Lekarz przybiegł jak na zawołanie. Wyjął stetoskop i osłuchał mnie.
-Wszystko z nim ok. Już jutro jak będzie dobrze się czuł go wypiszemy.-lekarz te ostatnie zdanie skierował do Biedronki, która najwyraźniej odetchnęła z ulgą. Czarny kot uniósł w moją stronę kciuk do góry.
Uśmiechnąłem się. Byłem zadowolony, a jednak czułem w środku pustkę. No tak. Wiem dlaczego. Narażałem życie na swojej pierwszej misji. Ciekawe, jak po tym wszystkim czuje się Biedronka. Nie dokończyłem swoich myśli, bo usłyszałem krzyki ludzi. Popatrzyłem na bohaterów stojących obok mnie i niepostrzeżenie wymknąłem się z sali.
Gdy biegłem przez korytarz uświadomiłem sobie jaki popełniłem błąd. No to oczywiste, że lekarze zauważą mnie biegnącego na korytarzu. Wtedy wpadłem na pomysł. Ruszyłem w stronę toalet i wszedłem do kabiny. Po cichu wyszeptałem:-Laks odryczmy.
Wybiegłem z toalety. Chyba nikt nie zauważył, że mnie nie ma. Uff... Spokojnym krokiem wyszedłem ze szpitala. Zacząłem spacerować po ulicy. Paryż o tej porze dnia wyglądał prześlicznie. Ale nie o to mi chodziło, aby sobie spacerować. Musiałem sprawdzić skąd dobiegał krzyk. W końcu znalazłem to miejsce. Ludzie krzyczeli i wrzeszczeli. Rozejrzałem się. Nie zauważyłem żadnych ofiar akum.
-To podejrzane.-powiedziałem sam do siebie. Nagle zauważyłem Alye. Pomachałem do niej. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i zachęciła do przyjścia. Zacząłem iść spokojnym krokiem. Alya ciągle była wpatrzona w telefon. Gdy do niej doszedłem zapytałem:
-Hej Alya. Na co tak patrzysz?
-Cześć Jack. Nie uwierzysz! Biedronka i Czarny Kot zniknęli. Ostatnim razem widziano ich przy Białym lwie w szpitalu. Po paru minutach lekarze weszli do sali i zauważyli, że na ziemie leży złoty dzwoneczek kota. Jak się okazało Białego lwa też nie było!-opowiadała rudowłosa.
-I dlatego cały Paryż panikuje?-roześmiałem się.
-Jack! To nie jest śmieszne. Podobno Władca Ciem ich porwał!-wytrzeszczyłem oczy na tą wiadomość. Była straszna. Pożegnałem się z Alyą i pobiegłem do domu. Wparowałem do domu trzaskając drzwiami. Rodzice tylko uśmiechnęli się na mój widok. Ale ja miałem coś ważniejszego niż uśmiechanie się. Pobiegłem do pokoju. Trzasnąłem drzwiami. Otworzyłem szybko torbę i wypuściłem z niej Laks'a. Kwami podleciało do mnie. Dałem mu ciasteczko. Laks łapczywie zabrał się za jedzenie. Był bardzo głodny. Zupełnie jak ja. Jednak miałem ważniejszą sprawę niż jedzenie.
-Laks! Co się stało z Biedronką i Czarnym kotem?-zapytałem
-Martwisz się o nich?
-No pewnie.
-Dobrze. Powiem ci. Wyczuwam straszliwą energię. To nie jest energia Nuru.
--------------------------------------
Taki dzisiaj inny rozdział bo pisany na komputerze. Mam nadzieję, że wam się spodobał. Dobra to do następnego razu. Cześć
CZYTASZ
Biały Lew||Miracolous||
FanficCześć. Ta opowieść opowiada o losach 15-letniego Jack sławnego piłkarza. Jack dzięki pomocy tajemniczymu starcy, dostanie Miraculum lwa. W ten sposób stanie się niezwykłym bohaterem o imieniu Biały lew. Będzie on bronił Paryża u boku Biedronki i Cza...