Na początku chciałam coś wyjaśnić. Albo raczej oznajmić. Nieważne. Chcę ogromnie podziękować za każdą gwiazdkę lub pozytywny komentarz. To tak strasznie człowieka motywuje, mówię Wam. Kiedy tu zaczynałam, nie znałam tego uczucia, jak taka szaleńcza motywacja napędza, bo ktoś to czyta, komuś się to podoba i postanowił to powiedzieć. Chyba że tylko ja tak mam? Tak czy inaczej DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERDUSZKA!😘 Ale nie przedłużajmy i zaczynajmy.
*NEWT*
Szedłem sobie spokojnie do pokoju, a tu na samym środku korytarza stoi Cami, jakby nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Gapiła się na drzwi od swojego pokoju, ale chyba jakoś nie kwapiła się, żeby je otworzyć. Przypomniało mi się, jak po tej ich wycieczce do Labiryntu zobaczyłem w identycznej sytuacji Minho. Dziwne.
Po tej chwili poświęconej na wspomnienia, uznałem, że stoję tak zdecydowanie za długo. Otrząsnąłem się więc i podszedłem do aktualnie niemającej kontaktu ze światem dziewczyny.
- Cami? - pomachałem jej ręką przed twarzą, ale nie zobaczyłem większego efektu niż mrugnięcie i nieznaczne poruszenie nosem. - Cami!! Camille!!!
Brunetka w końcu oderwała spojrzenie od drzwi i popatrzyła na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- O co chodzi? Czemu się drzesz? Jest późno - zbeształa mnie szeptem, a ja spiorunowałem ją wzrokiem, starając się zachować godność.
- Oo, no tak, bo to przecież ja sterczę jak słup na samym środku korytarza - odpowiedziałem zirytowany, ale już nie tak głośno.
Dziewczyna triumfowała. Posłałem jej znużone spojrzenie.
- A jak już jesteśmy w temacie, to czemu?
Uniosła brew w wyrazie bezbrzeżnego zdumienia (i tu teraz była inspiracja Haltem ze "Zwiadowców", ale nie wyszła Xd. Kto czytał, daje komentarz!).
- Czemu co?
- Czemu stoisz jak słup soli, zamiast po prostu wejść do pokoju?
- Minho mnie pocałował - wyznała, patrząc na mnie.
Dobra, przyznaję. Po prostu zaniemówiłem. Na chwilę mnie wprost zamurowało. Oczekiwałem wszystkiego, że Gally w końcu się ogarnie, imprezy bożonarodzeniowej z Bóldożercami, wyjścia z tego cholernego miejsca... No wszystkiego. Ale nie tego. Stałem, przygotowany na to, że Cami będzie się wykręcać, tłumaczyć, a tu proszę. No nie spodziewałem się. Tyle w temacie.
- A-ale jak to? - spytałem po dobrych kilku minutach, jednak bojąc się odpowiedzi.
- Znaczy w policzek - zaczęła i od razu spłonęła rumieńcem, a ja schyliłem głowę, żeby ukryć uśmiech, który wpełzł na moją twarz.
- Śmiejesz się - stwierdziła oskarżycielsko, a ja już przestałem sie hamować i szeroko się do niej uśmiechnąłem i od razu zdałem sobie sprawę, że popełniłem duży błąd. Cami zwiesiła ponuro głowę, a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Zreflektowałem się natychmiast, objąłem ją ramieniem, posadziłem na ziemi i zacząłem pocieszać.
- Boże, Camille. Ja nie chciałem. To nie miało... - ona tylko oparła głowę na moim ramieniu, wysłuchując moich beznadziejnych tłumaczeń, wciąż cicho pochlipując.
- Dobra - tylko to jedno słowo.
- Newt, co się ze mną dzieje? Ja nie wiem...
- A ja chyba wiem.
- Co ja robię?
- Kochasz.
*CAMI*
W tym momencie wszystko się zawaliło. Otrzymałam odpowiedź, której tak bardzo się bałam.
- Cami. Miłość to nic złego. Wręcz przeciwnie.
- Ty nie rozumiesz. Ja... On mnie nie kocha - dokończyłam, znowu wybuchając płaczem.
Newt pogłaskał mnie po plecach.
*NEWT*
- Zaczekaj chwilę - podniosłem się z ziemi. - Zaraz wracam.
Potaknęła, wciąż cicho łkając.
Z ciężkim sercem ją tu zostawiłem, ale miałem dobry powód. Ruszyłem w stronę Pokoju Map.
*MINHO*
Siedziałem spokojnie w Pokoju Map razem z Jake'iem i Alekiem, przeglądając mapy z dzisiejszego dnia, gdy nagle przez drzwi wparował z hukiem nie kto inny jak nasz kochany Niusiek. Zatrzymał się przede mną. Oparł dłonie na kolanach, próbując złapać oddech.
- Co jak co, ale kondycji to się po tobie spodziewałem lepszej - skomentowałem.
Newt nie byłby sobą, gdyby się nie odgryzł:
- I kto to mówi? Słyszałem, że młoda nieźle ci dała popalić w Labiryncie.
Uniosłem brew.
- Masz kiepskiego informatora krótasie.
Na twarzy blondyna oczekiwałem dostrzec chociaż ślad uśmiechu, ale widziałem tylko powagę i determinację.
- Nie czas teraz na żarty stary. Ona cię potrzebuje. - Nie wyobrażam sobie innych trzech słów, które wypełniłyby mnie aż tyloma mieszanymi uczuciami.
- Gdzie ona jest? - spytałem szybko.
- Tam gdzie ją zostawiłeś po waszym pamiętnym pocałunku. - Po mojej twarzy przemknął ślad zdumienia. Jednak ten jego informator nie jest taki zły. Chciałem od razu wybiec z pomieszczenia, ale zatrzymała mnie chuda, aczkolwiek silna ręka przyjaciela.
- O co chodzi? - warknąłem.
- Łołoło! Spokojnie! Posłuchaj mnie przez moment. Jest lekko podłamana. - Chciałem mu przerwać, ale skutecznie uciszył mnie ruchem ręki. - Nie jest zła, tylko smutna. - I kolejna udaremniona próba dowiedzenia się czegoś konkretnego. - Ona cię kocha!! Ale myśli, że nie odwzajemniesz jej uczuć. - Zamilkłem na chwilę. Jak ona mogła nie zauważyć, że ją kocham? A podobno dziewczyny widzą takie rzeczy.
- Hej, Romeo! - Newt mną potrząsnął.
- Ja, ja muszę iść! - wybełkotałem i wybiegłem sprintem z Pokoju.
Za sobą słyszałem jeszcze głosy chłopaków, ale nie potrafiłem odróżnić słów z powodu dzielącej nas odległości. W życiu tak szybko nie pędziłem. Biegłem do mojej księżniczki. Zatrzymałem się z poślizgiem przed Bazą. Wbiegłem szybko po schodach na górę. I znalazłem ją. Podszedłem cicho. Spała, oparta o ścianę. Wyglądała tak słodko i niewinnie. Delikatnie wziąłem ją na ręce, zaniosłem do pokoju i położyłem na łóżku. Już miałem wyjść, gdy nagle za plecami usłyszałem jej głos.
- Minho? Zostaniesz ze mną?
W dwóch dużych krokach byłem już przy niej, siedziałem an skraju jej łóżka, głaskałem ją po włosach.
-Zawsze.
***
Welcome (to the Glade) <-- nwm, czy dobrze to napisałam. Więc jeszcze raz: Witam! Wracam (nie było mnie dość długo niestety) z kolejnym rozdziałem. Do jego napisania zainspirowały mnie komentarze pod ostatnim, za które bardzo dziękuję. Bardzo przepraszam za długość, ale pisałam ten rozdział dwa razy. Miałam już świetnie napisane i bum! przy zapisywaniu się usunęło!! Więc sorki! No to do następnego! Buźka :*

CZYTASZ
Fearless||TMR
FanfictionBiegłam. Myśl, nakazałam sobie w duchu. Oddychaj. Obejrzałam się przez ramię i w ciągu sekundy moje opanowanie diabli wzięli. To było tuż za mną. I zbliżało się w zatrważającym tempie. Gdzie są moi przyjaciele, kiedy akurat są potrzebni?! Dotarłam d...