Victoria
Czuję lekkość, tak jakbym lewitowała. Nie rozumiem do końca, dlaczego tak jest. Nie widzę nic prócz ciemności, która otacza mnie ze wszystkich stron, tak samo jak cisza. Lewituję w nicości. Pustka przechodzi przez moje ciało, zostawiając nieprzyjemny chłód. Tak, jakby cały świat o mnie zapomniał, a ja z każdą minutą znikam. Jednak mam wrażenie, że coś mnie tu jeszcze trzyma. Ktoś o mnie pamięta i nie pozwala mi odejść. Nie pozwala, by stała mi się krzywda. Ktoś, kto.. mnie kocha. Ktoś, kogo odzyskałam. Ale nie mogę wyrwać się z tej pustki. Nie mogę. Jestem zbyt słaba. Ale chcę.. Chcę się stąd wyrwać!
Chris
Mimo zamkniętej bramy, dotarłem z Victorią do miasta pod osłoną zachodzącego słońca, które rzucało wiele cieni. Wielu ludzi zapewne mnie szukało, ale nie udało im się tego dokonać. Najważniejsza jest Victoria i szybko znalazłem drogę do jej domu. Ominąłem strażników strażników i doszedłem do budynku i od razu wbiegłem do środka, nie czekając, aż ktoś mi otworzy drzwi. Kazałem nie powiadamiać nikogo przez System. Mam nadzieję, że posłuchał.. W każdym razie znalazłem jej pokój i położyłem ją w łóżku. Musi odpocząć, wtedy dojdzie do siebie. Ja poczekam. Chwytam ją za dłoń i zamykam oczy.
Mija już tak parę godzin, a ona wciąż śpi. Martwię się o nią. A, co jeśli się już nie obudzi? Co jeśli zapadła w śpiączkę? Co jeśli Biały Posłannik ją zabrał? Nie może. Musi się obudzić
-Vic. Wiem, że mnie słyszysz. Kochanie obudź się. Jesteś silna, dasz radę. Walcz. Walcz i wygraj! Chcę cię tu z powrotem. Chcę widzieć twój uśmiech, twoje oczy z iskrą ognia, twoją siłę. Chcę ponownie poczuć, że nic nas już nie rozdzieli. Nie pozwól, by Biały Posłaniec cię stąd zabrał. Walcz! – mówię cicho. Całuję ją w czoło i wstaję. Zajdę do kuchni na chwilę. Może wróciła już ekipa. Muszę im to wszystko wyjaśnić. To całe zniknięcie, ta cała sytuacja, mój tutejszy pobyt. Na pewno wszyscy mają wiele pytań, co do mnie i mojej rzekomej śmierci.
Alessia
Zastanawiające jest ostatnie zachowanie Vivtorii. Jakby czasem nie miała na nic ochoty ani siły. Tak jakby pewnego razu coś zabierało jej całą chęć do życia. Martwię się o nią, bo jednak ma na swych barkach ogromny ciężar. Mimo to powinna znaleźć w sobie motywację do działania. Chociaż w ludzkiej egzystencji jest wiele chwil, gdzie traci się wiarę w to, co się robi. Może właśnie teraz z nią tak jest?
Czasem zastanawiam się nad życiem śmiertelników. Strażnicy mówią, że jest takie nudne, ale patrząc na ich życie, zmartwienia, smutki, chwile słabości, ale także szczęście oraz radości dochodzę do wniosku, że wcale tak nie jest. My tak naprawdę nie mamy pojęcia, jak ludzie sobie radzą z trudami życia codziennego. Jestem pewna, że gdybyśmy znaleźli się w sytuacjach, w których oni są często, nie wiedzielibyśmy, jak mamy sobie z tym poradzić i zapewne prosilibyśmy Boga o pomoc. A to nie na tym polega, by iść na skróty. Należy kierować się rozsądkiem i sercem, by przejść najcięższy i najtrudniejszy dystans. Gdy się przejdzie taki szmat drogi, dopiero po czasie zauważa się, ile byliśmy w stanie zrobić, żeby znaleźć się tu, gdzie aktualnie się znajdujemy. Dopiero wtedy cały trud ma jakikolwiek sens. Tylko wtedy możemy rozumieć słuszność naszych decyzji. Dlatego warto iść do swego celu przez najbardziej skomplikowaną drogę. Bo to, co łatwo się dostaje, jeszcze łatwiej się odrzuca. Należy o tym pamiętać. Ludzie nie mają wcale takiego nudnego życia. Wystarczy się im tylko przyjrzeć i się od razu to rozumie. W każdym razie trzeba wracać do swoich zajęć. Za dużo czasu przeznaczyłam na te głębokie przemyślenia.. Która to godzina? O nie! Już po południu, a ja jeszcze nie poszłam do niej, by ją „przyprowadzić" na zajęcia. Tak naprawdę tylko znajduję wymówkę na jej kolejny słaby dzień, by zanieść to do naczelnego. Na szczęście zawsze wszystko idzie po mojej myśli. Reguły mi w tym pomagają, ponieważ w paragrafie 129 jest napisane, że „Żaden z osób zewnętrznych nie ma prawa do zmuszenia nikogo z podopiecznych do zajęć, jeśli przedtem opiekun nie wyrazi na to zgody". To bardzo ułatwia moją pracę. W każdym razie muszę do niej zajrzeć dla świętego spokoju. Zabieram swoją teczkę i wstaję od biurka, przy okazji poprawiając biały kombinezon. Wychodzę z budynku i zmierzam do Bramy, by w końcu znaleźć się przed drzwiami ich mieszkania. Pukam, po czym od razu wchodzę. Zauważam ich wszystkich w salonie. Są skupieni wokół jednej osoby. Przechylam głowę i prawie nie straciłam równowagi. Przecież to.. Chris. Jak on się tu znalazł!? Przecież to niebezpieczne dla nich wszystkich. Muszę to wyjaśnić. Jednak powstrzymuję się od wezwania żołnierzy. Na razie sama to załatwię.
CZYTASZ
Dziewczyna z ulicy.
Fantasy• Wciąż szkic, więc proszę, nie patrz na literówki i błędy w spójności tekstu. Poprawię w najbliższej przyszłości. Santa Fe. Miasto na pozór spokojne, ale dochodzi do tragedii, która wywraca życie rodzeństwa do góry nogami. Od teraz muszą radzić sob...