KUKURYKUUU!!
Obudziło mnie pianie... koguta? To oni tutaj mają zwierzęta? Dobra, nieważne, później się tym zajmę.
- Caaaaamiii!!!!! - rany, jaki on jest wkurzający.
- Czeeeego?
- Wstawaj!
- Minho, chcę spać! Zostaw mnie w spokoju narwańcu!
Nakryłam się po same uszy i włożyłam głowę pod poduszkę. Spać. Trzasnęły drzwi, a odgłos kroków na korytarzu powoli się oddalał. Co za ulga! Spokój... Nagle ktoś brutalnie ściągnął ze mnie kołdrę. Jęknęłam i po omacku starałam się ją znaleźć.
- Aaaaaa!!!! - wrzasnęłam na cały głos (i mogę się założyć, że słyszeli mnie na drugim końcu świata), bo ktoś oblał mnie lodowatą wodą. Usiadłam w tempie błyskawicy i złym wzrokiem spojrzałam na tego palanta Minho trzymającego kubeł, którego zawartość jakimś dziwnym trafem znalazła się na mnie. Jeszcze się szczerzył, zadowolony z siebie, że mu się udało wyciągnąć mnie z ciepłego, wygodnego łózia. Co za gość!
- Dobra, idź sobie, muszę się przebrać - znów prawie siłą wypchnęłam Azjatę za drzwi.
- Ogay, ale pamiętaj, masz 5 minut! Jeśli po tym czasie nie zejdziesz na dół, to chyba postaram się o następne wiadro! - zdążył jeszcze krzyknąć zanim zamknęłam mu drzwi przed nosem.
- Phi!
Wstałam i przejrzałam zawartość walizki. Na dziś postanowiłam włożyć te same spodnie, a na górę narzuciłam luźniejszą bluzkę w cienkie czarno-białe paski z rękawami trzy czwarte. Na nogi obowiązkowo wygodne czarne adidasy. Przeczesałam włosy szczotką i zostawiłam rozpuszczone. Wyjęłam z torby szczoteczkę i pastę. Zaczęłam się rozglądać. Gdzie tu jest... o, jest umywalka! Doprowadziłam moje uzębienie do stanu użytkowania. Zerknęłam przelotnie w lustro. Lepiej.
Już miałam wyjść, ale moją uwagę przykuła dosyć duża butelka wody. Wzięłam ją do ręki i zaśmiałam się diabolicznie. Teraz to Pan Azjata zaliczy kąpiel. Jestem na 100% pewna, że mu nie zaszkodzi.
Otworzyłam powoli drzwi i cichutko zeszłam po schodach na dół. O, stoi przy wyjściu! Jak świetnie się składa. Podkradłam się do niego jak ninja, odkręciłam korek i, wciąż demonicznie się śmiejąc (ale w duchu, żeby się nie zdradzić) przechyliłm butelkę nad jego głową. Podskoczył jak oparzony, drąc mordę, a ja, już bez oporów rechocząc wlałam mu resztkę wody z koszulkę.
- Jeeeezus Maria!!!!
- Czyżby prysznic się zepsuł? - zapytałam niewinnie. - Bo jakoś dziwnie reagujesz na wodę.
Odwrócił się do mnie z grymasem na twarzy i niebezpiecznym błyskiem w oku. Trzeba wiać, pomyślałam i rzuciłam się do ucieczki. Biegłam przez zieloną przestrzeń w stronę przerwy w ogromnym murze. Oglądali się za mną ludzie. Potem się będę nad tym zastanawiać i zwiedzać. Jak na razie miałam jeden cel: umknąć przed gniewem mokrego Azjaty. W połowie drogi do celu poczułam, że ktoś łapie mnie w talii i po chwili zostałam brutalnie przerzucona przez ramię Minho. Zaczęłam kopać na oślep, ale on tylko przytrzymał mi nogi, tym samym mnie na dobre unieruchamiając.
- Pomoocy! - krzyczałam, ale on nie zwracał uwagi na moje jęki, tylko niezbyt delikatnie położył - a raczej rzucił mnie - na trawę w pobliżu zielonego lasku.
- Teraz to się policzymy - zabrzmiało groźnie.
- Nieee..! Hahah.. Min..ho! Przestahahahań!! - no może dziwnie to zabrzmiało, ale na swoje usprawiedliwienie przedstawiam fakt, że ten bezczelny koleś zaczął mnie bez litości łaskotać. Tak głośno się śmiałam, że po chwili do miejsca moich tortur dobiegł zdyszany Newt, żeby zobaczyć, co się stało.
- Świeżuchu...! Co jest? Minho?! - ale nie doczekał się odpowiedzi, bo Minho był nadal zajęty zemstą (czyt. łaskotaniem - jestem pewna, że za punkt honoru postawił sobie załaskotanie mnie na śmierć), a ja śmianiem się, bo nic innego nie mogłam robić. Jestem twardą, niezależną kobietą, która nie da sobie w kaszę dmuchać, ale z łaskotkami nie wygrasz. No peszek.
- Minho!! - podziwiam Newta, nie poddaje się chłopina. W końcu dał sobie spokój i zawołał - Will!!! Rusz się i pomóż mi rozdzielić tych popikoleńców!
Chwilę później obok niego pojawił się chłopak, ok. siedemnastoletni, wysoki, dobrze zbudowany (trochę bardziej od Newta, trochę mniej od Minho). Miał kruczoczarne włosy i piękne ciemnoniebieskie oczy, podobne do moich, ale na swój sposób dużo ładniejsze. Stanął koło Newta, lustrując mnie przenikliwym spojrzeniem cudnych oczu. Szepnął coś do blondyna. Po chwili Newt odszedł, a zaraz potem wrócił z wielkim kubłem wody, która wylądowała na torturującym mnie Azjacie. Ten wrzasnął i odskoczył, a wtedy Will pochylił się i szybko mnie podniósł. Odwróciłam się do niego. Gdy się wyprostowałam, sięgałam mu do ucha.
- Cześć Njubi, Will jestem, a ty? - przedstawił się wyciągając dłoń.
- Camille - odpowiedziałam ściskając podaną rękę.
- Człowieku, jaka Camille? - żachnął się Minho, który już zdążył wrócić z pogoni za Newtem. - Mów jej Cami, jak wszyscy.
- Od kiedy jesteś w liczbie mnogiej? - odparowałam z satysfakcją przyprawiając tym samym Willa i Newta o napad śmiechu.
- Od zawsze - wystawił mi język. - Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Cami - dodał złośliwie akcentując ostatnie słowo, przez co chłopcy, którzy dopiero co zdołali się uspokoić, zaczęli znów rechotać. Przyglądałam im się krytycznie.
- Dobra, Cami - zaczął blondyn ocierając łzy śmiechu. - teraz pójdziemy paczką na stołówkę i zobaczysz jakie cuda wyczynia Patelniak z żarciem.
Patelniak? No, okey.
- A wycieczka? - spytałam.
Chłopcy spojrzeli po sobie i odpowiedzieli równocześnie:
- PO OBIEDZIE!
***
Mam drugi rozdział. Tym razem postanowiłam dodać do tego smęta trochę humoru. I tak mi się nie udało Xd. Buźka :*
CZYTASZ
Fearless||TMR
FanficBiegłam. Myśl, nakazałam sobie w duchu. Oddychaj. Obejrzałam się przez ramię i w ciągu sekundy moje opanowanie diabli wzięli. To było tuż za mną. I zbliżało się w zatrważającym tempie. Gdzie są moi przyjaciele, kiedy akurat są potrzebni?! Dotarłam d...