Victoria
Śniąc na jawie, jednocześnie nie móc zasnąć. Tak właśnie mija już któraś z kolei noc.. Na co dzień chodzę niewyspana, a na treningach nie mam siły na obronę przed atakami. Wszystko mnie rozprasza, drażni i sprawia, że moje ciało ogarnia strach i pojawiają się dreszcze.. Choćbym chciała, nie mogę spać spokojnie, ponieważ budzę się co godzinę przez koszmary, które wciąż pokazują Lenę całą we krwi. Zasypiam nad ranem dopiero, gdy Chris przyjdzie do mnie, słysząc moje krzyki. Choć nie zawsze krzyczę. Czasem jest tak, że patrzę w sufit mając w głowie pustkę, a czasem rozmyślając nad swoim przeznaczeniem. Widząc przez ogromne okna, jak niebo staje się jaśniejsze, wstaję i idę do pokoju Chrisa. Kładę się obok, przytulam się do niego i dopiero wtedy zasypiam spokojnie. Dlaczego nie śpicie razem, ktoś by zapytał. Dlatego, że od momentu, gdy zaatakowałam Lenę, nie chcę zrobić nikomu krzywdy i chcę przebywać w samotności, póki moje poczucie winy nie przejdzie. Wiem, że z nią jest już dobrze, ale wciąż jest to dla mnie trudne. Gdybym zareagowała znacznie szybciej, nie przeszłaby przez to całe piekło. Mówili mi, że nie mam obarczać się tym brzemieniem, ponieważ nie miałam na to wpływu. Jednak uważam inaczej. Gdyby nie spokrewnienie z Wojownikami Czarnej Krwi, nie doszłoby do tej tragedii. Gdyby.. Gdyby..
Dlatego czuję się winna.. Nie poradzę sobie z tym wszystkim. Jest to dla mnie zbyt trudne.. Zależy ode mnie los świata, a ja własnej przyjaciółki nie potrafiłam obronić. Dlaczego to na mnie padło?! Czyż za mało przeszłam w życiu, by zostać tak ukaraną?!.. A może to właśnie jest mi pisane? Przyjęcie całego cierpienia, jakie ofiaruje mi świat? Może właśnie padło na mnie, by cała niesprawiedliwość i cierpienie zebrało się wokół mnie, i zniknęło raz na zawsze, a świat opanowałby spokój. Świetnie.. Naprawdę ciekawie zapowiada się moja najbliższa przyszłość.. Wracając.
Długo nie potrafię wytrzymać bez czyjejś obecności, szczególnie, gdy sumienie dopada mnie w środku nocy. Czekam, aż koszmary miną i dopiero przy Chrisie nad ranem jestem w stanie zasnąć. Jednak nawet z nim sen jest płytki. Teoretycznie śpię, ale wciąż czuwam. Wstaję wraz z nim, a to najczęściej dzieje się po 3-4 godzinach od momentu, w którym do niego przyszłam. Mimo zmęczenia, boję się zasnąć, bo nawet w ciągu dnia koszmary łapią mnie w swoje szpony, z których wyrywa mnie dopiero ktoś spoza mojej głowy. Gdyby nie któreś z moich przyjaciół, wciąż tkwiłabym w tych mrocznych scenariuszach. Chodzę na różne terapie, które mają mi pomóc, ale rezultatów nie widać. Strażnicy są zaniepokojeni moim stanem. Boją się, że te koszmary wykończą mnie i psychicznie, i fizycznie, i że nie będę w stanie dopełnić przeznaczenia. Mam to na uwadze, lecz nie potrafię zapanować nad snami. Dominują mój umysł, gdy tylko ciało zasypia, a wtedy nie mam jak się obronić, bo moja podświadomość jest zbyt słaba na walkę. Wewnętrznie czuję, że długo tak nie pociągnę, że w końcu to przemęczenie, ta słabość i uległość wyjdą na światło dzienne, a wtedy ukażę swą słabą stronę wrogom. Muszę nad tym popracować, ale nie wiem jak. Nie wiem, jak mam pozbyć się prześladujących mnie koszmarów. Nie wiem.. A może? A może właśnie oni będą w stanie mi pomóc. Może właśnie oni będą znali drogę do wyjścia. Może właśnie oni zakończą moje wewnętrzne cierpienie. Może.. Ale muszę to sprawdzić.
Nie czekając już dłużej, wyskakuję z łóżka w białej koszulce i szarych szortach, i czym prędzej biegnę do drzwi. Omijam co drugi stopień i w ciągu pięciu sekund znajduję się na parterze naszego mieszkania. Zimne kafle dotkliwie przechodzą przez stopy, ale nie potrafię się teraz na tym skupić. Biegnę do drzwi, które są jedyną barierą, odgradzającą mnie od mojego celu. Pewna radość zapala iskierki w moich oczach, a niepewność przyspiesza rytm serca. Wszystko ze sobą współpracuje. Już prawie jestem przy drzwiach, gdy nagle one się otwierają. Od razu się zatrzymuję, a przede mną stoi czarna postać otulona czarnym dymem. Mam wrażenie, że gdzieś już ją spotkałam, ale nie mogę sobie przypomnieć. Najdziwniejsze jest to, że ta postać czeka, nie przechodzi przez próg, a dym odbija się od framugi drzwi, jakby była tam niewidzialna zasłona. Coś się dzieje.. Czuję dziwne kłucie gdzieś pod sercem.. Co jest?!.. Postać ściąga kaptur, ukazując sięgające obojczyków kruczoczarne fale, ciemne brwi i lekki zarost. Jego czarne tęczówki natomiast otoczone są jasną obwódką, która nadaje mu pewnej grozy. Na prawej kości policzkowej widnieje poczwórna spirala, występująca w kulturze Celtów. Spirale tego samego pochodzenia ma Chris na rękach. Co wspólnego mogą mieć ci dwaj? Zastaa.. Co się dzieje? Zaczynam widzieć jak przez mgłę, a mój umysł dominuje znów ta ciemna strona. O nie! Ta postać to Wojownik Czarnej Krwi! Nie, nie nie! Vic walcz. Nie pozwól się zdominować. Nie!
CZYTASZ
Dziewczyna z ulicy.
Fantasía• Wciąż szkic, więc proszę, nie patrz na literówki i błędy w spójności tekstu. Poprawię w najbliższej przyszłości. Santa Fe. Miasto na pozór spokojne, ale dochodzi do tragedii, która wywraca życie rodzeństwa do góry nogami. Od teraz muszą radzić sob...