R.3

1.7K 87 7
                                    

"Witamy w Zamkniętej Akademii dla Magów."

Tak głosił szyld wykuty w jakimś pradawnym kamieniu i wiszący spokojnie nad bramą do mojego nowego świata.

Ta brama mnie przerażała, była taaaka ogromna. Pomiędzy jej grubymi prętami zdołałam zauważyć kilka osób w dziwnych, lekko egzotycznych strojach. Ach, więc dlatego kazali mi nie brać żadnych swoich ubrań...

Wyciągnęłam rękę, niepewna jak mam odsunąć mosiężne wrota. Jednak- ku mojemu zdumieniu i uldze- one same się otworzyły.

Zrobiwszy dwa kroki przystanęłam na dziedzińcu, na wprost fontanny. Gdzie teraz?

Z racji wrodzonej nieśmiałości nie dałabym rady nikogo zapytać, nie zająkując się przy tym dziesięć razy.

I nagle pojawia się przedemną wysoki chłopak z jasno-brąz szopą na głowie. Jego włosy nie były długie, jednak rzadkimi pasmami układały się w coś niesamowitego. I były nawet jaśniejsze od moich.

Może i zaimponował mi jego wzrost- bo mając metr siedemdziesiąt pięć naprawdę ciężko o wyższego od siebie chłopaka- ale bądźmy szczerzy. Zachipnotyzowały mnie jego oczy.

Nie, żeby miały jakiś specjalny kolor, bo był to najzwyklejszy zielony, może odrobinkę żywszy niż u zwykłych śmiertelników (wicedyrektor napomknęła, że Magia rozjaśnia nas od wewnątrz, wypiękniając i rozjaśniając oczy). Zachwyciła mnie ich okrągłość i szczerość.

Szybko podsumowałam całokształt: o matulu! Ciasteczko! I jaki uśmiech...

-Ty jesteś Shy Ochich?- gdy przytaknęłam kiwając głową (bo mój głos dołączył do oczu, woląc się wpatrywać w niesamowicie urokliwego młodzieńca) on kontynuował.- Mam ci służyć w najbliższym czasie jako przewodnik, zwłaszcza z racji, że mam pokój obok twojego i będę w pobliżu.

Uśmiechnęłam się nieśmiało, szepcząc pod nosem: "fajnie". Kontynuował:

-Teraz zaprowadzę cię do twoich pokoi, gdzie poznasz lokatorów i się przygotujesz do rozpoczęcia roku szkolnego. Chodźmy.

Ruszył przodem, a ja miałam okazję zlustrować wzrokiem jego strój. Wyglądał on conajmniej dziwnie- jakby wyjęty z wcześniejszej epoki. Biała koszula z krótkim rękawem, zapasana do brązowych spodni z lekkiego materiały, których nogawki zakrywały eleganckie buty.

Rozejrzałam się po dziedzińcu. Wszyscy faceci mieli takie stroje, za to kobiety wyglądały bajecznie w tych swoich wizowych wróżkowych, kolorowych sukniach. I ja będę też sobie takie szyła! Ha, już uwielbiam zajęcia praktyczne.

Zostałam wprowadzona do ogromniastego holu, gdzie kręciło się jeszcze więcej ludzi i ogólnie było kolorowo. Sam hol utrzymano w tonacji zielonego i złotego, z mnóstwem obrazów na przeogromnych i megawysokich ścianach. Po lewej stronie biegły skręcane schody i to właśnie tam ruszył mój tajemniczy przewodnik.

Może czas troszkę go odtajemniczyć. Wzięłam głęboki oddech.

-Jak ty się nazywasz?

-Jestem Dannyl, choć znajomi sobie to skracają do Dana. Miło mi cię poznać- już drugi raz zaserwował mi ten swój promienny uśmiech, od którego zaschło mi w gardle.- To twoje pierwsze słowa, odkąd przekroczyłaś granicę ZAM-u- zaśmiał się serdecznie, a ja spłonęłam rumieńcem.- Nie martw się, będzie dobrze.

I uczynił gest, który chyba jego zaskoczył w równym stopniu co mnie- wziął mnie za rękę i uścisnął delikatnie.

Wykrzesałam z siebie słaby uśmiech. Ze schodów weszliśmy na szeroki korytarz w kremowych kolorach, przepełniony brązowymi drzwiami... Bez klamek?

Rzuciłam Dannylowi przerażone spojrzenie, na co on znów się roześmiał.

-To są magiczne drzwi. Otwierasz je z pomocą Magii. Spróbuj.

"No, to teraz otwierać się drzwi" rozkazałam w myślach, zdesperowana.

Ku mojej radości otworzyły się powoli. Spojrzałam na chłopaka. Przez chwilę był zszokowany, a potem zaśmiał się:

-Brawo, przyznaję, że się tego nie spodziewałem po kimś, kto ledwie wszedł do szkoły.

-Jestem Indianką. Przyzwyczaiłam się, że mam to, czego żądam- mruknęłam, jak zwykle nieśmiało.

-Wcale nie wyglądasz na Indiankę- zmarszczył brwi.

-Mam włosy i rysy twarzy po mamie- wyjaśniłam szybko, po czym weszłam do środka.

Jasnoniebieskie ściany, błękitne zasłony, salonik z pięciorgiem drzwi. A na fotelach przy okrągłym, niskim stoliku siedziało trzech chłopaków. Wyglądali na takich w moim wieku.

I wszyscy byli mega przystojni. A jednak Dannylowi żaden nie dorównał urodą.

Gdzieś na krańcu podświadomości pojawiła się niepokojąca myśl, która nie dała się odepchnąć...

On mi się podoba.

Shy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz