Jestem Adam. Był to sobotni, letni poranek. Termometr wskazywał 31 stopni, więc pomyślałem że zamiast się pocić w domu, to pójdę na plażę. Mieszkałem w Gdańsku, więc z wakacjami nad morzem nie miałem problemu. Opalę się trochę, może nie spiekę. Przynajmniej będę miał dowód, że jakoś te wakacje spędziłem. Spakowałem to, co potrzebne i poszedłem.
Po dotarciu się przebrałem. Poczułem lekki chłód, ale to chyba od tego że miałem kąpielówki. Rozłożyłem ręcznik i się na nim położyłem. Leżałem jak ten placek na ręczniku gdy nagle podszedł do mnie chłopiec.
- Przepraszam, proszę pana. Pomoże mi pan znaleźć rodziców?
Wyglądał na siedmiolatka, ale głos miał niższy. Jego twarz szpeciła ogromna blizna na policzku. Prawdopodobnie od cięcia. Na plaży nie było tyle osób co zwykle. Ale on jest dzieckiem więc mu pomogę.
- Z której strony przyszedłeś tutaj?
Wskazał daleko w prawo.
To było troszkę dziwne, że rodzice nie rzucili okiem na niego, a on sam poszedł daleko aż do mnie.
- Dobrze. Zaprowadzę cię. Ale obiecaj mi że nie będziesz się oddalał nigdzie bez zgody rodziców, dobrze?
Spojrzał na mnie złowrogo. Jakby w tej chwili poczuł złość do mnie. Ale z jakiego powodu.
Szedł tuż za mną. Mówiłem do niego cały czas, ale ten się nie odezwał. Wkońcu po trzech minutach wskazał mi miejsce gdzie opalała się młoda para. Nie zwracali uwagi na nic co się wokół nic dzieje. Powiedziałem do chłopczyka
- To twoi rodzice? To leć do nich.
Ale ten odjęknął że nie. Zdziwiony podszedłem do nich i mówiłem o synu.
- Ale o czym pan mówi? - zapytał się mnie zaskoczony mężczyzna. - Ja nie mam żadnych dzieci. A teraz niech pan odejdzie.
Pogubiłem się. Spojrzałem za siebie a dziecka nigdzie nie było. W panice szedłem w kierunku swojego leżaka oglądając się za małym.
Podszedłem do ratownika
- Przepraszam. Widział pan chłopczyka z blizną na policzku? Zwiał mi gdzieś
Ratownik osłupiał. Poprosił żebym położył się na leżaku i dokładnie słuchał.
- Ten chłopczyk nie istnieje....
Osłupiałem tak samo jak ratownik. Opowiadał dalej...
- Legenda głosi że ten kto spotka chłopczyka z blizną, będzie nawiedzał miejsce zamieszkania bliskiej osoby ofiary, gdzie tam ją zabije. Później pójdzie po pana.
- Ż-ż-że co? Zabije?!
- NIECH PAN SIĘ NIE OCIĄGA I LECI DO SWOJEGO DOMU I PO BLISKĄ DLA PANA OSOBĘ! MUSICIE SIĘ WYNIEŚĆ Z MIESZKANIA DOPÓKI PANU ŻYCIE MIŁE!
Pobiegłem od razu po moje rzeczy i pędem bez przebierania się pobiegłem do domu Julietty.
Drzwi były otwarte...
- Julietta? JULIETTA ODEZWIJ SIĘ SŁYSZYSZ?!
Ale Julietty tam nie było...
Od tamtego czasu słuch po Adamie i Julietcie zaginął. Nikogo nie było w domu. Policja mówi że znaleziono zakrwawione kąpielówki Adama oraz zdjęcie chłopca z blizną.