Biseksualista

393 17 0
                                    

Od czego tu zacząć... Może tak. Jestem mizantropem. Nienawidzę ludzi, a ludzie nienawidzą mnie, czyli taka mniej więcej równowaga. Mam tak od kiedy... Od kiedy zabili mi pieska. Mój własny piesek, któremu nie dosyć że zasadzili strzał z wiatrówki w nogę, to jeszcze rozgnietli pyszczek butem, rozbryzgując mózg zmieszany z kośćmi po chodniku. Ta, to chyba od wtedy. Ale dzisiaj opowiem jak "fantastycznie" spędziłem sylwestra.

Bycie biseksualistą i mieszkanie z jednym chłopakiem i dwoma kobietami może wydawać się dziwne, ale po prawdzie jest całkiem ciekawe. Dzieliliśmy się obowiązkami. Jeden sprzątał łazienkę, drugi kuchnię, a jeszcze inny szedł po zakupy. Ja szedłem po zakupy. Musicie wiedzieć że nie każdy homo jest chudym człowiekiem z grzywką na pół ryja. Chodziłem na siłownię i uczyłem się sztuk walki (fascynowała mnie Japonia i te sprawy). Kupiłem wszystkie potrzebne produkty spożywcze i wracałem do domu.

Minąłem drzewo, znak "STOP" i ujrzałem taką akcję: kotek, do którego 3 gimnazjalistów rzucało kamieniami. Nosiłem ze sobą nóż, w końcu "przezorny zawsze ubezpieczony". W głowie ujrzałem swojego psiaka, którego tak bezlitośnie zamordowali mi w dzieciństwie. Nigdy nie zabijałem. Nienawidziłem ludzi, lecz na zabijanie nigdy nie miałem specjalnej ochoty. Ciekawe czy trafili do piekła czy nieba, jak zacząłem ich mordować. Pchnięcie w plecy po którym następował ruch dłonią w górę rozrywając mięśnie i łamiąc kości wystarczyło na pierwszego, posoka krwi prysnęła z jego tłustych pleców. Wszyscy byli grubi, a ja tak nie cierpiałem grubych ludzi. Rozpieszczone sukinsyny, którym rodzice na wszystko pozwalali i wszystko kupowali.

Nie bronili się, pierwszy się skulił, a drugi zaczął krzyczeć ze strachu. Ich siłą polegała na znęcaniu się nad słabszymi, nie mieli instynktu samozachowawczego. Zwykli prostacy bez inteligencji. Gdy zabijesz pierwszego człowieka w swoim życiu, coś się zmienia. Może przerażenie, może strach, ale u mnie to była satysfakcja. Niesamowita, prawie taka jak po pierwszym razie, "ten który krzyczy", pomyślałem i rzuciłem nóż prosto w jego tłusty ryj. Musicie wiedzieć, że jestem mistrzem w rzucaniu bronią miotaną.

Nóż wbij się w oko, przebił je i utknął w mózgu, głęboko. Został trzeci. Wyjąłem nóż, ale nie zabiłem go. Kazałem mu siedzieć, w międzyczasie znalazłem spory kij, którym zdzieliłem go w głowę. Kotek uciekł, a szkoda. Nieprzytomnego bachora przytłoczyłem do mojego wozu. Piękny Ford GT, który odziedziczyłem po wujku z Ameryki (zupełnie jak książce). Jak się domyślacie zawiozłem go do domu, całe szczęście nie obudził się po drodze. Zaparkowałem koło mojego domu na odludziu.

Wysiadłem z samochodu, znalazłem jakiś worek do którego mógłbym schować to tłuste cielsko. Znalazł się takowy w garażu. Zrobiłem co należy, czyli wrzuciłem dzieciaka do worka, zawiązałem porządnie i poszedłem do domu. Przywitałem moich partnerów całusami i przytulaniem i opowiedziałem im o tej sprawie. Wszyscy byliśmy mizantropami. Nie martwiłem się o zwłoki, które zostawiłem. Zawsze noszę czarne, skórzane rękawiczki, a jako że mam naprawdę dobry wzrok zauważyłem że nikt tego nie widzi.

Zjedliśmy kolację i wzięliśmy się do roboty. Dan otworzył piwnicę i już przygotował łóżko, Sami pomogła mi przy przenoszeniu dzieciaka, który już się rozbudzał przez co znowu musiałem mu przywalić kijem. Alice upewniała się że jakiś "grzybiarz" tego przypadkiem nie widzi, sporo ich tu chodziło, a ja nie chciałem wymazywać kolejnemu pamięci. Drzewa pięknie szumiały, świerszcze grały swoje melodie, a ja razem z Sami przywiązywałem grubasa do łóżka i przymocowywałem jego ręce i nogi do tegoż mebla. Zakneblowałem mu jego ryj, żeby w nocy nie krzyczał. Po skończonej robocie ja, Dan, Sami i Alice wyłączyliśmy światła, pobaraszkowaliśmy w łóżku i zasnęliśmy w swoich objęciach.

Obudziłem się pierwszy, zawsze tak było. Obudziłem resztę, zjedliśmy śniadanie i wzięliśmy się za robienie kolejnej Zdreki. A tak, nie wiecie co to Stryka... Byłem chirurgiem więc znałem się na modyfikowaniu ciała, grzebaniu w nim i takie tam. "czyli trudne tam mają egzaminy", kochany Fight Club...

