*CAMI*
W dużo lepszym humorze wspięłam się po schodach Bazy na piętro, na którym mieścił się szpital. Przed drzwiami zdałam sobie sprawę z tego, że nadal ciągnę Fabiena za koszulkę, więc go puściłam, mrucząc po francusku przeprosiny i sięgnęłam do klamki.*MINHO*
- Kurde stary... Było tak blisko! - Odwróciłem się do Willa ze zbolałą miną.
- Wiem. Ale było warto? Widziałeś jej minę? Teraz nie będzie się do nas odzywać, wiesz, że tak umie.
Było to nawiązanie do pewnej sytuacji, po której zostaliśmy ukarani brakiem rozmów z Camille. Choć wydaje się to niemożliwe, nie odzywała się do nas przez 2 tygodnie. To były najgorsze 2 tygodnie w moim nastoletnim życiu.
Zerknąłem na Willa, który stał w pewnej odległości ode mnie i wydawał się jakby zatopiony w myślach; w palcach obracał swój łańcuszek (oboje z Cami zrobili sobie takie na znak przyjaźni jakiś czas temu). Wiedziałem, że on rozumie mnie, kiedy zwierzam mu się na jej temat. Znał ją jak nikt inny.*W TYM SAMYM MOMENCIE, GDZIEŚ W BAZIE DRESZCZU*
- JANSON!!! - krzyczała doktor Ava Paige, wpatrująca się w ekran, na którym wyświetlali się Will i Minho.
Obok niej zajmował miejsce wysoki i krzepki ciemnowłosy mężczyzna; jego oczy były czarne jak dwa węgielki. On z kolei obserwował Camille i Fabiena, będących w strefowym szpitalu. Odwrócił się do kobiety.
- Doktor Paige, myślę, że trzeba przyspieszyć koniec. Dzięki nagłym działaniom uzyskamy ważne Zmienne.
- Racja doktorze Bane. Poproszę o akta obiektów A1 i A7.
Mężczyzna sięgnął do szuflady i spod stosu teczek wyciągnął dwie właściwe. Podał je blondynce.
OBIEKT A1
IMIĘ: Camille
NAZWISKO: Bane
URODZONY/A: 18.03.202 roku Nowej Ery
WYGLĄD: czarne włosy, intensywnie niebieskie oczy, wysoka, szczupła, wysportowana sylwetka.
CECHY SZCZEGÓLNE: trudny charakter (sakrastyczny i ironiczny sposób bycia)
POCHODZENIE: Wielka Brytania
KRÓTKI ŻYCIORYS: Obiekt do 3 roku życia dorastał w Londynie. W 205 przeprowadził się z rodziną do Francji, gdzie mieszkał aż do 208. W tym roku został Pobrany. Od tego czasu postępy stale monitorowane przez Departament. Zamieszkał w Skrzydle Północnym. Kontakty z obiektami A5, A7, A13 i A3. Rodzeństwo: obiekt A0. Wysłany do Labiryntu grupy A 22.08.218. Rodzice: ojciec - doktor Raphael Bane (baza główna). Pochodzenie: Francja. Matka - doktor Theresa Bane (placówka przy ruinach Chicago). Pochodzenie: Wielka Brytania.OBIEKT A7
IMIĘ: nieznane
NAZWISKO: nieznane
NOWE IMIĘ: Minho
URODZONY/A: 12.11.201 roku Nowej Ery
WYGLĄD: wysoki, umięśniony Azjata, czarne krótkie włosy postawione na sztorc, czarne oczy
CECHY SZCZEGÓLNE: skośne oczy, trudny charakter (sarkastyczny i ironiczny sposób bycia)
POCHODZENIE: Korea Południowa
KRÓTKI ŻYCIORYS: Obiekt do 205 dorastał w Seulu, w tym roku został Pobrany. Od tego czasu postepy stale monitorowane przez Departament. Zamieszkał w Skrzydle Północnym. Kontakty z obiektami A5, A1, A3 i A13. Rodzeństwo: brak. Wysłany do Labiryntu grupy A 10.10.215. Rodzice: nieznani. Prawdopodobnie ojciec zachorował na Pożogę we wczesnym dzieciństwie obiektu. Brak informacji o matce.Paige w ciszy przejrzała notatki. Potem spojrzała poważnie na swojego towarzysza.
- Już wiem, co zrobić.*Z POWROTEM W STREFIE*
- Prendre* - kręciłam się po pokoju zbierając bandaże, plastry i inne potrzebne rzeczy.
Wcisnęłam Fabienowi do ręki wodę utlenioną i kazałam polać rany na łokciach, kolanach i przedramionach. Zabiję Minho. Oj, marny jego los.
Po raz kolejny dzisiaj przeprosiłam Francuza za tego azjatyckiego kretyna i zostawiłam go pod opieką Jema, który w międzyczasie zdążył przybiec do Bazy i przez większość "zabiegów" stał nade mną, dysząc przeokropnie. Ojj, kondycję to on ma słabiutką, muszę nad tym popracować.
Skierowałam się w stronę lasku, do naszego namiotu. Ale tam natknęłam się na Willa i tego idiotę, więc poszłam gdzie indziej. W końcu, po jakimś czasie włóczenia się bez celu po Strefie, zawędrowałam do kuchni.
- Część młoda - usłyszałam jowialny głos Patelniaka. - Co się stało? - dodał już zupełnie innym tonem, gdy zobaczył, że mam oczy pełne łez.
- No wiesz, ja już po prostu nie wiem co z nimi robić - mówiłam, a długo powstrzymywany płacz wstrząsnął moim ciałem. - Minho to kretyn jakich mało, przez niego Will i Jem też coś odwalają, już nawet Newt dał się w to wciągnąć... Ehhh.. szkoda gadać..
Teraz, kiedy dałam upust negatywnym emocjom, poczułam się dużo lepiej. Patelniak naprawdę postarał się mi pomóc, więc gdy zmartwieni (taaaak jasne na pewno, pewnie coś chcieli) chłopcy mnie znaleźli, kończyłam drugiego naleśnika z dżemem brzoskwiniowym (nasz kucharzyna dobrze wie, że to mój ulubiony).
Od razu zostałam zasypana gradem pytań na temat tego gdzie byłam, gdzie zniknęłam, co robiłam jak mnie nie było, gdzie jest Minho...
Kiedy usłyszałam to ostatnie pytanie, zagotowało się we mnie. Jak oni w ogóle śmieli to powiedzieć?! Co za nieczułe, nieempatyczne tumany! Przez nich ponownie wybuchłam płaczem i wybiegłam ze stołówki zanim którykolwiek z nich zdołał mnie powstrzymać. Pobiegłam pod moje drzewo, wspięłam się na najwyższą gałąź i tam, po jakimś czasie, zasnęłam.*WILL*
- Stary! Musimy coś wymyślić! Wiesz co sobie o nas teraz myśli? - krzyczałem na bogu ducha winnego Newta, bo on akurat stał najbliżej. - Musimy ich pogodzić. Wtedy wszystko będzie jak dawniej... - Nagle wpadł mi do głowy wprost genialny pomysł. - Ej, a może by tak... - I podzieliłem się z przyjacielem moimi przemyśleniami.
Newt z każdą kolejną chwilą coraz wyżej unosił brwi.
- No.. nie jestem pewny sztamaku.. Tyle rzeczy może pójść nie tak..
- Oj nie dramatyzuj! To plan idealny!... no, prawie...* Weź to
***
Hejka Streferzy! Znów przepraszam za nieobecność (to już chyba taka moja tradycja te przeprosiny - trzeba to zmienić! W sensie, wcześniej wstawiać). Jak tam dzionek? Ja wstawiam to na matmie. Buźka :*
CZYTASZ
Fearless||TMR
FanfictionBiegłam. Myśl, nakazałam sobie w duchu. Oddychaj. Obejrzałam się przez ramię i w ciągu sekundy moje opanowanie diabli wzięli. To było tuż za mną. I zbliżało się w zatrważającym tempie. Gdzie są moi przyjaciele, kiedy akurat są potrzebni?! Dotarłam d...