(Dedykacja dla przyjaciółek, przeprosiny za niesłuszny opieprz...)
-Shy- usłyszałam cichutkie nawoływanie z rzeczywistego świata, ale nie chciałam opuszczać tego, w którym się znajdowałam.
Chciałam już na zawsze pozostać tak przyjemnie rozespana w cieplutkich objęciach Dannyla...
Łoo, moment. Kto mnie wołał? Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą uśmiechniętego Dana. Nie sposób było nie odwzajemnić tego uśmiechu. Przy okazji dostałam całusa w policzek.
-Nie, żebym się chciał ciebie pozbyć, ale za pół godziny jest śniadanie.
Okej, to podziałało jak zimny prysznic. Zerwałam się z łóżka z cichym jękiem "Rany bąbel!". W biegu do łazienki zrzuciłam z siebie swoją piżamę, z łazienki zabrałam szczotkę i czesząc włosy wróciłam do sypialni, gdzie w szafie były sukienki. Przy okazji rzuciłam piżamą w uśmiechniętego i wpatrującego się z przyjemnością we mnie latającą w samej bieliźnie tam i spowrotem Dana.
-Nie gap się!- warknęłam przeglądając szybko sukienki. Pstryknęłam na bladoniebieską, która wsunęła się powoli na moje ciało, potem spojrzałam w wyczarowane na prędce zwierciadło i magicznie udoskonaliłam strój. Jednym machnięciem palca spięłam włosy w wysokiego kucyka, który bujał się na boki przy każdym moim kroku. W biegu do drzwi zakładałam-skacząc to na jednej nodze, to na drugiej- granatowe buciki do kostek.
-Hej! A buziak?- zaśmiał się do moich pleców Dannyl, a ja wysłałam mu w powietrze całusa.
Słyszałam, jak jeszcze coś tam burczał, ale teraz musiałam lecieć do ogródka i pędzić na lekcje, nie było co marzyć o śniadaniu. Wredny, nie obudził mnie wcześniej. I jeszcze latałam w samych majtkach i staniku, a on się tak bezwstydnie gapił. Szumowina. W ekspresowym tempie dobiegłam do ogródka, gdzie machnięciem uniosłam i złożyłam materiał chroniący przed nadmiernym chłodem. Potem kazałam stadku konewek zająć się swoją dziedziną roboty, a na koniec przebiegłam między rzędami sprawdzając, czy któraś roślina nie choruje, lub nie jest niszczona przez wstrętne pasożyty.
Wreszcie mogłam wrócić do szkoły. Po drodze wyczyściłam i wysuszyłam butki. A w drzwiach natknęłam się na Dannyla z bułką z serem białym i szczypiorkiem. Wyciągnął śniadanie w moim kierunku, a ja sięgając po nie niepewnie cmoknęłam go w usta.
-Oto twój buziak na dzień dobry- zachichotałam zabierając jedzenie.- Dziękuję za śniadanie!
-Nie ma za co!- odkrzyknął nim znalazłam się za rogiem.- Muszę ci coś potem powiedzieć!
~||~
No, to mnie zaintrygował. Kiedy mi to powie? I co? Co powie? I ja mam teraz się skupić na zajęciach.
Jakież to szczęście, że dzień był słoneczny i czas szybko mijał. Do przerwy obiadowej siedziałam jak na szpilkach. Po gongu szybko wyszłam z sali, nawet nie czekając na Elize, która i tak zajęła się rozmową z Calvinem. Już w wejściu przeczesałam jadalnię wzrokiem, gdy ktoś mnie nagle złapał w pasie i przyciągnął do siebie. Pisnęłam, przez chwilę zdezorientowana.
Odwróciwszy głowę ujrzałam niebieskie oczy.
-Oczy ci pasują do mojej sukienki- zaśmiałam się cicho.
-Chyba sukienkę dopasowałaś do moich oczu, kochanie- również odpowiedział śmiechem.
-Zdradzisz mi, co takiego miałeś mi powiedzieć, czy nadal mam czekać w niewiedzy?- zapytałam nakładając sobie obiadu i ruszając do stolika przy którym zazwyczaj siedziałam.
-Hej, dzisiaj usiądź ze mną, proszę- spojrzał na mnie błagalnie.
Przytaknęłam i pozwoliłam się zaprowadzić do stolika dla dwóch osób. Szarmancko odsunął mi krzesło, ja zachichotałam skromnie zakrywając usta, a potem oboje wybuchnęliśmy śmiechem, zwracając na siebie kilka zdziwionych spojrzeń.
CZYTASZ
Shy...
Teen FictionCicha dziewczyna, drżąca na myśl o zmianach, o czymś nieznanym. Nagle zostaje wrzucona w świat fantazji, o którym do tej pory mogła tylko czytać. Świat magii i nieoczekiwanego zainteresowania jej osobą...