- Chyba sobie żartujesz - wyburczałam, patrząc niepewnie ma Ariana. - Nie chcę tego zakładać.
Ponownie spojrzałam na podejrzanie dużą, czarną skarpetę z wyciętą dziurą w moich rękach.
- Czekałem na ciebie piętnaście minut - powiedział niezadowolonym głosem. - A teraz jeszcze ta bezsensowna dyskusja marnuje nasz czas.
Nowy dzień nie zaczął się za dobrze, to znaczy zaczął dobrze, dopóki nie przyszły pałacowe fryzjerki i zaczęły układać mi włosy. Były we dwie, a mimo to czesały mnie proporcjonalnie dwa razy wolniej niż moja poprzednia pomocnica. Owszem, może i znały bardziej skomplikowane i wyszukane sploty, ale akurat do treningu nie było to potrzebne. Kiedy w moim pokoju zjawił się Arian, nie były jeszcze w połowie swojej pracy. Z początku czekał cierpliwie, ale z czasem widząc rodzące się na jego twarzy zniecierpliwienie, kazałam czeszącym zapleść mi szybko warkocz. Były bardzo zdziwione i wręcz niezadowolone, że przerwałam im pracę. Być może myślały, że w tej fryzurze będę szła na wizytę do króla. Mniejsza z tym, o czym myślały, gdyż teraz ja miałam przez nie kłopoty. Wiedziałam już, że poproszę Tal-go, o sprowadzenie do zamku ze statku mojej dawnej czeszącej.
Ponownie spojrzałam, na górującego nade mną Ariana z bardzo niezadowoloną miną.
- Ale dlaczego?
- Żeby nikt nie widział twojej twarzy. Od dzisiaj nie będziesz już walczyć ze mną. Każdy przeciwnik posiada inny styl walki. Nie możesz być przyzwyczajona tylko do jednego, czyli mojego.
- To z kim będę ćwiczyć?
- Z kadetami w zamku.
- Czy oni też będą zamaskowani?
- Bynajmniej.
- Więc nie zdziwi ich fakt mojego przebrania?
Arian jakby tylko czekał na to pytanie, gdyż od razu wyczułam zmianę jego nastroju.
- Powiedziałem im, że jesteś taka brzydka, iż nie mogliby się skupić na walce z tobą, patrząc w twoją twarz. Rodzina też się ciebie wstydziła i oddała na wychowanie wojskowe, gdzie być może do czegoś się przydasz.
- Wielkie dzięki - wycedziłam przez zęby, choć gdzieś w duchu mnie także to bawiło. - Niech ci będzie - ubrałam tę pseudo kominiarkę na głowę, zdając sobie sprawę z tego, że dyskusja z nim faktycznie była stratą czasu. - Zadowolony?
- Nie chcę, by dawali ci fory.
- Tak, jasne.
Wolałam nawet nie myśleć, jak komicznie muszę wyglądać. Arian podał mi miecz i zaprowadził na plac, gdzie odbywały się ćwiczenia. Stanął w przejściu i popychając mnie lekko w plecy, kazał wyjść na zewnątrz.
- Nie słuchaj ich, tylko walcz.
Spojrzałam jeszcze raz za siebie, ale postać mojego niedawnego trenera zginęła w cieniu przedsionka. Przełknęłam ślinę i wyszłam na zewnątrz. Słońce mocno świeciło, ale nad placem rozciągnięto ciemną płachtę materiału, dającą cień. Kiedy mój wzrok przyzwyczaił się do jasnego światła, zauważyłam, że wszyscy przystanęli i patrzyli na mnie.
"Nic dziwnego - pomyślałam, ciężko wzdychając. - Może jednak Arian żartował z tym mówieniem o mojej brzydocie?"
Zaraz jednak usłyszałam jakieś okrzyki, rzucane w moim kierunku. Mogłam się tylko domyślać, co oznaczały, gdyż nie znałam lokalnego języka. Jeden krótki rozkaz uciszył ich wszystkich. Jakiś starszy mężczyzna podszedł do mnie i powiedział ściszonym głosem w języku królów.
CZYTASZ
Śpiąca królewna
FantasyMożna by powiedzieć, że to dziki tłum zepchnął mnie w te szalone odmęty mojej podświadomości. Ale to nie tłum, tylko upadek i nie moja podświadomość, a obcy mi świat, o którego istnieniu nikt z was nigdy nie słyszał, stał się powodem moich wszystkic...