- Minho? Minho! - woła mała dziewczynka, może siedmioletnia. - Newt? - Minho? Newt?
- Tu jestem - odpowiada jej wysoki blondyn, mniej więcej w jej wieku. - O co chodzi?
- Pani Kanclerz kazała mi z wami przyjść do jej gabinetu, ale ja nigdzie nie mogę znaleźć tego idioty. - skarży się mała. - MINHO!!!
Drzwi w korytarzu otwierają się i z pokoju wychodzi Azjata, trochę starszy od reszty towarzystwa. Rozgląda się nieprzytomnie. Po chwili zauważa dziewczynkę i Newta.
- Cami, do jasnej ciasnej, mówiłem, że śpię. Lepiej, żebyś miała dobry powód, że wyrwałaś mnie z takiego pięknego snu. - Cami??? To ja??
- A niby co ci się śniło? - pyta sceptycznie Newt.
- Gally na różowym jednorożcu.
- To ma być piękny sen?! Raczej jakiś koszmar!
- Yhm - chrząka dziewczyna -Nie chcę przerywać tej jakże interesującej rozmowy, ale nie ma na to teraz czasu. Musimy iść do Paige.
- A czego ta baba od nas znowu chce? - pyta nagle zirytowany Minho.
- Nie wiem. Kazała przyjść.
- To chodźmy i się dowiedzmy - proponuje Newt wzdychając.
Po kilku minutach marszu zatrzymują się przed dużymi, białymi drzwiami. Cami (we wspomnieniach będę pisała w 3 osobie ~ od autorki) puka. Drzwi otwierają się niemal w tym samym momencie prawie zwalając dziewczynkę z nóg. Wychodzi z nich mocno zbulwersowana kobieta. Jest wysoka, ma hebanowe włosy i oczy koloru pochmurnego nieba.
- I pamiętaj, że cię ostrzegałam! - krzyczy na odchodnym i trzaska drzwiami. Dostrzega dzieci. - Ojej, przepraszam skarbie.
- Okay. Coś się stało, mamo? - pyta mała Camille. MAMO?? Czy to moja mama?
- Nic złego. Ale idźcie już. Będę we wschodnim skrzydle, w razie gdybyś mnie potrzebowała - po tych słowach odchodzi.
Dzieci patrzą po sobie i Newt puka ponownie.
- Proszę.
W pokoju, za ogromnym, dębowym biurkiem siedzi kobieta, około cztredziestoletnia, z włosami koloru miodu spiętymi w ciasny kok. Ma na sobie biały uniform.
- Chciała nas pani widzieć, pani Kanclerz - mówi Cami. - O co chodzi?
- Już o nic. Możecie iść.
Dwóch chłopców i dziewczynka wychodzą z pokoju. Zanim zamknęły się drzwi, słyszą jeszcze:
- Pamiętajcie moi drodzy, DRESZCZ jest dobry.
Poderwałam gwałtownie głowę prawie przyprawiając Jeffa o atak serca. Rozejrzałam się dookoła zdezorientowana. Leżałam przed Południowymi Wrotami, teraz zamkniętymi. Nade mną pochylał się Plaster. Dalej Newt nerwowo dreptał po trawie, a koło niego siedział oparty placami o mur Minho.
- Camille? - blondyn zauważył moje przebudzenie jako pierwszy. Zwrócił się do mnie pełnym imieniem. To źle wróży. - Wszystko w porządku? - spytał zaniepokojony.
- Tak, tylko trochę boli mnie głowa.
- Nie dziwne. Z tego co wiem, padając, uderzyłaś makówką o beton - wyjaśnił Minho, ale jego spokojny głos lekko drżał. Nagle nastąpił wybuch. - Dziewczyno no! Myśmy tu przez ciebie umierali ze strachu! Nie mdleje się tak ot, w środku rozmowy! - podszedł szybko i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku. Miło mi się zrobiło, więc oddałam przytulasa. Po tej ckliwej chwili delikatnie wyswobodziłam się z objęć przyjaciela i wstałam.
- Cami? Czemu jesteś taka blada?
- Widziałam nas, Newt - odpowiedziałam cicho.
- Co? Jak?
- Byliśmy dziećmi - słowa same się znalazły. - Mieliśmy iść do jakiejś pani Kanclerz. Spotkaliśmy moją mamę - głos mi się na chwilę załamał - a potem ta Kanclerz kazała nam iść, ale zanim drzwi sie zamknęły powiedziała "DRESZCZ jest dobry".
Newt zbladł.
-Wspomnienia - wyszeptał. - Znowu.
***
Zaczynam pisać wspomnienia. Dobrze idzie? Przepraszam za nieobecność, ale parę dni nie miałam internetu. Buźka :*
CZYTASZ
Fearless||TMR
ФанфикBiegłam. Myśl, nakazałam sobie w duchu. Oddychaj. Obejrzałam się przez ramię i w ciągu sekundy moje opanowanie diabli wzięli. To było tuż za mną. I zbliżało się w zatrważającym tempie. Gdzie są moi przyjaciele, kiedy akurat są potrzebni?! Dotarłam d...