Pisnęłam zachwycona, ale moja przyjaciółka nie była tym aż tak szczęśliwa.
Skinęła głową nauczycielowi, że rozumie, podziękowała Uzdrowicielce i wyszła na korytarz. Ja zaczekałam, aż maść na ręce się wchłonie i szybko wyszłam, by jej poszukać.
Stała za zakrętem, oparta o ścianę i załamana psychicznie. Gdy podeszłam bliżej przytuliła się do mnie, znów zaczynając szlochać.
-Przepraszam! Tak bardzo mi przykro, nie chciałam cię zranić, chciałam żeby się odczepiła. Nie chcę chodzić na lekcje! Boję się.
Zabrałam ją do swojego pokoju. Jednak nie przewidziałam, że w saloniku natkniemy się na Calvina.
-Hej!- poderwał się szybko i przygarnął dziewczynę do siebie, automatycznie i podświadome prowadząc ją do mojego pokoju i usadzając na łóżku.- Co się stało?
Szybko wszystko straciłam, wdzięczna, że nie zadawał pytań, tylko spokojnie gładził po plecach pochlipującą z rzadka Elize.
Poczułam przypływ chwilowej zazdrości. Też chcę mieć kogoś takiego, kto by mi był przyjacielem i chłopakiem zarazem. Ktoś, kto by przytulił, rozśmieszył, pocałował.
Tym kimś mógł być Dannyl.
Pierwszy raz słyszałam w swojej głowie ten smutny głos.
Rzeczywiście, to mógł BYĆ Dannyl, ale teraz pozostało mi czekać na mojego narzeczonego.
A nuż będzie to jakiś przyjemny facet.
Ocknęłam się z zamyślenia i klepnęłam dziewczynę lekko w kolano.
-Nie masz się czego bać, jesteśmy z tobą.
-Ale ja muszę się nauczyć kontroli, a przy nauczycielach za bardzo się denerwuję!- tłumaczyła szybkim szeptem.-Jeszcze któregoś poranię, jak ciebie!
-Ja będę z tobą ćwiczyć- obiecałam pod wpływem impulsu, wiedząc jednak, że mogę podołać temu wyzwaniu.
-A ja będę zawsze w pobliżu- Calvin posłał jej ciepły uśmiech, na co ona spłonęła rumieńcem i jeszcze wygodniej ułożyła się w jego objęciach.
-Naprawdę byłabyś w stanie tak się poświęcać? Przecież już i tak praktycznie nie będziesz miała dla siebie czasu, gdy wieczorami zaczniesz się zajmować swoim ogródkiem.
-Tak. Naprawdę byłabym w stanie. Jeśli chcesz, to jeszcze dziś możemy iść do sali treningowej, trochę cię zmęczyć.
Cieszyłam się jej radością. Czułam dumę, widząc jak się rozpromienia.
-Tylko musimy sobie załatwić salę do ćwiczeń- przypomniał nam.
Jak się okazało, z tym mógłby być problem, gdyby nie Dannyl, którego minęliśmy. Zdziwiony spojrzał na mój bandaż i chyba wbrew sobie zapytał co się stało, a Cal streścił wszystko jednozdaniowo:
-Elize uwolniła moc, nie umie nad nią panować, a my chcemy jej trochę pomóc.
Dannyl zamyślił się i stwierdził, że możemy mieć problem z dostaniem sali.
-Ale, jeśli pozwolicie-spojrzał najbardziej na mnie- to postaram się wam w tym pomóc.
Pokiwałam lekko głową. Dan obdarował mnie krótkim uśmiechem, nie obejmującym oczu i nakazał nam zaczekać w naszym pokoju.
Kazał nam na siebie czekać nie całe 10 minut, ale i tak zdążyłam zacząć nerwowo chodzić po saloniku w tę i spowrotem.
Wreszcie drzwi się otworzyły i stanął w nich przystojniak z bananem na twarzy.
-Załatwione, codziennie między 20, a 21 sala treningowa jest do waszej dyspozycji.
Pisnęłam krótko, objęłam go za szyję i pocałowałem w policzek, nagle oriętując się, co też takiego wyczyniam.
A on tylko stał, ze zdziwienia lekko rozszerzył oczy, a jedna jego ręka oplotła mnie w pasie.
CZYTASZ
Shy...
Teen FictionCicha dziewczyna, drżąca na myśl o zmianach, o czymś nieznanym. Nagle zostaje wrzucona w świat fantazji, o którym do tej pory mogła tylko czytać. Świat magii i nieoczekiwanego zainteresowania jej osobą...