Wracając do tematu - Zdreka był to modyfikowany przez mnie i moich partnerów człowiek który jedyny cel w życiu miał jako zabijanie tłustych ludzi (szczupłych zabijał tylko w ostateczności, kiedy był naprawdę głodny). Tylko swoich mistrzów nie zabijał i wszystkie zwierzęta poza ludźmi. Po tresowaniu takowego wypuszczaliśmy go na wolność, po czym zabijał średnio 50-60 ludzi i został zabijany przez policję, która dochodziła do tego gdzie ma legowisko. Nie wiecie jaką przyjemność sprawiało mi czytanie o zgonach kolejnych ludzi w których było napisane "ciało nie było podrapane, było pogryzione. Wielu części ciała brakowało. Co dziwne ciało nie miało krwi, wokół miejsca zbrodni też jej nie było". Na Zdrekę zwykle braliśmy jednego człowieka który szedł w samotności, ale teraz zrobiłem wyjątek. No bo przecież zamordowanie czegoś tak obrzydliwego jak człowiek nie jest złe, a ludzie wywodzą się od świń, które przecież są milsze od nich... Jak tworzyliśmy Zdrekę? Już piszę.

Po zjedzeniu śniadania przyodzialiśmy stroje przeznaczone do operacji i zeszliśmy do piwnicy. Synek wierzgał się niemiłosiernie więc najzwyklej w świecie dałem mu po pysku i powiedziałem mu żeby się zamknął bo będzie nieciekawie. Sami pocałowała mnie za to, uwielbiała gdy używałem przemocy przeciw prostakom, jest taka piękna. Musieliśmy zacząć od odsysania tłuszczu, mieliśmy pełen arsenał narzędzi do zmieniania ciała. Wujek z Ameryki nie tylko miał Forda. Po całym zabiegu odsysania wyglądał już bardziej na człowieka.

Teraz zmiany psychiczne. Podstawa to filmiki które pokazują grubych ludzi, obżerających się do których wciąłem drażniącą muzykę i zdjęcia rozszarpanych zwierząt. Do tego wchodzi uczenie człowieka poruszania się na 4 kończynach (nie usuwamy poruszania się na 2 kończynach, bo to przydatne dla Zdrek) Takową ofiarę losu trzymamy tylko w ciemności, żeby oczy nauczyły się do funkcjonowania w mroku. Po tygodniu takiego traktowania i ćwiczenia takowego stwora przychodzi czas na sterydy. W końcu musi mieć siłę na skręcanie karku i takie tam. Na początku podajemy miękkie jedzenie, po czasie nauki po prostu wpuszczamy szczury do piwnicy i sam sobie musi poradzić. Pora na wypuszczenie na dwór.

Uczymy Zdrekę wspinania się na drzewa i skakanie. Ćwiczenia odbywają się tylko w nocy, światło wpływa na nie drażniąco. Knebla pozbywaliśmy się tylko na porę jedzenia, teraz pozbywamy się jej na zawsze. Modyfikujemy głos żeby nie mogła nic powiedzieć, tylko skrzeczeć. Czasem w włosach zalęgną się wszy, wtedy je usuwamy. Po 4 tygodniach takiej nauki wygląda już na porządną Zdrekę - Blada skóra, lekko przygarbiona, chuda postać. W oczach widać resztki człowieczeństwa. Ostateczna rzecz jaką robimy jest porwanie jakiegoś człowieka, któremu wręczamy bicz. Musi nim chlasnąć z całej sił śpiącą Zdrekę na dworze albo kasujemy mu pamięć i wypuszczamy. Całe szczęście w większości biczują pod groźbą zabicia (którego nie wykonujemy).

A, jeszcze coś przed tym - póki rozumie ludzkie słowa mówimy w koło co ma robić po wypuszczeniu - mordować grubych ludzi. Wracając do tematu - człowiek wali z całej siły po Zdrece, ona się budzi i w tym piekącym bólu zabija swoją pierwszą ludzką ofiarę. Wypuszczamy ją, od tamtej pory jest zdana na siebie. Czasem taka Zdreka wałęsa się koło naszego domu, ale po naszym rozkazie opuszcza to miejsce. Zawsze lekko przywiązywałem się do Zdreki, zawsze ona bardziej mi się podobała od człowieka.

Od tamtej pory nigdy nie żałowałem zabitego człowieka, oprócz moich najbliższych. Zdreka, umięśniony humanoid chcący tylko zabijać. Ludzie są tacy żałośni. Zawsze próbują jakoś ją odstraszyć, ale gdy już ją ujrzą to stoją sparaliżowani i nic nie umieją zrobić. Czekają tylko aż podejdzie i będzie po wszystkim. Ta chwila wydaje się być całą wiecznością, wiem to dlatego że czytam to z pamiętnika ostatnio zabitego przez Zdrekę. Widział ponoć reakcję swojego brata zza okna na widok Zdreki, ale samej Zdreki nigdy nie widział. Czuł tylko że coś przeszyło mu skroń, wbijając się do mózgu.

A, dlaczego nigdy nie ma krwi przy ofiarach Zdreki? No cóż, robią z krwią różne

Ciekawe,

Rzeczy.

Nie piszę czy to wymyślona historia, czy też nie bo to pewnie gówno da. Mogę tylko powiedzieć że póki będziesz przypominać człowieka, a nie grubasa raczej jej nie zobaczysz.

Creepypasta PL Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz