- Dziewczynki, obiad gotowy! - krzyknęła kobieta do dwóch córek bawiących się na zewnątrz.
Niedużo to dało. Dzieci nadal biegały po trawie, śmiejąc się i przekomarzając ze sobą.
- Teresa! Berek! - krzyknął na oko sześcioletni chłopiec, który był niepokojąco podobny do Willa.
Mała czarnowłosa osóbka skoczyła mu na plecy głosno rechocząc. Ten podskoczył, próbując ją z siebie zrzucić.
- Obiaaad! - matka się nie poddawała, jednak nie miała szans na wygraną.
- Cami, idziemy? - spytała jedna z dziewczynek. Wyglądała zupełnie jak Camille, tylko, że miała jasne włosy - poza tym była identyczna.
Mała Cami uniosła się na plecach Willa.
- Okay, ale pod warunkiem, że Teresa, Newt, Will i Minho też będą mogli przyjść.
Kobieta wyraźnie traciła cierpliwość.
- Camille! Helen! Jak chcecie, to zaproście przyjaciół i do domu! - zaraz, zaraz... Helen? To moja siostra?
Poderwałam gwałtownie głowę. Oddychaj, nie panikuj, nakazałam sobie.
- Cami, wszystko gra? - spytał Will, wsadzając głowę do namiotu.
Przytaknęłam, pogrążona w zadumie. Ta cała Helen, na którą wszyscy jechali, która sprawiła im tyle kłopotów, to moja siostra? A jeśli tak, to co się z nią stało?
- Will?
- Tak?
- O co chodzi z Helen?
Zawahał się.
- Dobrze, że zapytałaś mnie, a nie Newta. To drażliwy temat. Na pewno chcesz wiedzieć? - upewnił się. - No dobra. Przyjechała tu jakieś pół roku temu. Była tu pierwszą dziewczyną. Ale coś z nią było na początku nie tak. Bredziła coś, że DRESZCZ jest dobry, że koniec jest blisko. Spędziła u nas, u mnie i Jema, dobry tydzień. To Newt się nią zajmował. Siedział z nią, gadał. Codziennie do niej chodził. Zaprzyjaźnili się. Może nawet bardziej niż zaprzyjaźnili. A potem, kiedy już mieliśmy pewność, że wyzdrowiała, została Zwiadowcą. Biegała z Newtem. Aż pewnego dnia, kiedy mieli badać 6 sektor, wrócili znacznie wcześniej niż powinni. Byli jacyś inni. Zawsze po powrocie byli w dobrych humorach, śmiali się, robili Minho kawały. Ale wtedy nawet się do siebie nie odzywali. Rozeszli się do pokoi i pozamykali. Coś tam się musiało stać. Ale co?
Tego nikt nie wiedział i nikt nie śmiał o to pytać. Wiedzieliśmy tylko my: Minho, Jem i ja. Podobno chłopina ją pocałował. Tak - zaśmiał się, widząc moje wielkie oczy. - Tylko, że to całe love story skończyło się tak szybko, jak się zaczęło. Z tego, co wiem, oddała mu pocałunek, fakt, ale potem nagle go odepchnęła. Upadła na ziemię, zaczęła płakać, krzyczeć, że ona już tak nie może, że koniec nadchodzi. Kiedy się uspokoiła, ruszyli dalej, jak gdyby nigdy nic, Niusiek chciał o tym jak najszybciej zapomnieć. Napatoczyli się na Bóldożercę. Podobno ta kreatura rzuciła się ma Newta, mimo, że Helen była dużo bliżej. Chłopak uciekał, a ona nie zrobiła nic, żeby mu pomóc. Znaczy, ja wiem, że w takiej sytuacji jest mało opcji, ale ona nawet nie kiwnęła palcem. Stała wgapiona w dal, jakby ktoś ją wyłączył. Potem obudziła się i pobiegli do Strefy. - chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi, unosząc rękę. - Cii, to jeszcze nie koniec. Następnego dnia rano wyruszyli. Umówili się z Alby'm, że nie będzie ich góra 2 godziny. Kiedy po 4 godzinach nie wrócili, zaczęliśmy się martwić nie na żarty. Minho, Alby i Jacob - jeden ze Zwiadowców - pobiegli ich szukać. Znaleźli tylko Newta i to w dodatku na wpół żywego. Jacob i Alby wzięli go do Strefy i zanieśli do nas, Minho został jeszcze w Labiryncie poszukać Helen. Nie znalazł jej. Wrócił do Strefy i z miejsca poszedł do przyjaciela. Jem go badał. Newt miał wstrząs mózgu, złamane kilka kości, ale to jego noga najbardziej ucierpiała - pewnie zdążyłaś zauważyć, że utyka. Azjata siedział z nim cały czas. Kiedy chory się obudził, tylko z nim chciał rozmawiać. Powiedział mu wszystko. Byli na rutynowym patrolu w 3 sektorze. Zrobili przerwę, usiedli pod murem, rozmawiali. Tym razem to ona jego pocałowała. Wiesz, objęła go za szyję, on ją przytulił. A potem nagle ona znieruchomiała. Odsunęła się od niego i spojrzała tak jakoś dziwnie. Z odrazą, obrzydzeniem. Spytał co się stało. Wybuchnęła. Zaczęła sie drzeć, że Newt jest zerem, że ona go nienawidzi, bo jest żałosny. Że nigdy by go nie pokochała, bo się go brzydzi. Kiedy o tym opowiadał, miał łzy w oczach. Niby kilka słów, ale Newt jest bardzo wrażliwy i kochał ją tak bardzo, że właśnie w tamtym momencie świat mu się zawalił. Nagle zbliżył się do nich Bóldożerca. Całkiem bezszelestnie. Helen do niego podbiegła, wspięła mu się na grzbiet i... zwyczajnie odjechała, jakkolwiek głupio to brzmi. A Newt stał i patrzył. A potem coś w nim pękło. Pomyślał, że już nie ma po co żyć. Wspiął się po bluszczu na mur i skoczył.
- On chciał się zabić? - wyjąkałam cicho, nie mogąc uwierzyć w słowa przyjaciela. - Przez nią?
- Tak.
- A co się nią potem stało, wiecie?
- Nie, ale czemu to cię tak obchodzi?
Zawahałam się.
- Ale obiecaj, że wysłuchasz do końca i nie wyciągniesz pochopnych wniosków.
- Obiecuję, ale o co chodzi?
- Bo Will... wróciły mi wspomnienia. Helen to moja siostra.
***
Z góry przepraszam, bo nie umiem pisać romantycznych scen. Uprzedzam, że w sobotę wyjeżdżam na wakacje i będę w domu dopiero pod koniec lipca, więc możliwe, że następny rozdział pojawi się w tym czasie. Chociaż może dodam jeszcze jutro albo w piątek, ale to mało prawdopodobne. Ale jestem mega wdzięczna za 116 oczek, może dla niektórych to mało, ale ja, zaczynając pisać to ff nie spodziewałam się, że ktoś będzie to czytał😝 Buźka :*
![](https://img.wattpad.com/cover/72261255-288-k483363.jpg)
CZYTASZ
Fearless||TMR
FanfictionBiegłam. Myśl, nakazałam sobie w duchu. Oddychaj. Obejrzałam się przez ramię i w ciągu sekundy moje opanowanie diabli wzięli. To było tuż za mną. I zbliżało się w zatrważającym tempie. Gdzie są moi przyjaciele, kiedy akurat są potrzebni?! Dotarłam d...