Miesiąc to dość sporo czasu. Wystarczająco, by wydarzyły się ciekawe rzeczy. Pomimo pracy zawsze da się znaleźć czas na spacer. Najlepszy jest taki o zachodzie słońca, gdzie na niebie już widać pojedyncze gwiazdy. Cudowny widok, szczególnie jak do nich dołączy jeszcze księżyc. Uwielbiam kłaść się na dachu i oglądać miliardy małych światełek. Ktoś kiedyś mi powiedział, że one są odzwierciedleniem naszych przodków, osób, które wiele dla nas znaczyły. Wyobrażam sobie, że moi rodzice również tam są i patrzą na nas. Może nie są ze mnie dumni, za moje czyny, ale wiem, że na pewno mnie kochają. Ja ich bardzo kocham, a przede wszystkim tęsknię. Tak samo jak za Chris'em. Wierzę, że również znalazł tam miejsce. Na pewno jest ze mnie dumny, że walczę o swoje i bronię słabszych. Brakuje mi go. Naprawdę. Nikt nie jest w stanie mi go zastąpić. Był jedyny w swoim rodzaju. Kiedyś mama powiedziała mi, że Bóg każdego zsyła na ziemię z jakimś zadaniem. Dopiero po latach dowiadujemy się co to za zadanie. Wierzę, iż Chris wykonał to zadanie i dlatego Bóg go w taki sposób zabrał z ziemi. Nikt przeznaczenia nie zmieni.
Szczęśliwym jest się wtedy, kiedy ma się z kim dzielić życie. Kiedy wiesz, że jesteś dla kogoś ważny, potrzebny. Są u nas w grupie takie osoby, które świata poza sobą nie widzą i w wolnej chwili spędzają razem każdą minutę. Mianowicie chodzi mi o mojego brata i Eleni, a także o Lenę i Luke'a. Cała czwórka zachowuje się jak papużki nierozłączki. Czasami umyślnie ich rozdzielam, byśmy nie tracili na czasie. Ale oni jednak wiedzą, że w pracy muszą zachować powagę, dopiero potem mogą zająć się sobą. Jednak przez te 4 tygodnie mają tego czasu aż nadto. Trzy dni temu wybrali się na spacer ulicami Caracas o zachodzie słońca. O tej porze jest bardzo romantycznie. Odpowiedni moment na wszystko, co związane jest z miłością. Bynajmniej moim skromnym zdaniem. Luke nagle zatrzymał się i stanął przed Leną. Złapał ją za obie ręce.
-Kocham Cię, wiesz? -powiedział Luke z lekkim uśmiechem.
-Jestem tego świadoma -odrzekła mu. Lena nie była jednak świadoma tego, co za chwilę się wydarzy. Eleni i Rico patrzyli na nich przytuleni do siebie. El położyła głowę na jego piersi. Oni wiedzieli, co szykuje Luke.
-Długo się nad tym zastanawiałem, ale.. - powiedział, po czym uklęknął przed nią- ale w końcu zrozumiałem, że jestem gotowy. A więc czy ty, Leno, zostaniesz mą żoną? -Otworzył pudełeczko z pierścionek z diamentem w srebrnej oprawie i kontynuował.- Świadkami niech będą Elena i Rico oraz cała Wenezuela. Pójdę z tobą wszędzie. Będę walczyć obok Ciebie, gdy będziesz tego potrzebowała. I jeśli zginiesz, zginę razem z tobą. Bardzo ciebie kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
Lena nie wiedziała, co powiedzieć. Luke ją totalnie zaskoczył. Przez całą misję nie spodziewała się, że po 2 latach będą narzeczonymi. Nie myślała, że ich związek przejdzie na kolejny etap. Jednak po chwili odzyskała mowę i odpowiedziała.
-Oczywiście, że zostanę twą żoną, Luke -po czym nałożył jej pierścionek na palec. Następnie ona rzuciła mu się na szyję z uśmiechem i ze łzami. Pocałowała go i powiedziała.- Kocham Cię.
-Ja Ciebie także -powiedział i ponownie ją pocałował. Trwali przytuleni do siebie przez jakiś czas. W końcu jednak Rico podszedł do nich i powiedział.
-Moje gołąbeczki chodźcie dalej -uśmiechnął się.- Czeka coś na was. - Ich miny o mało nie wytrąciły Rico z powagi. - Za mną -polecił, po czym poszedł na przedzie z Eleni za rękę. Luke i Lena również za nim podążyli. W końcu doszli na róg ulicy, przeszli w prawo i znaleźli się w pewnej kawiarence. Jeden stolik był oddzielony od reszty przez bukiety kwiatów. Na stole zakrytym białym obrusem stały dwie czerwone świece, dwa kieliszki do szampana, który był obok w wiadrze pełnym lodu. -Jak świętować, to porządnie. -uśmiechnął się. Lena wpadła mu w ramiona, dziękując. To samo uczynił Luke. Byli szczęśliwi.
-Dziękujemy wam -powiedziała Lena.-To dla nas wiele znaczy.
-Bawcie się grzecznie -rzekła Eleni.- My wracamy do domu. Miłego świętowania. - pokiwała im wraz z Rico i odeszli w drogę powrotną. Lena i Luke zasiedli przy stoliku. Kelner nalał im szampana. Dziewczyna podziwiała swój piękny pierścionek. Była cała w skowronkach. Trzymali się za ręce i popijali szampana o zachodzie słońca.
Lena i Luke wrócili późno w nocy do domu. Luke niósł ją na rękach, ponieważ dziewczyna była bardzo zmęczona. Następnego dnia opowiedziała mi wszystko ze szczegółami. Nie mogłam powstrzymać łez szczęścia. Ręce jej się trzęsły, gdy pokazywała pierścionek. Niezmiernie się cieszę, że ona jest szczęśliwa. Są piękną parą przestępców. Przynajmniej oni są szczęśliwi.
Był to najszczęśliwszy dla nich i również dla nas dzień. Przez kolejne tygodnie nie było czasu na takie momenty. Wszyscy byliśmy zajęci przygotowaniami do realizacji naszego planu. Czas leci nieubłaganie szybko, a przed nami jeszcze tyle do zrobienia. Czy w ogóle uda nam się dokończyć to co zaczęliśmy? Czy w ogóle plan się powiedzie? Przeszłość jest taka niepewna, a jednak coś mi mówi, że jestem bliska zwycięstwa.
CZYTASZ
Dziewczyna z ulicy.
Fantasy• Wciąż szkic, więc proszę, nie patrz na literówki i błędy w spójności tekstu. Poprawię w najbliższej przyszłości. Santa Fe. Miasto na pozór spokojne, ale dochodzi do tragedii, która wywraca życie rodzeństwa do góry nogami. Od teraz muszą radzić sob...