R.44.

792 50 1
                                    

( UWAGA! ....- tu następuje wstęp z poprzeniego rozdziału, który zapewne pamiętacie :D )

Obudzona w środku nocy, powoli otworzyłam oczy. Nie bardzo wiedziałam, dlaczego już nie śpię, moje zmysły były zbyt wymęczone, by odrazu cokolwiek zarejestrować.

Dopiero po długiej chwili dobudził mnie czuły pocałunek mojego męża. Och, Boże, w wieku lat osiemnastu i pół mieć męża i być w ciąży...

To się nazywa żyć pełnią życia, prawda?

Z rozkoszą oddałam całusa, który z delikatnego i czułego zmienił się w bardziej namiętny, żądający uwagi całego ciała. Przylgnęłam więc do nagiej skóry Dana, który mruknął coś z zadowoleniem i powoli zaczął masować moje piersi. Wygięłam głowę delikatnie w tył, a jego wargi natychmiast odnalazły się na skórze szyi.

Cóż, ponieważ mam tam nie małe łaskotki, jak zwykle zachichotałam, a Dannyl ze zmarszczonymi brwiami i szerokim uśmiechem spojrzał mi prosto w oczy.

-Kocham cię- zaśmiałam się, wplatając mu palce we włosy i oplatając nogami w pasie przyciągnęłam bliżej siebie, swojego- znowu- rozpalonego ciała.

Kolejny chichot wyrwał mi się, gdy poczułam jego twardą męskość na swoim brzuchu.

-Zawsze gotowy- skomentował moje rozbawienie.- Masz szampański humor, jak widzę.

-No, w końcu trochę go wczoraj wypiłam, tego szampana- zauważyłam.- Ze cztery kieliszki będą.

-Coś mi się wydaje, że masz słabą głowę- mruknął, znów zajmując się moją piersią.

Tym razem znalazły się na niej jego ciepłe usta.

-Wogóle jej nie mam. Straciłam głowę dla ciebie. Twoja wina- ostatnie słowo przerodziło się raczej w wydłużone westchnienie wywołane zassaniem mojego sutka.

Widocznie ten dźwięk był dla Dana pobudzający, bo nie przerywając tej słodkiej tortury wsunął się delikatnie we mnie i zaczął rytmicznie poruszać. Coraz szybciej... i szybciej. A ja przyciągnęłam sobie jego twarz i wpiłam się w te delikatne pełne usta. Mruknęłam przeciągle, gdy nasze języki toczyły zaciętą walkę, a Dannyl zachichotał i objął moje biodra dłońmi, przyciągając je bliżej swoich lędźwi.

-Tak mi dobrze- westchnęłam czując, jak zbliża się szczyt.

Nie minęło pół minuty, gdy w ekstazie zacisnęłam kurczowo palce na miękkich włosach Dana, nie czując przez chwilę jego ostatnich pchnięć. Poczułam dopiero jego ciężar, gdy opadł na mnie bezwładnie.

Pogładził skórę na żebrach, ledwie jej dotykając i podniósł głowę, by złożyć na moim policzku ciepłego buziaka.

-Nie masz pojęcia jak bardzo cię kocham.

-I jak strasznie mnie pragniesz- zaśmiałam się.

-Hej, ja nie żartuję!

-Wiem, kochanie- wtuliłam głowę w jego ramię i zasnęłam, wciąż czując na sobie jego ciężar.

~||~

Gdy po raz kolejny otworzyłam oczy- było już jasno. Obok mnie zamiast Dannyla leżała piękna, żółta róża, a przy niej liścik.

Wyskoczyłem po zakupy, postaram się wrócić przed 9. Kocham cię i (owszem) strasznie pragnę. Twój D.

Uhh, ja jak ja go kocham! Taki mój misiaczek. Wstałam i ubrałam się w krótkie spodenki i T-shirt z wydrukowanym wielkim serduchem. Pasował idealnie. Z pomocą Magii związałam włosy w wysokiego kucyka, nie mając siły, by zrobić to własnoręcznie.

Właśnie spojrzałam na zegarek- było za dwadzieścia dziewiąta- gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Powoli podeszłam, by je otworzyć. W progu stał kurier. Wydawał mi się jakby znajomy...

-Przesyłka dla pani Shy Ochich-Ulits.

Uuuu, jak fajnie brzmiało moje nowe nazwisko! Wzięłam z rąk kuriera przeźroczysty woreczek z wisiorkiem wśrodku. W wisiorku umieszczony był kamień.

Spojrzał w jego głęboką zieleń i już nie oderwałam od niego wzroku, nawet gdy bezwolnie zostałam wepchnięta do wnętrza domu, a tajemniczy gość wysunął szybko wisior z opakowania i powoli zaczął nim kołysać przed moimi oczami, szapcząc jakimś dziwnie matowym głosem.

-Już nie pamiętasz, kim tak naprawdę jesteś. Nie wiesz, że jesteś żoną Dannyla. Nie pamiętasz swojej historii do momentu, gdy budzisz się w nieznanym ci pokoju, ale nie interesuje cię ona. Oddajesz mi dobrowolnie całą swoją Magię, chcąc zachować wolną wolę. Niech się stanie moja wola.

Pokiwałam powoli głową, wbrew sobie, a kamień zniknął w dłoni kuriera, którego twarz przypominała mi jakiegoś złego Maga, którego powinnam się wystrzegać.

A potem zapadłam w sen.

Shy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz