- Cześć Jem! - zawołałam, gwałtownie wpadając do sali chorych w Bazie i przy okazji doprowadzając Opiekuna Plastrów do stanu przedzawałowego.
- Cami! - spojrzał na mnie z wyrzutem. - Jak mogłaś?
- Widziałeś może Willa? - zapytałam szybko, ignorując jego oburzenie.
- Niee. Nie widziałem go od rana. Zaszył się gdzieś w lesie.
- Dlaczego?
Chłopak podrapał się nerwowo po karku.
- Wiesz, chyba Gally przypadkiem dowiedział się o waszej wycieczce do Labiryntu i całkowicie przypadkiem wygadał o tym Willowi.
-COO?! - byłam w szoku. A to wredna szmata z tego Gally'ego (dedykowane dla Oliwii😊)
Z miejsca wybiegłam z Bazy i, nie zważając na krzyki Jema, skierowałam się sprintem w stronę lasu. Na coś się jednak przydała ta cała bieganina w Labiryncie - teraz przynajmniej nie miałam zadyszki.
- Will! Will! WILL!! - darłam się na całą Strefę, ale odzewu nie było.
Przestraszona nie na żarty, skierowałam swoje kroki w stronę naszego namiotu.
- Will! - wpadłam na polankę, rozglądając się dookoła. - To nie jest śmieszne! Boję się o ciebie!
- Myślisz, że ja się nie bałem jak tak zupełnie beztrosko pobiegłaś sobie z Minho do Labiryntu?! - w górze rozległ się głos, a po chwili z drzewa za mną zeskoczył mój przyjaciel.
Poczułam, że z oczu zaczynają mi kapać łzy. Podbiegłam do chłopaka i rzuciłam mu się na szyję.
On jednak odsunął się i spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Zawiodłem się na tobie, wiesz?
- Will, ja... - chciałam mu wszystko wytłumaczyć, ale mi przerwał.
- Nie chcę tego słuchać Camille. Nie ogarniasz, jak bardzo się zamartwiałem?! Kiedy ta szuja powiedziała mi, że Minho miał czelność wziąć cię w tamto miejsce, omal nie zatrzymało mi się serce. - Przerwał wywód i zerknął na mnie podejrzliwie: - Może mi jeszcze powiesz, że spotkaliście jedną z tych keatur, hmm?
- No... tak - przyznałam od razu, bo gdybym spróbowała skłamać lub choćby nagiąć lekko prawdę, to Will od razu by wiedział. Zobaczyłem to w twoich oczach. Kłamstwo odbija się w nich jak w lustrze powiedział mi kiedyś.
Teraz obserwowałam, jak twarz Willa z sekundy na sekundę robi się coraz bardziej i bardziej czerwona. Jeszcze trochę i zaczęły by mu z uszu wylatywać kłęby szarego dymu.
- Zabiję tego krótasa! - wybuchnął czarnowłosy, a ja wiedziałam, że muszę coś zrobić, i to prędko, bo Will spełni swoją groźbę na 100%.
Załapałam go za rękę i przytuliłam mocno. Tym razem mnie nie odepchnął. Otulił mnie szczelnie ramionami, kładąc brodę na moich włosach.
- Gdyby coś ci się stało...
- Ale nie stało.
Staliśmy tak chwilę, przyklejeni do siebie.
- Will?
- Hm?
- Muszę z tobą porozmawiać.
Bez słowa otoczył mnie ramieniem i zaprowadził do namiotu. Wiedziałam, że on mnie zrozumie. Usiedliśmy.
- No więc? - spojrzał na mnie wyczekująco. - O co chodzi?
- No więc... - opowiedziałam mu całą historię. O tym jak Minho błagał Alby'ego, o zabawnej przerwie, o spotkaniu z Bóldożercami, o Thomasie i o tym, co mi powiedział.
Gdy skończyłam, otaksowałam go wzrokiem w oczekiwaniu na jego reakcję.
Długo nie odpowiadał, więc zaczęłam mu się przyglądać. Patrzyłam na jego przygarbioną sylwetkę, na twarz, na którą opadły jedwabiste, czarne jak noc włosy, na oczy okolone czarnymi rzęsami, na wydatne kości policzkowe, kształtny nos i pełne różowe usta, na zarumienione policzki. Jem miał rację - faktycznie jesteśmy trochę podobni. Will mógłby być moim starszym bratem i tak go traktuję. I jest mi źle, kiedy się na mnie gniewa.
W końcu podniósł głowę i zerknął na mnie spod powiek.
- Nie żebym ci nie wierzył czy coś, ale jesteś pewna, że nie upadłaś na głowę, uciekając przed Bóldożercą?
Wciągnęłam gwałtownie powietrze.
- Tak! Jestem pewna i ... - urwałam, bo zdałam sobie sprawę, że Will się uśmiecha. A to podła gnida!
- Przepraszam no - pokajał się.
Podniósł się z klęczek i, zgięty wpół, wyszedł z namiotu. Ja podążyłam za nim.
Gdy tylko wystawiłam głowę ze środka, spadła na mnie kupa liści. Spojrzałam w górę, moje oczy ciskały błyskawice.
- Masz 5 sekund na ucieczkę. - Chłopak zrobił minę wyrażającą głębokie przerażenie. - Raz... Dwa... Pięć! - wrzasnęłam i rzuciłam się na niego, zaczynając go łaskotać.
- Ejj hah, nie po-powiedziałaś trzy hahah i cztery! - wykrztusił Will.
- Życie.
Po chwili poczułam, jak coś, a raczej ktoś, łapie mnie w talii i podnosi w górę.
- Uciekaj stary - usłyszałam głos pewnego irytującego Azjaty. - Jeśli ci życie miłe.
Willowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Pozbierał się z ziemi i pędem ruszył w kierunku Bazy, zapewne pożalić się na mnie Jemowi.
Z pewną trudnością odwróciłam głowę i spojrzałam krzywo na Zwiadowcę.
- Postaw. Mnie. - wycedziłam powoli.
Trzeba mu to przyznać, że choć jest wkurzający i przekorny, 2 sekundy później moje stopy poczuły twardy grunt. Ale nadal mnie trzymał.
- Czy byłbyś łaskawy mnie puścić, Lordzie Minho?
- A może jednak bym cię odprowadził? - zaproponował, uśmiechając się zawadiacko. - Ściemnia się, a wiem z własnego doświadczenia, że o tej porze po Strefie kręci się mnóstwo sztamaków, myślących niekoniecznie o niebieskich migdałach.
- Przecież dopiero południe - zaoponowałam zdezorientowana.
- Nie, moja droga - już wieczór.
Serio?? Gadałam z Willem kilka godzin?? Mission Impossible na dziś complete.
Po usilnych naleganiach Azjaty, zgodziłam się w końcu, dla świętego spokoju.
Gdy znaleźliśmy się pod moim pokojem, Minho pochylił się i szepnął mi do ucha:
- Dobranoc Cami.
Potem pocałował mnie w policzek i bezszelestnie odszedł.
A ja 10 minut później nadal stałam w tym samym miejscu, próbując rozkminić, dlaczego świat nagle stał się taki piękny.
***
Witajcie moi Streferzy! I co wy na to? Jesteście za Minhmi? (nie miałam pomysłu na parring - prawda. Pomysły mile widziane). Przepraszam za długą nieobecność, ale druga klasa gimnazjum jest bardziej niż wymagająca. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się wstawić nowy rozdział. A tymczasem... Buźka :*
CZYTASZ
Fearless||TMR
FanfictionBiegłam. Myśl, nakazałam sobie w duchu. Oddychaj. Obejrzałam się przez ramię i w ciągu sekundy moje opanowanie diabli wzięli. To było tuż za mną. I zbliżało się w zatrważającym tempie. Gdzie są moi przyjaciele, kiedy akurat są potrzebni?! Dotarłam d...