Rozdział 10

1.3K 49 5
                                    


-Przedstawię ci teraz wszystkich członków naszej rodziny.- powiedział w końcu Desmond.

Siedzę już w tym salonie chyba z godzinę, a jeszcze prawie nikogo nie znam. Cały spędzony tu czas Desmond poświęcił na pytanie mnie o różne rzeczy i doznania z mojego życia. Zadawał dziwne pytania.Naprzykład, czy w dzieciństwie, gdy płakałam, krzykiem nie pękałam szyb w oknach, albo czy nie zdarzało mi się rzucić czymś, lub popchnąć kogoś w zawrotną siłą, albo biegać trochę szybciej od rówieśników.Na pytania odpowiadałam sumiennie. Powiedziałam też o dzisiejczej sytuacji z Harry'm, co niebywale zaciekawiło mężczyznę.


Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.

- Dobrze, Rosalie. Poznaj więc swoją "rodzinę". Mam nadzieję,że wiesz,że twoi rodzice wraz ze mną i moją żoną ,Anne,stoją na czele Wampirów Wyklętych.-mówiąc to wskazał na kobietę siedzącą obok niego. Jak się domyślam,jego żonę.

-Wiem.-powiedziałam.

-Swoich rodziców już znasz, tak somo jak mnie, Anne, naszego syna Harry'ego i naszą córką Gemmę. Poznałaś też pannę Parks i pana Horana...-tu wskazał na Kate i Niall'a.-Przedstawię ci teraz Nadię Walker i Eleanour Calder.

Przedstawiane przez Desmonda dziewczyny siedziały po mojej przwej stronie. Nadia była zielonooką , czarnowłosą ,dziewczyną.Spokojnie mogłaby być brana za normalną dziewczynę.Tak na oko miała z 20 lat.Z kolei Eleanour,była brunetką z lekko kręconymi włosami i niebieskimi oczami. Te dwie dziewczyny były wprost przecudowne. Patrząc na nie , ja zdecydowanie nie posowałam do tego towarzystwa.

-Nie myśl tak o sobie.- usłyszałam nagle głos w mojej głowie.

Głos, który znałam.Rozejrzałam się po zebranych i mój wzrok spoczął na lokatym przedstawicielu rodu Styles'ów. Chłopak patrzył na mnie , a gdy nasze spojrzenia się spotkały , puścił oczko w moją stronę. Skąd on wiedział, że akurat tak pomyślałam? I jak on "wszedł" do mojej głowy?

-Po lewej jak widzisz...- z zamyślenia wyciągnął mnie głos Desmonda .- Siedzą chłopcy.Liam Payne, i Luke Brown.

Chłopcy... Nic dodać, nic ująć, ale żaden mnie jakoś nie zachwycił. Liam był brunetem o piwnych oczach. Wyglądał na mądrego i coś mi podpowiadało, że taki był. I Luke. Blondyn, ciemne oczy i chyba zajęty przez Eleanour, bo ciągle się na siebie patrzą.

-Wiesz już wszystko Rosalie, więc uważam spotkanie za zakończone.Chyba,że ktoś ma jeszcze jakieś pytania lub zastrzeżenia.

-Ja mam pytanie.

-Tak Rose?

-Czy wszyscy tu mieszkacie?

-Różnie bywa córeczko. Mamy jeszcze jeden dom. Rozumiesz, musimy uważać,żeby ludzie z okolicy nic nie podejrzewali. W domu , w którym się znajdujesz, na stałe mieszka Kate, Niall, Eleanour , Nadia,Liam,Gemma,Harry i teraz ty.Reszta naszego plemienia mieszka 2km dalej,żeby nie budzić podejrzeń Ale dość często przebywamy u siebie.- wyjaśniła moja matka.

-To my się pożegnamy . Gemma, panuj nad wszystkim.- gdy tylko Desmond to powiedział ,państwo Styles wraz z moimi rodzicami i Lukiem zniknęli.Zostałam tylko ja, Kate, Nadia, Eleanour,Gemma, Harry ,Liam i Niall.

-Pójde się położyć. -powiedziałam.-Jest już późno, a ten dzień był męczący.

-Idź.- odpowiedziała Gemma.

-Dobranoc.-powiedziała reszta , a ja udałam się do pokoju.


...............................................................


Przepraszam wszystkich ,że tak długo nic nie dodawałam. Nie miałam kiedy . Szkoła i te sprawy.


Bad power || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz