Part 12

432 25 2
                                    

Bella

Tak jak podejrzewałam deszczowy nastrój łącznie z nieprzyjemną pogodom utrzymał się i takim oto sposobem zostaliśmy w motelu jeszcze dziś.

Miley siedziała na moim łóżku ze swoją kosmetyczką, próbując wyciągnąć z niej jakiś "idealny" kolor lakieru, którym zamierzała mi pomalować paznokcie.

W całym moim życiu miałam malowane paznokcie możliwe, że kilka razy, ale w ostatnim czasie nie miałam na to czasu, chęci i pieniędzy by wydawać je na takie mało potrzebne rzeczy, więc pomysł brunetki wcale nie wydał się taki głupi, oczywiście puki Miley nie wyciągnie różowego lakieru.

- Nie możesz po prostu dać mi cokolwiek poza jakimś przesadnie dziewczęcy kolorem?- spytałam zniecierpliwiona gdy ona modliła się nad otwartą kosmetyczką już kolejną minutę.

- Ale ja wiem jaki dać ci kolor, szkoda tylko, że nie mogę go znaleźć...- mamrotała, wkładając ponownie rękę do wnętrza niewielkiej z pozoru saszetki pełnej kosmetyków, z której po chwili z wyraźną satysfakcją wyciągnęła niewielką buteleczkę lakieru w kolorze czerwonym, ale tak bardzo ciemnym, że przez chwilę miałam wrażenie, że jest czarny.

- Będzie ci pasować.- uśmiechnęła się zadowolona ze swojego wyboru, odkręcając butelkę.

Poczułam charakterystyczny zapach lakieru, który dzięki zgrabnym i wyćwiczonym ruchom dziewczyny zaczął pojawiać się kolejno na moich paznokciach, dając świetny efekt.

Skupiona dziewczyna w dość szybkim tempie pomalowała całość w czasie gdy za oknem znów zaczął padać deszcz.

- Teraz poczekaj chwilę aż wyschnie.- zakomunikowała, chowając lakier do kosmetyczki. - Przepraszam za wczoraj.- dodała z obawą. - Przespałam praktycznie cały dzień, a ty mnie potrzebowałaś.- pokręciła głową.

Czuła się winna, ale to przecież nie przez nią prawie dostałam zawał na imprezie, a alkohol wypity przez nią zrobił swoje, więc nie jestem na nią zła.

- Zrobiłaś dla mnie wystarczająco dużo, a przecież ja nie jestem jedyną osobą, która zrobiła coś głupiego na imprezie- mówiłam z uśmiechem, lecz dziewczyna zaprzeczyłam ruchem głowy.

- Nie powinnam cie tam zabierać, mogłam ci wspomnieć o tych cholernych chrzcinach.- ciągnęła przekonana o swojej winie.

Westchnęłam, siadając bliżej niej.

- Spokojnie. Nie obwiniaj się bo to naprawdę nie twoja wina.- zapewniałam.

Potarłam dłonią plecy dziewczyny, dostrzegając, że to ją uspokaja, dlatego kontynuowałam te czynność by ostatecznie przestała się winić o coś na co nie miała wpływu.

- Blair pewnie teraz siedzi i się śmieje bo udało jej się kogoś wyśmiać nawet nieświadomie bo wątpię, że spodziewała się u ciebie takiej reakcji.... Nabiera wprawy, wredna suka.- syknęła Miley.

Mały i prawie niewidoczny uśmiech pojawił się na mojej twarzy dzięki temu wsparciu ze strony dziewczyny.

Zawsze chciałam mieć przyjaciółkę która w takiej sytuacji wstawi się za mną, a ona właśnie tak robi, choć na miano przyjaciółki jest jeszcze za wcześnie.

- Chciałabyś gdzieś ze mną pójść?- spytała po chwilowej ciszy. - Nie chcę mi się tu siedzieć, a przecież nie będzie padać cały dzień.- narzekała.

Zaśmiałam się cicho, kładąc plecami na moim łóżku.

- Nie mam ochoty na konfrontację z kimkolwiek z otoczenia Blair.- pokręciłam głową.

His fault L. Hemmings Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz