16. Proste? No co wy...

235 13 2
                                    

Polecam posłuchać piosenki z mediów 😊

*NEWT*
Szedłem sobie właśnie wzdłuż murów i rozmyślałem nad sensem życia, kiedy usłyszałem krzyki i czyjś głośny śmiech. Oczywiście, tego rechotu nie da się pomylić z niczym.... Will... A skoro Will, to i... Wypadłem zza krzaków i ujrzałem co? No Willa.. Ale nigdzie nie było Cami, którą spodziewałem się ujrzeć. Był za to Minho.. i Jem, który stał z boku i sceptycznie patrzył na ich poczynania. Dopiero po paru krokach zorientowałem się, z czego się śmiali. Z drzewka, dokładniej z gałęzi drzewka, zwisał sobie, głową w dół, Fabien. Był zakneblowany i wyjątkowo zaciekle próbował się uwolnić. Próżny trud. Z doświadczenia wiedziałem, że to przegrana sprawa. Węzły Minho są nierozwiązywalne.
- Eee - przyznaję bez bicia, troszeczkę bałem się zapytać. Dobra, raz Bóldożercy śmierć. - Jem, przyjacielu, najprzytomniejszy z tych tu popaprańców... Wyjaśnij mi, co wy tu właściwie robicie, hmm?
Odpowiedź otrzymałem niemal od razu, aczkolwiek nie od Opiekuna Plastrów. Pełen entuzjazmu Minho postanowił podzielić się ze mną ich światłymi zamiarami.
- No widzisz przecież... - oj, nie podoba mi się ten uśmiech. - Zacieśniamy kontakty z nowym kolegą. To chyba
dobrze, nie?
Spokojnie Newt, ogarnij się, nie masz prawa teraz wybuchnąć śmiechem. Jesteś Zastępcą Przywódcy, a to bardzo poważna robota. Nie rób tego, nie rób tego, nie rób... Purwa no... Zrobiłem.
Jem popatrzył na mnie, jakby spodziewał się po mnie więcej rozsądku (choć i on uśmiechał się pod nosem, patrząc na "dzieło" naszych przyjaciół), a Will i Minho mrugnęli do mnie obaj w tym samym momencie. Niesamowity synchron mają ostatnio. To bardzo zastanawiające.
Koniec końców wszyscy rechotaliśmy jak opętani i dopiero później uświadomiliśmy sobie, że to był błąd, bo nasza i tak już słaba czujność spadła poniżej zera.
Zdałem sobie sprawę z obecności tej małej czarnej furii, kiedy usłyszałem kolejno wściekłe sapanie, a potem nieludzko głośny wrzask​. Bynajmniej nie była to oznaka radości. No cóż, memento mori, jak to mawiali w średniowieczu. Pora umierać. Powoli się odwróciłem. Przede mną, z zadartą lekko głową (gdyby patrzyła na wprost, miałaby oczy na wysokości mojej brody), podpierając się rękami pod boki i niezbyt zadowoloną miną stała, obecnie nie bardzo przyjaźnie nastawiona, Camille. Ojjj, źle z nami. Znaczy źle z nimi powinno być, ale ja też tam stałem i ja też się śmiałem, i pewnie też za to oberwę.
- Cześć czarna furio, jak leci? - Brawo Newt, świetnie. Wewnętrznie przybiłem piątkę ze swoją twarzą.
- Próbujesz być zabawny? - spytała z groźną miną, unosząc brwi ku górze.
- Nie. Zdałem sobie sprawę z głupoty swych słów. (i tutaj inspiracja moim przyjacielem 😂)
- Całkiem słusznie - podsumowała, a potem zwróciła swój morderczy wzrok na Azjatę. I wybuchła.
- Co wy sobie myślicie w ogóle, idioci?!! To on tu jest nowy, trzeba go dobrze przyjąć, żeby się zaklimatyzował, poczuł się na swoim miejscu, a wy co?! Naprawdę brak mi słów, żeby wyrazić swoje emocje w tym momencie! Zawiodłam się na was... wszystkich! - dodała złowieszczo, mierząc spojrzeniem biednego Jema, który przecież zrobił najmniej złego. - A ty co się szczerzysz jak głupi do sera?! - zwróciła się nagle do Minho, który faktycznie uśmiechał się pod nosem, ale ten uśmiech w ułamku sekundy zbladł, gdy chłopak zdał sobie sprawę z powagi swojego obecnego ​położenia.
Camille podjęła swój wywód, a my mogliśmy tylko stać w milczeniu, wysłuchując krzyków i podziwiając ekspresyjność jej gestów, kiedy machała nam rękami przed twarzami (i znowu inspiracja - patrz góra😂🌈). Kilka razy któryś z nas próbował jej przerwać, ale nieskutecznie.
Gdy tak na nas krzyczała, mogłem jej się dokładnie przyjrzeć. Było widać wyraźnie jak na dłoni, że jest przemęczona. Przypomniało mi się, jak Jem ostatnio mi sie zwierzał, że nasza przyjaciółka ma problemy z zaśnięciem. Wszystko to potwierdzało - przekrwione oczy i, dzięki Bogu niezbyt duże, ale jednak, fioletowe worki pod nimi. Teraz doszły do tej listy także zmiany skórne, ponieważ dziewczyna miała jasną cerę i za każdym razem, kiedy się denerwowała, robiły jej się czerwone plamy na szyi i dekolcie. Martwiłem się o nią. Z tym, że ona zdawała się nie zauważać swojego stanu. Ostatnio liczył się dla niej tylko ten Fabien. I szczerze, to czułem się zaniedbany...
Wróciłem jednak myślami do chwili obecnej i zarejestrowałem, że nasza przyjaciółka dała sobie spokój i podeszła do biednego (czujcie ten sarkazm) Francuzika. Przyjrzała się krytycznie sznurowi, prześlizgnęła się wzrokiem po zawieszonym na nim chłopaku, a potem szybkim ruchem przecięła linę swoim nożem. Fabien zwalił się na ziemię jak worek ziemniaków. Najwyraźniej on też nie miał dzisiaj taryfy ulgowej.

*CAMI*
Gdy Fabien spadał, widziałam minę Azjaty. Nieee, no, tak być nie może.. Mam dość.
Minho stał do mnie plecami, więc na migi pokazałam Willowi i reszcie, żeby go jakoś zajęli na chwilę. Podczas gdy on był wręcz adorowany przez trzech zdesperowanych Streferów, ja zgarnęłam z ziemi linę i cichcem obwiązałam mi wokół nóg. Wiedziałam, że tak łatwo się nie uwolnić, bo sam mnie uczył wiązać węzły, oczywiście zanim zdarzyła się ta cała heca. Kiedy skończyłam swoją robotę (nawiasem mówiąc, jestem pełna podziwu dla zdolności aktorskich Newta. Chłopak mistrzowsko zagrał przerażenie, gdy Will specjalnie zaszedł go od tyłu), cicho wstałam, obeszłam Azjatę na około, żeby nie było, że mam z tym coś wspólnego i, trzymając Fabiena za tył koszulki, oddaliłam się na bezpieczną odległość. Oczywiście nie mogłam się przy tym powstrzymać przed potrąceniem Minho, ale to już inna historia. Po kilkunastu krokach odwróciłam się, by obserwować efekty mojej pracy.
Chłopcy naprawdę się postarali. Jem wcześniej zniknął, ale teraz pojawił się z powrotem, niosąc naręcze przypraw, zapewne skradzionych Patelniakowi. No cóż, wyższa potrzeba. Podczas gdy Newt i Will dalej paplali coś bez ładu i składu, a Minho był coraz bardziej skonsternowany, mój Opiekun zakradł się do niego od tyłu i obsypał go pieprzem i solą, polał ketchupem, musztardą oraz majonezem i.. zaraz, zaraz.. skąd on, u licha, wytrzasnął cukier puder? Zresztą, efekt końcowy powalał. Azjata odwrócił się z grymasem na twarzy, na swoje szczęście dość wolno. Jednak to szczęście zniknęło, kiedy chciał się rzucić w pościg za Bogu ducha winnym Jemem. Wtedy do akcji wkroczyła moja lina i Opiekun Zwiadowców rymsnął jak długi na ziemię. Bardzo mu tak dobrze.
Całkowicie usatysfakcjonowana, skierowałam się w stronę szpitala, ciągnąć Francuza za sobą. Humor już mi się polepszył.
***
Hej, hej, hej! Wybaczcie (kolejną!) dłuższą nieobecność... W tym rozdziale jest pełno inspiracji tekstami i zachowaniami mojego przyjaciela (mam wielką nadzieję​, że nie poda mnie za to do jakiegoś sądu 😂). Co prawda, zaznaczyłam tylko dwie, ale nie chciałam już wtrącać się w fabułę. A teraz... enjoy😊. Buźka :*

Fearless||TMROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz