Part 28

336 17 9
                                    

Bella

Czułam jak moje serce bije niesamowicie szybko, a policzki płoną od gorąca, które wyczuwalne jest również w dole mojego brzucha. 

Dwie godziny próby mijały, a ja zamiast się na nich skupić myślałam tylko o pocałunku, który kompletnie wszystko mi poprzestawiał. Myślałam, że trudno jest zawrócić mi w głowie, a poza tym, Toby stał mi się naprawdę bliski, więc czemu by nie spróbować poważniejszego związku...Tak myślałam dopóki Luke Hemmings nie skradł mojego pierwszego pocałunku, stając się jednocześnie nieodłącznym elementem moich myśli.

To było niesamowite. Jak jedna z pozoru niewinna czynność mogła zmienić poglądy człowieka?

Byłam zajęta myśleniem tylko i wyłącznie o sytuacji zaistniałej dwie godziny wcześniej, a dzięki temu zapomniałam o stresie i odgrywanie mojej roli szło mi sprawniej, co mogłam wywnioskować po zadowoleniu nauczyciela, który pod koniec próby z uśmiechem chwalił nasz postęp.

Nie zwracałam uwagi na pochlebstwa, ani to, że część ludzi już wchodziła do hali i zajmowała miejsce na trybunach, bo teraz miałam dość duży dylemat w głowie, który nasilił się na widok bruneta, machającego do mnie radośnie ze szczytu trybun. Odwzajemniłam ten gest o wiele mniej entuzjastycznie, licząc na to, że Toby wytłumaczy sobie moje zachowanie stresem przed przedstawieniem.

Cichy denerwujący głos powtarzał nieustannie...

Co ja mam powiedzieć Toby'emu? Przecież on liczy na coś więcej i ja zresztą też...póki Luke nie namieszał w moim umyśle.

Nigdy nawet nie sądziłam, że zostanę postawiona przed wyborem między dwoma chłopakami. Między chłopakiem, który był dla mnie oczywistym kandydatem na partnera i chłopakiem, który był wcześniej zgromadzeniem wszelkiego zła i obaw, a teraz, patrząc na Toby'ego mimowolnie uciekałam wzrokiem na bok w poszukiwaniu Luke'a.

Blondyna nie było nigdzie widać pośród powiększającego się tłumu i dopiero teraz gdzieś w głębi mojego serca pojawiło się nieprzyjemne, małe ukłucie, wywołane obawą przed tym, że on uciekł i żałował tego pocałunku...a ja bardzo nie chciałam aby tak było.

-Wejdźcie do kantorka! Ludzie już zajmują swoje miejsca, a wy zaraz wchodzicie!- powtarzał pan Morton, zaganiając nas do niewielkiego pomieszczenia, w którym cudem wszyscy się zmieścili łącznie z rekwizytami i nauczycielem, obserwującym widownię przez niewielką szparę w drzwiach. - Jest ich coraz więcej...- szepnął zdenerwowany, nie odrywając wzroku od widowni.

Słychać było jak kilka osób głośno nabrało powietrza ze stresu do płuc, a inna część zebranych błądziła nerwowo wzrokiem po ścianach.

-Hemmings'a też nie ma.- mruknął zdenerwowany.

Czyli nie tylko mnie to męczyło.

-I mojej kawy też!-dodał nieco głośniej.

Luke

-Dzięki.- uśmiechnąłem się ze wdzięcznością do niskiego chłopaka z pierwszej klasy, który zgodził się wyręczyć mnie i kupić dla Morton'a te jego cholerną kawę.

-Taa...Nie ma sprawy.-mruknął, patrząc na mnie ze zdziwieniem.

Przejąłem od niego plastikowy kubek, wypełniony ukochanym przez nauczyciela napojem, podając chłopakowi odpowiednią ilość pieniędzy, ale kiedy zorientowałem się, że on nadal patrzył na mnie tym zmieszanym spojrzeniem dołożyłem mu jeszcze dwa banknoty.

-To masz w bonusie, ale masz przemilczeć to co widzisz.- powiedziałam, wskazując wolną ręką na samego siebie, a tak właściwie to na mój strój.

His fault L. Hemmings Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz