Victoria
Bezpiecznie wróciłam do domu. Spoglądam na zegar. Nie było mnie zaledwie 15 minut. Ekipa wciąż tak samo siedzi. Od razu wzrok wszystkich tam obecnych kieruje się w moją stronę. Są zdziwieni moim nagłym powrotem, jak i Alessią. Rico wstaje powoli i kieruje się w moją stronę. Patrzy uważnie na dziewczynę. Do niego od razu podchodzi Eleni i łapie go za rękę. Czuję delikatną zazdrość w powietrzu. Włoszka jest bardzo ładna. Najwidoczniej Eleni nie chce, by przebywali razem. Uśmiechnęłam się delikatnie. Cisza za długo trwa. Zabieram głos, by ją przerwać.
-To jest Alessia. -mówię. - Uratowała mnie przed rosyjskimi żołnierzami.
Wszystkich ta wiadomość zaskoczyła. Nikt się nie spodziewał, że przybędą tutaj żołnierze. Przez to wszystko zapomniałam zamknąć drzwi. Junsu podchodzi do nich i je zamyka, gdy pewien mężczyzna przygląda się naszej ekipie. Dosłownie nigdzie nie jestem bezpieczna. Musze uważać na każdy swój ruch.
-Usiądźmy -proponuję. Przechodzimy do salonu i siadamy na kanapach. Alessia nie wydaje się wcale speszona. Jest bardzo rozluźniona.
-Wiem, że jesteście ścigani - zaczęła bez kłopotu. - Jestem tu po to, by wam pomóc. Możecie mi nie uwierzyć, ale wszystko, co robicie, jest zaplanowane już z góry. Prawdę mówiąc prezydent, by nie wiedział o waszym ataku, gdyby nie pewne źródło, które mówi mu o rzeczach, zanim się one faktycznie wydarzą. Widzę po was, że nie rozumiecie. - uśmiechnęła się lekko. Dziwne to wszystko.
-Czym są te źródła? I jak to może być zaplanowane z góry, skoro my nad tym długo myśleliśmy? -pyta Rico. Tak, jak reszta nie rozumie słów Włoszki.
Nastała chwila ciszy, przejmującej ciszy. Wszystko jest teraz bez sensu. Pojawiła się znikąd. Pomaga nam nie wiadomo dlaczego. Wie to, czego my nie wiemy, a przy okazji nie rozumiemy. Co tu się do cholery dzieje? Wszyscy patrzymy w napięciu na dziewczynę, a ona zdaje się tym nie przejmować. Zaciskam ręce ze zdenerwowania. Niech już w końcu powie.
Alessia.
Nie są świadomi tego, co ich czeka. Nie mogę im wszystkiego teraz powiedzieć, jeszcze nie ten czas. Muszą być w pełni gotowi. Musi dojść do załamania, który ich bardziej umocni. Wszyscy wyczekują mojej dalszej odpowiedzi, a ja w sumie zbliżam się do końca. Zabawne, jak ludzie są ciekawi. Wiem, że po mojej wypowiedzi będzie ich zżerać ciekawość. Ale muszę odpowiedzieć im na pytania, które mi teraz zadali. Albo jednak nie. Jeszcze nie.
-Wszystko dzieje się po coś. - pominęłam ich pytania. - Tak samo wy tutaj przyjechaliście po coś. Po coś był ten cały atak, śmierć waszego przyjaciela, śmierć twego chłopaka -zwróciłam się do Victorii. Zdziwienie na twarzach wszystkich się powiększyło. Słychać jest tylko ich myśli. "Skąd ona to wszystko wie." Są niczego nieświadomi. Będą utrzymywać dystans, dopóki im nie powiem, kim jestem i skąd to wiem. - W każdym razie ja też jestem tu po coś. A mianowicie po to, by was nakierować na bezpieczne miejsce, gdzie będziecie mogli planować dalej, ale także nikt was tam nie znajdzie. Możecie mi teraz nie wierzyć, ale znam miejsce, gdzie żadna teraźniejsza technologia wojskowa nie odkryje, gdzie się znajdujecie. Jednak jest pewien warunek. Muszą być wszyscy i wszyscy muszą w tym samym czasie złożyć przyrzeczenie i z zawiązanymi oczyma wejść na pokład waszego samolotu. - mówię poważnie. Patrzą na mnie jak na jakąś idiotkę. "O co jej chodzi? Jakie przyrzeczenie? Co to ma znaczyć?". Czekam na ich reakcję. Zagryzam policzek od środka. No ile można czekać? W końcu ktoś zabiera głos.
-Co to za przyrzeczenie? -wykrztusza z siebie w końcu Victoria. Są ciekawi.
-Powiem wam, jeśli przystaniecie na ten warunek. - odpowiadam stanowczo. Muszę grać fair i według zasad. Żadnej taryfy ulgowej.
