równowagi.

Po przeszukaniu rzeczy żołnierzy Ignisu, znaleziono kilka dokumentów, informujących o lokalizacji, rozmieszczeniu i kierunku marszu wroga. Jedną z istotniejszych spraw był zapisek o tymczasowym miejscu pobytu większego garnizonu, z którego to wychodziły rozkazy oraz poszczególne grupy żołnierzy w wiadomym nam celu. I to właśnie do tego miejsca teraz zamierzaliśmy, miasteczka o nazwie Ktyr. Zdecydowaliśmy o tym wspólnie, choć głównie pod moim naciskiem. „Jeśli mamy z nimi skutecznie wygrywać, to najlepiej będzie po prostu uciąć łeb temu drapieżnikowi. A jak już wiemy, w grupie łatwiej będzie ich dopaść" - argumentowałam.

Od czasu masakry w tamtej wiosce mało z kim rozmawiałam, pogrążona w swoich myślach i planach. Jedynie Tal-go i Mira wymieniali ze mną więcej słów, ale głównie po to, by dowiedzieć się, czy czegoś mi nie trzeba. Jedyną rzeczą, której naprawdę chciałam, było iść naprzód, by dopaść ich wszystkich i odesłać do wszystkich diabłów.

Dziwnie mijały mi te dni jakby na jawie lub we śnie. Czasami nie potrafiłam odróżnić tego, czy coś się dzieje naprawdę, czy tylko w mojej głowie. Otaczali mnie przyjaźni mi ludzie, a ja mimo to czułam się samotnie, zawieszona w swojej próżni.

><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><

- Jest ich co najmniej dwa razy więcej niż nas - stwierdził Tal-go. - To się może źle skończyć.

- Damy radę - odparłam pewnie i chyba żaden logiczny argument nie był w stanie mnie przekonać do wstrzymania się od ataku na Ktyr.

- Pani, od razu widać, że miasto to specjalnie nie zostało spalone i zniszczone, gdyż wróg wybrał je sobie na kwaterę pomiędzy stolicą a resztą kraju.

- Dlatego jego utrata, będzie tym dotkliwsza dla Ignisu.

- A dla nas? Jak dotkliwa będzie to strata dla nas, jeśli poniesiemy klęskę, tracąc wszystkich ludzi i to, co dotychczas osiągnęliśmy? Czy nie lepiej będzie ominąć to miejsce szerokim łukiem i zebrać większą liczbę ludzi?

Śpiąca królewnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz