Lena
Coś wyrywa mnie ze snu, cudownego snu. Otwieram oczy i orientuję się, że leżę naga pod cienkim materiałem. Coś się wydarzyło. Już pamiętam. Odwracam delikatnie głowę i widzę jego, pogrążonego w głębokim śnie. Wszystko sobie przypominam.
Ciche westchnienia. Coraz głośniejsze jęki. Głębokie pocałunki. Jego ciepły oddech na mojej skórze. Nie dzielił nas żaden dystans. Byliśmy jednością. Jedną duszą. Jednym ciałem. Jednym rytmem.
Z zamyślenia wyrywa mnie telefon. Ktoś się próbuje do mnie dobić. Co się dzieje? Patrzę na ekran. Victoria. Patrzę na czas. 7.30. A więc musi to być poważna sprawa, skoro do mnie teraz dzwoni. Siadam na łóżku, wciąż przykryta białą pościelą i odbieram telefon od przyjaciółki.
- Vic? Coś się stało? -pytam od razu.
- Hej. Wybacz, że dzwonię do Ciebie tak szybko, ale musicie wracać i to prędko -mówi pełna emocji. - Jest sprawa. Ważna sprawa, ale musimy być wszyscy razem. Postarajcie się dolecieć w przeciągu doby. Do zobaczenia.
- Ale Vic.. Co się.. Vic! - rozłączyła się. Co się dzieje? Nic mi to nie wyjaśniło. Wstaję z łóżka i narzucam na siebie szlafrok z delikatnego materiału. Podchodzę do drzwi i je delikatnie uchylam, po czym wychodzę przez nie. Przechodzę do kuchni i włączam ekspres. Klikam guzik z napisem Latte Macchiato. Siadam na krześle przy wyspie w kuchni, odpalając laptopa i od razu rezerwuję dwa bilety do Bolonii. 14 godzin lotu z paroma przesiadkami. Najlepiej wylecieć wcześniej. Grzebię w komputerze, gdy nagle słyszę otwieranie drzwi. Luke wstał. Uśmiecham się sama do siebie.
Nigdy nie pomyślałabym, że coś przywiedzie mnie tutaj z Norwegii, i że zakocham się w Amerykaninie. Nie spodziewałam się, że będę z nim planować przyszłość rodzinną w kryminalnej oprawie. Jakież to romantyczne.
-Dzień dobry, kochanie - całuje mnie w policzek i podchodzi do ekspresu. - Co tak wcześnie dzisiaj wstałaś?
- Victoria do mnie zadzwoniła - odpowiadam, wciąż przeglądając godziny lotów. - Powiedziała, że mamy wrócić jak najszybciej. Zarezerwowałam bilety na godzinę 10:30.
- Dlaczego mamy tak nagle wracać? Coś się stało? - dopytuje się, siadając z kawą naprzeciw mnie.
- Nie powiedziała mi dlaczego. Po prostu mamy wrócić - uśmiecham się lekko.
-Kocham cię -mówi do mnie z lekkim uśmiechem.
- Ja ciebie też - odpowiadam cicho, czując, że coś się zaczyna zmieniać.
Victoria
12 godzin do odlotu.
Godzina mija jedna za drugą. Można odliczać czas do naszego wylotu. Ta cała tajemnica podsyca moją ciekawość, która już teraz jest dość wysoka. Czuję, że mogę ufać Alessi. Zdaje się być kimś wyższym rangą, niż my. Nie mogę sobie jednak wyobrazić kim ona jest i skąd ona może tyle wiedzieć. Tak trochę, jakby magia była tu wplątana. Dziwne i to bardzo.
Lena i Luke w końcu znaleźli się w naszych szeregach. Nie powiem, Norweżka wyglądała na bardzo bladą i wręcz wycieńczoną podróżą. Nie widziałam jej jeszcze w takim stanie. Do rozmowy też nie była żwawa. Wolałam nie ciągnąć jej za język. Jeśli będzie gotowa powie mi wszystko. W końcu wie, że może mi ufać.
Czas mija bardzo powoli, skazując nas na wieczne czekanie. Przesadzam, ale tak to można odczuć. Nienawidzę czekać. To tak, jakby powoli umierać od środka. Z tęsknotą jest tak samo. To uczucie rozkłada cię od wewnątrz. Tracisz możliwość odbierania świata w kolorach. Nie ma nic sensu tak, jak przedtem miało. A ty nie wiesz, po co żyjesz. Dlatego staram się cały czas coś robić, by nie myśleć. Czasem się udaje, jednak to za mało. To dla mnie za trudne.
Siedzimy na kanapach ułożonych wokół stolika. Przy samych drzwiach leżą torby z naszymi rzeczami. Można rzec, że żyjemy na walizkach. Inaczej się tego ująć nie da. Niestety, ale taka jest prawda. Nasz dom jest tam, gdzie my jesteśmy. Nie myślałam, by wrócić do Santa Fe, do mojego domu. Za dużo bolesnych wspomnień, które wracają do mnie coraz częściej. A może to jakiś znak? Może mam tam wrócić. Może jest tam coś, co wytłumaczyłoby przypływ tych wszystkich wspomnień. Z zamyślenia wyrywa mnie szturchnięcie łokciem. Rico sprowadza mnie na ziemię. Uśmiecham się lekko. Postanawiam przerwać ciszę.
- Pamiętacie wszyscy przysięgę? - pytam, patrząc na każdego po kolei. Musimy ją znać, by dostać się w to miejsce, o którym Alessia mówiła. W końcu musimy poczuć się bezpiecznie.
- Wszystko jest zapięte na ostatni guzik. -mówi Eleni. - Nie martw się. Uda się wszystko.
Wiem, że ma rację. Jesteśmy zgrani i zawsze wszystko jest wykonane perfekcyjnie. Musi się i tym razem udać. Patrzę na nich, na ich zmęczone twarze. Musze ich jakoś rozbudzić. Musimy coś ze sobą zrobić. Wyciągam z kieszeni plecaka karty i kładę je na stół. Od razu idą w obieg i gramy.
Alessia
Czas odlotu.
Przybyłam na miejsce znacznie szybciej, niż się z nimi umawiałam. Podchodzę do samolotu i przyglądam się jego zmianom, które uczyniła ekipa Vic. To jest nierealne, co oni zrobili. To wręcz łamie zasady fizyki. Kręcę głową z uśmiechem, przeglądając wnętrze samolotu, chociaż jest zamknięty. To kolejna zaleta bycia tym, kim jestem.
W końcu słyszę odgłos silników. Już prawie są. Każde przyjechało oddzielnym autem. Nie mam pojęcia, jak oni mieszczą je w jednym samolocie. Nie chcę teraz się nad tym głowić. Otworzyli samolot i pomału wjechali jeden za drugim do środka. Wysiedli i wrócili do mnie. Ustawili się w szeregu. Sięgnęłam do skórzanej torby i wyjęłam opaski. Rozdałam każdemu z nich. Stanęłam przed nimi.
-Słowa przysięgi. - mówię stanowczą, patrząc na nich. Jednogłośnie wypowiedzieli przysięgę, i to takim tonem, że aż ciarki przeszły po moim ciele. Jestem z nich dumna. - Załóżcie opaski, gdy usiądziecie w samolocie. Ja steruję. - stwierdzam. Oni patrzą po sobie, a ich myśli kierują się w proste pytanie. Ona umie sterować? Tak, umiem - odpowiadam im w duchu.
Ponaglam ich ręką, by w końcu wsiedli. Siadam za sterami i za nie łapię. Odpalam samolot i wprowadzam go w ruch. Po dłuższej chwili wznosimy się w powietrze.
- Załóżcie opaski - mówię przez mikrofon. - I niech żadne nie myśli o oszustwie. Mam was na oku.
Może i sprawiam wrażenie tajemniczej dziewczyny, której nie można ufać, ale robię to ze względu na środki bezpieczeństwa. Obowiązują mnie takie zasady. Nikt nie może dowiedzieć się, gdzie jest miejsce, do którego zmierzamy. To wciąż tajemnica.
CZYTASZ
Dziewczyna z ulicy.
Fantasy• Wciąż szkic, więc proszę, nie patrz na literówki i błędy w spójności tekstu. Poprawię w najbliższej przyszłości. Santa Fe. Miasto na pozór spokojne, ale dochodzi do tragedii, która wywraca życie rodzeństwa do góry nogami. Od teraz muszą radzić sob...