Patrzą na siebie, lecz nic nie mówią. Tak, jakby rozumieli się bez słów. Ich myśli jednak są zabawniejsze. "Co jej odbiło? Jest jasnowidzem, czy kim?" Niestety się mylą. Jestem kimś zupełnie innym. Jestem pewna, że nie mieli nigdy z kimś takim do czynienia.
-Zgoda. Przystajemy na warunki. Powiedz nam więc słowa przyrzeczenia. - odpowiada Rico w imieniu całej grupy. Widzę, facet z jajami. Krótka piłka. Podoba mi się jego zachowanie.
-Dobrze. A więc słuchajcie mnie uważnie. - mówię i na chwilę się zatrzymuję, patrząc na każdego z nich. Biorę głęboki oddech i mówię. - Przed wszechwiedzącym Bogiem przysięgam, że nikomu nie powiem, jeśli zdobędę informacje, o których rasa ludzka nie ma najmniejszego pojęcia. Zobowiązuję się do przestrzegania tej świętej przysięgi i obiecuję wierność i lojalność tym, którzy strzegą tajemnicy. - Kończę słowa przysięgi. Oni patrzą na mnie jak na wariatkę. Zupełnie ich to zaskoczyło, przy czym zgubili jakikolwiek trop. - Za dwa dni z rana powiecie tę przysięgę przed samolotem. Do tego czasu skontaktujcie się z Lukiem i Leną. Przyniosę wam te opaski, których nie zdejmiecie, dopóki wam nie powiem, że możecie. Jasne? -pytam. Kiwają lekko głową, ale widzę, że mi zupełnie nie ufają. Jednak w oczach Victorii widzę pewien płomień. Myślę, że ona inaczej rozumie tę całą sytuację niż reszta. Jej myśli kierują się tylko w dwa słowa. "Ona wie". Wiem wszystko.
Nawet nie wiesz ile.
Uśmiecham się lekko. - Na mnie czas. Zapamiętajcie te słowa. Widzimy się o 8.00 za dwa dni. Bądźcie gotowi. - mówię i kieruję się do wyjścia. Otwieram drzwi i wychodzę, upewniając się, czy nikt mnie nie obserwuje. Idę z powrotem do domu.
Rico.
To wszystko nie ma najmniejszego sensu. Przychodzi dziewczyna, która uważa się za wszechwiedzącą i każde nam wypowiadać słowa jakiejś przysięgi. Nie rozumiem, jaki to ma mieć sens, skoro nie wytłumaczyła nam nic. Nie cierpię zagadek. Powinna wszystko wyłożyć na jedną kartę. Nie ufam jej, myślę, że tak samo uważa reszta ekipy. Jest za bardzo tajemnicza, ale przy okazji ma coś, co nie pozwala do końca jej nie wierzyć. Kim ona jest?
Vic odwraca się w moją stronę. Widzę w jej oczach, że myśli przeciwnie. Ona jej ufa i wierzy. Nie rozumiem zachowania siostry. Tak, jakby zwariowała albo ta dziewczyna ją zaczarowała. Co się tu dzieje?
- A więc czekają nas 2 dni na nauczenie się przyrzeczenia - mówi w końcu do wszystkich. - Napiszę do Luka i Leny, by postarali się przylecieć do Włoch jak najszybciej. Nie ma czasu do stracenia. Ona może nam naprawdę pomóc.
-Skąd wiesz, że nie kłamie? -pytam. Nie za bardzo podoba mi się ta sytuacja.
-Skąd by wiedziała o Chrisie, o śmierci Ivo? -odpowiada mi pytaniem.
-Systemy wojskowe mogły jej pokazać to wszystko. Mogła mieć zrzut z satelity. Skąd wiesz, ze nie pracuje dla rządu? Może właśnie jest taki plan, by się wkupić w nasze szeregi, a potem nas wydać.. -mówię gorączkowo. - Nie ufam jej, a przy tym nie wierzę w to co mówi.
- Nie bądź taki uparty. Może warto zaryzykować? -mówi lekko zdenerwowana. - Zresztą nieważne. Słyszałeś, co mówiła. Muszą być wszyscy. Przepraszam, ale idę napisać do Leny. - wstaje i idzie na górę. Dopnie swego. Wiem to. W jej żyłach płynie ognista krew. Ale nie jestem pewien, czy przypadkiem nie doprowadzi nas to w pułapkę.
CZYTASZ
Dziewczyna z ulicy.
Fantasy• Wciąż szkic, więc proszę, nie patrz na literówki i błędy w spójności tekstu. Poprawię w najbliższej przyszłości. Santa Fe. Miasto na pozór spokojne, ale dochodzi do tragedii, która wywraca życie rodzeństwa do góry nogami. Od teraz muszą radzić sob...