Rozdział 8, czyli, czy to może być miłość?

448 34 2
                                    

- Dobrze, że przyszliśmy z tym do ciebie. Chociaż miałem małe problemy z pewną osobą.

Ja się jej nie dziwię. Po tym co przeszła, to mnie nawet dziwi, że udało się ją przekonać. Głos w głowie Magnusa był wyraźny. I chyba odezwał się tylko u niego. Jem, a aktualnie Brat Zachariasz, był jednym z niewielu, jak nie jedynym Cichym Bratem, który miał w sobie coś z normalnego człowieka. Może dlatego, że cały czas miał nadzieje, że wynajdą lekarstwo na jego stan.

- Miło było cię widzieć, Jem. Ale może następnym razem spotkajmy się w innym miejscu niż Miasto Kości? - spytała Victoria.

Oczywiście, ale mam nadzieję, że następne spotkanie będzie czysto towarzyskie. Tym razem głos pojawił się tylko w głowie Vic.

Kiedy dwójka czasowników szła ulicami Brooklynu, nad horyzontem zaczęło pojawiać się słońce.

- Ładny widok - stwierdziła dziewczyna, starając się nie wywołać tematu pobytu w Mieście Kości.

- Odchodzisz od tematu. Słyszałaś co powiedział Jem.

- A co to ma wspólnego z tym pięknym wschodem słońca?

- Jeszcze nic, ale w każdej chwili możesz zemdleć. Albo umrzeć.

- Nie pomagasz. Rozumiem co mi grozi, ale nie przesadzajmy. Chce żyć jak przedtem. Zanim się to wszystko zaczęło.

- Czyli jak? Chce ci przypomnieć, że to zaczęło się w momencie, w którym uciekłaś z domu.

Czarownica westchnęła. Zdała sobie sprawe, że nic nie będzie tak jak wcześniej. Była przeklęta i nie dało się nic zrobić, żeby zdjąć urok. Żyła wystarczająco długo, żeby to wiedzieć.

- Na pewno da się coś zrobić. Zobaczysz wymyślimy jakiś sposób, żeby cię uratować-powiedział Magnus i ją przytulił na pocieszenie - Zobaczysz.

***

Kiedy trójka Nefilim wróciła do Instytutu, zastali Hodga. Przemknęli się po cichu, żeby znowu nie dostać szlabanu za przechodzenie na ranem. Po wyjściu z windy, każde poszło w swoją stronę. Jace do szklarni, Izzy do kuchni, a Alec do swojego pokoju. Musiał wszystko przemyśleć. I przestać myśleć o Magnusie. Właśnie Magnus. Czarownik, przez którego Alec dał się w to wszystko wplątać. Czemu nie mógł o nim chodź na chwile zapomnieć? Kiedy prawie mu się udawało, jego mózg podsyłał mu obraz czarownika. Wyjątkowy, wyróżniający się w tłumie, magiczny, cały z brokatem. W tona brokatu. I jeszcze jego teksty. Nawet, te które go nie śmieszyły sprawiały, że w głębi duszy się uśmiechał. Tylko czemu on tak na niego działał? Alec chcąc chodź na chwilę się wyłączyć, postanowił wziąć prysznic. Strumień gorącej wody, pozwolił mu się rozluźnić. Niestety nawet to nie pomogło. Jego głowa na nowo zaczęła się zapełniać widokiem Magnusa.

- Mam tego dość - mruknął pod nosem-Chyba wariuje.

Wychodząc z łazienki, zobaczył siedząca na jego łóżku siostrę. Izzy była ubrana w ciemną, za dużą na nią bluzkę, która spełniała funkcje piżamy. Kiedy zobaczyła brata, wstała i podeszła do niego.

- Coś się stało? - spytał, poprawiając ręką mokre włosy.

- Mi nic. Ale tobie chyba tak - powiedziała i wskazała na łóżko, żeby usiedli - Od czasu, kiedy poznaliśmy Victorie i Magnusa, dziwnie się zachowujesz. Uznałam, że chcesz porozmawiać. Albo chociaż się trochę powyżalać.

Dary Anioła, czyli co się działo przed poznaniem Clary | ZAKOŃCZONE | KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz