Rozdział 17

1K 45 1
                                    


Gdy siedzieliśmy już przy stole, Gemma zaczęła mówić.

-Zacznę od pojedynczych pytań. Hmm...Więc tak. Wiecie,co zrobiliście?

- Wiemy. - powiedział Harry . Jak ustaliliśmy, on odpowiada na większość pytań, a ja w razie czego łagodzę jego wypowiedzi.

- Więc, co zrobiliście złego?- odpowiedziałam prosto z mostu.

-Kochaliśmy się.

- Mam pytać co wami kierowało czy sami mi powiecie?

-A co może kierować ludżmi podczas seksu!?.- wybuchnął Harry. Tego się właśnie obawiałam.

-Kierowało nami uczucie i pożądanie.- położyłam dłoń na plecach chłopaka żeby go uspokoić.

-Dlaczego?Przecież wiedzieliście jak bardzo ryzykujecie.

-Wtedy o tym nie myśleliśmy.- jest to zgodne z prawdą.

-Rosalie mogła być jeszcze nieświadoma, ale ty Harry!- powiedziała jakby mnie tu w ogóle nie było.

-Oboje byliśmy nieświadomi i zaślepieni.- role się odwróciły.

Teraz to ja byłam tą, która prowadziła konwersację. Wiedziałam, że chłopak prędzej czy później nie wytrzyma i wybuchnie. Był jak tykająca bomba. Chciałam temu zapobiec i zakończyć to zanim zacznie się burza.

-Gemma, prędzej czy później musiało się to wydarzyć. Wiedziałaś o tym.

-Rozumiem, ale niekoniecznie przed ostatecznym starciem! Nie mogłeś się powstrzymać!? Poczekać!?

-Spójrz na to z drugiej strony. Jeśli demony i wampiry prawdziwe się zjednoczą, Rosalie będzie miała większe szanse na pokonanie Malika,kiedy będzie miała wsparcie duchowe i uczuciowe. Jeśli nie daj Boże coś jej się stanie na polu bitwy, będę tam, żeby oddać jej własne siły, własną krew.- dziewczyna westchnęła.

-Ale i tak to nie mogło się wydarzyć!Wiecie , co teraz muszę zrobić? Muszę powiedzieć Radzie.

-Nie możesz!- krzyknął chłopak.

-Muszę! Oni muszą wiedzieć! Jeśli im nie powiem to będzie to złamanie regół!

-Nie powiesz im!- Harry zerwał się z krzesła.

-Harry , spokojnie. - powiedziałam, ponownie kładąc dłoń na jego plecach, lecz ją odtrącił.

N-ie zrobisz tego Gemma.

-Zrobię to, co muszę!

-Nie ! Do cholery jasnej! Nie! Jeśli mówię ,że tego nie zrobisz, to tego nie zrobisz!Jasne!?

- Harry spokój!!! My to zrobimy! My im powiemy!- krzyknęłam chłopakowi prosto w twarz. Nie mogłam dłużej tego słuchac. - Jak tylko tu przybędą , powiemy im prawdę.

Harry wziął głęboki oddech, po czym spojrzał na mnie. Prosto w oczy. Dotychczas zielone tęczówki były teraz czerwone. Takie same jak wtedy, kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy. W pustej uliczce. Widziałam, że próbuje się uspokoić, bo nie chce zrobić mi krzywdy, ale szczerze, niezbyt mu to wychodziło.

-Gem, możesz nas na chwilę zostawić?- spytałam.

Blondynka spojrzała na mnie, pytając samym spojrzeniem, czy sobie poradzę. Kiwnęłam tylko głową. Harry nic mi nie zrobi. Byłam tego stuprocentowo pewna. Gdy tylko wyszła podeszłam bliżej chłopaka.

-Spokojnie, jestem tu z tobą.- powiedziałam łącząc nasze dłonie.- Będzie dobrze, pamiętasz. Rozem to przetrwamy. Jesteśmy jednością.

-Nie .- powiedział lekko słyszalnie. Nie?Jak to? Przecież mówił...

-Nie?

-Nie . Jednością będziemy jeśli oboje będziemy tacy sami.

-Ja jestem problemem?

-Nie jesteś pełnym wampirem, tylko REVEL. Właśnie o to chodziło Gemmie. Nic by się nie stało gdybym przespał sie z wampirzycą. Ale jesteś kim jesteś. Przepowiedzianą bohaterką Bloodtown, która uratuje nasz ród! Jesteś zasraną REVEL w której zakochał się dziedzic tronu wampirów wyklętych!

-Dziedzic tronu?- czemu nic nie powiedział?- Czemu nic mi nie powiedziałeś?

-Myślałem ,że to nie istotne. Pozatym przez cały pierwszy dzień nie chciałaś się do mnie odzywać.

-Nie istotne?

-Tak, nie istotne.- celowo unikał mojego spojrzenia, błądząc wzrokiem po ścianach.

-Spójrz na mnie.- wzięłam jego twarz w swoje dłonie.- Hej, spójrz na mnie.

W końcu nasze spojrzenia sie spotkały. Jego oczy znowu były zielone, lekko zazklone. Wyglądał tak niewinnie, bezbronnie. Na jego policzku pojawiła się pojedyncza łza, którą starłam.

-To nie istotne.Będziemy jednością.- pokręcił przezcąco głową.- Będziemy. Zaufaj mi.

-Ufam ci, ale to nie możliwe.-objął mnie w pasie.

-Zmień mnie.- szepnęłam.

-Co?-złapał mój podbródek i podniósł moją głowę.

-Zmień mnie. Chcę być taka jak ty.

-Nie mogę tego zrobić.Nie przed bitwą.

- Ale obiecaj ,że to zrobisz. Proszę.

-Nie wiem. Nie powinienem.- przeczesał ręką włosy.- Masz normalne życie, nie chcę ci go odbierać.

- Co to za życie. Proszę. Naprawdę tego pragnę.

- Rose...

-Obiecaj.- złożyłam na jego ustach pocałunek.- To tylko jedno słowo.

Dobrze.- westchnął pokonany.- Obiecuję. Tylko po bitwie. Nie wcześniej.- uśmiechnął się.

Złożył na moim czole czuły pocałunek.

Nigdy całowanie cię nie przestanie sprawiać mi przyjemności.- mruknął i całował dalej.


Bad power || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz