Nieprawdopodobne.

42 3 4
                                    

Victoria

Noc. Cisza. Ciemność. A ja wciąż nie mogę spać. Wciąż rozmyślam nad słowami Anthony'ego. Dlaczego na mnie spadła ta odpowiedzialność? Dlaczego to ja jestem ta Naznaczona? Dlaczego to ja mam w rękach los całego świata? To mnie przerasta. Wiem, że sobie nie poradzę. Rozumiem, że muszę wziąć odpowiedzialność za rozpętanie wojny, ale w życiu nie pomyślałabym, że jestem zapisana w przepowiedni. Nie potrafię w to uwierzyć. To że moje pochodzenie jest związane z Indianami, nie oznacza, że przepowiednia musi dotyczyć akurat mnie, prawda? Nie wiem już, co mam myśleć. Z dużo jak na mnie.

Nie daję rady. Wstaję z łóżka i poprawiam za dużą, białą bluzkę. Otwieram drzwi i wychodzę z pokoju. Schodzę po schodach do salonu. Podchodzę do kuchni i nalewam sobie wody, po czym siadam na kanapie i przyciągam nogi do siebie. Nie zmrużę już oka. Za dużo emocji we mnie buzuje. Popijam powoli wodę. Myślami jestem teraz przy rodzicach. Jak bardzo potrzebuję teraz rad mamy i głaskania po głowie oraz historii taty związanych z naszym pochodzeniem. Strasznie za nimi tęsknię. Nie zauważam nawet, jak łzy spływają mi po policzkach. Tak jest zawsze, jak myślę o nich. Bardzo bym chciała ich teraz przy sobie, by dodali mi otuchy i pomogli, ale wiem, że to jest nierealne. Nie zwrócę życia umarłym. To przekracza moje możliwości. Tylko Bóg ma taką moc. Ja jestem zwykłym śmiertelnikiem z niezwykłym zadaniem. Czy to logiczne?

Nagle coś poruszyło białymi zasłonami przy oknach, mimo że były zamknięte. Jakby wiatr wpadł do mieszkania. Teraz wypycha mnie z kanapy. Ostrożnie wstaję i daję się prowadzić. Siła kieruje mnie do drzwi wyjściowych. Waham się, lecz nie mam zbytniego wyboru. Wychodzę na zewnątrz. Czuję silniejszy podmuch wiatru, a pod bosymi stopami zimne kafle schodów. Swobodnie zefir błądził między moimi czarnymi włosami. Pozwoliłam mu na to. Niewidzialna siła popycha mnie do bramy. Idę ostrożnie, otulona srebrnymi ramionami księżyca. Przechodzę przez bramę i wkraczam na teren wojskowy. Zefir prowadzi mnie między różnymi strefami. Mijam wiele różnych budynków w tym Środkowy Budynek. Jestem ciekawa, dokąd prowadzi mnie wiatr. W końcu dochodzę do muru, w którym jest metalowa brama. Lekki podmuch otwiera ją i pcha mnie za nią. Serce mi przyspieszyło, gdy zobaczyłam oświetloną łąkę, a na niej nagrobki. Nie rozumiem, o co chodzi. Dlaczego się tu znalazłam? Mimo wielu wątpliwości, idę dalej, stąpając po mokrej od rosy trawie. Błądzę wśród wielu nagrobków, widząc wiele znanych mi nazwisk. Marszczę delikatnie brwi.. Przecież to moja rodzina. Praktycznie całkowicie to są moi przodkowie. Jakim cudem wszyscy się tutaj znaleźli? Czytam przelotnie mienia tych ludzi, gdy nagle czuję dziwne wibracje w powietrzu. Kieruję wzrok w stronę źródła i zauważam dwie smugi światła na jednym nagrobku. W głębi duszy wiem, co to. Pędzę do nich, uważając po drodze, by się o nic nie potknąć. Ból fizyczny przeszywa całe moje ciało, ale nie daję za wygraną. Nie powstrzymają mnie nawet obrażenia. Muszę tam dobiec.

Pali. Piecze. Swędzi. Ból jest niemiłosierny. Jednak jestem już prawie. Tak blisko, ale coś wytrąca mnie z równowagi. Czuję, jak tracę grunt. Padam na ziemię. Trawa ochładza moją rozpaloną ranę. Odczuwam ulgę. Podnoszę głowę, ale nic już nie widzę. Jedynie srebrny blask rzucany przez pełnię księżyca. Smugi światła zniknęły, co bardzo mnie zasmuciło. Myślałam, że to oni. Może jednak mi się wydawało? Nie mam siły wstać, a rosa daje mi ukojenie. Zostanę tu. Pójdę, jeśli wrócą mi siły.

Alessia

Nowy dzień, nowa historia. Przeciągam się i wstaję z łóżka. Wchodzę na przestrzeń zaznaczoną okręgiem na podłodze i po chwili jestem już gotowa. Koszulę nocną w odcieniu brudnego różu zastąpiono białym kombinezonem bez rękawów. Włosy upięto w roztrzepanego koka z wypadającymi pasemkami. Jestem w domu, ale również w pracy i muszę dobrze wszędzie wyglądać. Nie mam bzika na punkcie wyglądu, ale o siebie trzeba dbać. A dzisiejszy dzień zapowiada się na pełny przygód. Jestem ciekawa, jak moi podopieczni czują się po pierwszej nocy w tym miejscu. Zeszłam do wspólnej jadalni dla wszystkich Strażników. Nie żywimy się powietrzem, my także musimy jeść.

Dziewczyna z ulicy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz