Do końca dnia Nocni Łowcy chodzili jak na szpilkach. Nie wiedzieli w jaki sposób rano się wymkną, przez nagły przyjazd Maryse. Oczywiście dzieci Lightwoodów cieszyły się z przyjazdu matki, ale gdyby poczekała jeden dzień wręcz skakaliby z radości. Tylko jeden. Tylko tyle potrzebowali. Mimo to, że Alec jest najstarszy, to nie musiałby się z wyjścia, ale co z tego, jak Jace i Izzy też chcieli pomóc.
- To co robimy? - spytała Isabelle, kładąc się swoim łóżku.
- Pytasz się o to już po raz 100 - odparł Jace - Zadawaj sobie to pytanie w myślach. Pomoże tak samo, a może i bardziej.
- Przy twoim nastawieniu na pewno coś wymyślimy.
- Ja przynajmniej nie zadaje bezsensownych pytań.
- To może coś wymyślisz, a nie będziesz narzekać na to, co robię.
- Dosyć! - Alec krzyknął - Uspokójcie się. Oboje. Jeśli ktoś nas usłyszy, w ogóle stąd nie wyjdziemy! I to nie będzie wtedy moja wina, tylko wasza.
Jace i Isabelle spojrzeli się na Aleka. Zapominali cały czas, że jak to jest dla niego ważne i jak bardzo się w to zaangażował.
Chłopak osunął się na podłogę. Zdał sobie sprawę, że co by nie zrobił i tak kogoś zawiedzie. Albo siostrę i parabatai nie zabierając ich ze sobą, albo Maryse i Hodge'a za okłamywanie ich, albo Magnusa i Vic. Ostatnią parę może znał z tydzień, ale czuł jakby minęła wieczność. Szczególnie Magnusa. Czarownika, który sprawił, że jego życie wyrwało się z codziennej monotonii i rutyny i dodał do jego życia blasku ( w przenośni i dosłownie, ostatnio wszędzie miał brokat). Bane był wyjątkowy nie tylko dlatego, że się tak ubierał, ale też miał niespotykany charakter i nie ufał byle komu. Stracić zaufanie kogoś takiego byłoby nie wybaczalne. Szczególnie jeśli się coś do niego czuło.
- Musimy wymyślić dobry plan. Wręcz idealny - powiedział cicho Alec - Bo jeśli nie będziemy mieć problem, nie ważne co zrobimy.
***
- Chyba rozumiem, o co ci chodziło.
- Tak?
- Tak. Ukrywają coś. Nie mówię, że to źle że mają sekrety, bo w końcu każdy je ma, ale jednak martwię się o nich.
Maryse i Hogde siedzieli w bibliotece. Oboje nie mogli się dowiedzieć, co ukrywają młodzi Nocni Łowcy. Przez cały dzień po kryjomu za nimi chodzili, by się dowiedzieć, gdzie znikali na całe dnie przez ostatni tydzień. Ostatecznie niczego się nie dowiedzieli, a mieli wrażenie, że wiedzą jeszcze mniej. Każda próba posłuchania jednej z rozmów w jakiś sposób była przerywana. Mimo to Nocni Łowcy się nie poddawali i próbowali dalej.
- Musimy dowiedzieć się, o co chodzi, Maryse. Mogą mieć poważne problemy. Wiesz jakie są nastolatki w tym wieku.
- Niestety tak.
***
Było dużo po 22, kiedy Victoria się przebudziła. Dziewczyna rozejrzała się po pokoju i zobaczyła znajome jej zielono-szare ściany, wielką szafę i gotycką toaletka, która sama pomalowała na czarno. Leżała na łóżku z wielka ilością poduszek. Po prawej stronie znajdowało się duże okno z wygodnym parapetem i także z wielka ilością poduszek. Osobista słabość Victorii. Magnus musiał ją tu przenieść z salonu. Kiedy tak się rozglądała, jej uwagę przykuła czerwona tkanina zawieszona na fotelu. Wstała by się jej przyjrzeć. Owym materiałem okazała się sukienka o odcieniu brudnej czerwieni. Postanowiła obejrzeć ją dokładnie. Nie kojarzyła jej, ani kroju ani koloru, bo w takowych nie chodziła. Jednak okazała jej się zadziwiająco znajoma. Obracając sukienkę, usiadła na łóżku. Dziewczyna poczuła, nagle zmęczenie. Ponownie zasnęła, trzymając sukienkę w dłoniach.
***
Leżałam na łące pełnej białych kwiatów. Idealnie białych kwiatów. Musiała być wiosna, bo nie wszystkie jeszcze zdążyły zakwitnąć. Wstałam przy okazji sprawdzając, gdzie dokładnie się znajduje. Wokół mnie, oprócz białego pola i bezchmurnego niebieskiego nieba, nic nie było widać. Wszędzie kwiaty. Wszystko wyglądało jak w raju, ale coś mi nie pasowało. Kątem oka zobaczyłam, w co byłam ubrana. Czerwona sukienka. Miała długie rękawy i sięgała mi do połowy łydek. Na stopach miałam czarne botki na niskim koturnie. Postanowiłam pochodzić po łące i może dowiedzieć się, gdzie i jak się tu znalazłam.
Musiało minąć kilka godzin, bo powoli zaczynało się ściemniać, a ja nadal nie wiedział, gdzie jestem. Im dalej szłam tym mniej to miejsce mi się podobało. Niby idealne, bo tak zawsze wyobrażałam sobie raj, ale czegoś w nim brakowało. Pustka sprawiała, że to miejsce z wymarzonego zaczynało przypominać te z horrorów. Zbyt perfektcyjne, żeby mogło być prawdziwe.
Z zamyślenia wyrwał mnie fakt, że się o coś potknęłam. Pomyliłam się by sprawdzić, o co. Mocno się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam seraficki nóż. Nigdy nie ciągnęło mnie do broni ( chyba, że łuki, ale to dlatego, że ładnie wyglądają i są zadziwiająco eleganckie, jak na broń która może kogoś zabić, a ten ktoś nawet tego nie zauważy), a szczególnie Nocnych Łowców. Nie powiem, sztylet był ładny, ale co mógł robić w takim miejscu. Po środku niczego. Wzięłam go do reki, by się przyjrzeć. Na ostrzu została wygrawerowana litera H. Pewnie od Herondale. Albo i nie. Nie wiedziałam już niczego.
- Małą czarownice ciągnie do bycia Nefilim - powiedział donośny głos. Odwróciłam się i przed sobą zobaczyłam demona, który ponad wiek temu mnie przeklnął. Do tego momentu nie zdawałam sobie sprawy, że można być tak przerażonym - Nie mylę się prawda?
- Gdzie ja jestem? - spytałam, starając się by mój głos brzmiał naturalnie - Co ja tu robię? A co najdziwniejsze, co ty tu robisz?
Demon się zaśmiał i zbliżył do mnie. Wyglądał jak człowiek. Miał bardzo ciemne włosy, idealnie blada skórę i czarne oczy. A raczej gałki oczne. Był ubrany w ciemny garnitur, który mocno kontrastował się z białą łąką. Ogarnęła mnie żądza zabicia, demona. Zacisnęłam więc rękę na nożu, czekając na odpowiedni moment, by go w niego wbić. Problem polegał na tym, że tylko Nefilim mogli korzystać z tej broni, więc nie wiadomo, jak to wszystko się może potoczyć.
- Dobre pytanie. Tyle, że sama powinnaś je sobie zadać. I jeszcze kilka innych jak czemu akurat tu się znalazłaś czy inne w tym typie.
Demon ciągnął swój monolog, powoli zapominając o moim istnieniu. Mówił coraz więcej o mało istotnych rzeczach, ale w jednym akurat miał racje. Czemu znalazłam się w miejscu, z którego nie ma wyjścia? Moim wymarzonym miejscu? Nagle nieświadomie moja ręką wbiła nóż w miejscu, gdzie powinno być serce stworzenia. Nie zdążyłam nic zrobić, a istota przemówiła poważnym głosem:
- Nie ma ucieczki od twojej klątwy. Nie ważne, co zrobisz, ona zawsze wygra. Nawet śmierć ci nie pomoże. I tu mała przestroga. Z dniem twej śmieci, od dnia następnego nikt o tobie pamiętać nie będzie. Jakbyś nigdy nie istniała.
Demon zniknął, a mnie pochłonęła ciemność. Wszystko zniknęło. Nic nie widziała, słyszałam ani czułam. Znalazłam się w próżni. Nic już nie miało znaczenia. Jakby zaczął się spełniać mój najgorszy koszmar.
***
Naszła mnie wena i powstał rozdział z 1075 słowami. Jej. Następne będą dłuższe. Albo w tej długości.
Napiszcie co sądzicie o narracji 1-osobowej. I ogólnie co sądzicie o tym rozdziale. Zapraszam także do wejścia na moje drugie opowiadanie "Świat według mieszkańców Świata Cienia" c:
XoxoTen rysunek na górze sama narysował i on mnie zainspirował do napisania sceny snu.
CZYTASZ
Dary Anioła, czyli co się działo przed poznaniem Clary | ZAKOŃCZONE | KOREKTA
FanfictionZastanawiało Was kiedyś co się działo z Alekiem, Isabelle oraz Jace zanim poznali Clary? Moja historia pokaże co się mogło wtedy zdarzyć.