Rozdział 11, czyli każdy z nas ma jakieś uczucia.

320 30 2
                                    

- Wszystko dobrze?

- Nic ci nie jest?

- Co się stało?

Głowa pękała jej od pytań i od świateł żarówek. Leżała na kanapie w obcym jej miejscu. Nie chciała otwierać oczu, bo wiedziała, co zaraz się stanie. Wymuszona troska, setki pytań czy aby na pewno wszystko dobrze. Lecz nie mogła tak leżeć w nieskończoność.

- Ile byłam nieprzytomna? - spytała, starając się, żeby jej głos się nietrząsł.

- Z dwie godziny - odparł Alec.

Siedział oparty o kanapę, na której leżała. Miał zmierzwione włosy i pusty wzrok. Wpatrywał się w jakiś szczegół w pomieszczeniu.

- Wszystko dobrze? - spytała, martwiąc się o młodego Nefilim.

- To ja powinienem się o to ciebie spytać.

- Mam w nawyku robić wszystko na odwrót.

- Nie wiem. Ostatnio nie mogę racjonalnie myśleć. Coś siedzi mi w głowie, a ja nie mam pojęcia co.

- Zachowujesz się jak byłbyś zakochany. Tylko ludzie na ogół są szczęśliwsi niż ty.

- Czyżby?

W tym momencie po pokoju weszła Isabelle. Jej stroi Nocnego Łowcy wyróżniał się na tle innych. Był bardzo obcisły i skąpy. Zadziwiająco dobrze czuła się w swojej skórze i może było to poczuć, kiedy się na nią spojrzało. Dziewczyna usiadła obok brata, opierając się o niego.

- Martwię się o ciebie - powiedziała - Musimy pogadać. I dobrze o tym wiesz.

Alec niechętnie wstał z podłogi, pociągając tym samym siostrę i poszedł z nią do kuchni. Victoria została sama ze swoimi myślami. Nie chciała się przyznać, ale się bała. Bala się, że wszystkich zawiedzie. Że coś się nie uda. Bała się śmierci. Tego co będzie później. O ile coś będzie. Nie mogła znieść myśli, że jeśli coś nie uda to będzie koniec. Dziewczyna ponownie zamknęła oczy. Szukała wskazówki, która mogła jakoś pomóc. Lecz za każdym razem, w głowie pokazywał się tylko Znak. Anielski Znak, który znajduje się na jej prawym przedramieniu. Vic popatrzyła na niego. Jeden znak, a tyle problemów, pomyślała. Ale jaki właściwie był problem z jej znakiem.

- Chyba wpadłam na niezły pomysł - powiedziała zadowolona z sobie.

***

W tym samym momencie Magnus był świadkiem kłótni Jocelyn i Clary, jej córki. Stał oparty o ścianę w pokoju dziewczyny i starał się zachować spokój. Miał własne problemy, nie chciał ingerować też w inne.

- Mogę już iść? - spytał, lekko dotykając klamki.

- Musi mi pan oddać wspomnienia-powiedziała Clarissa. Była rozpaczona. Za każdym razem, kiedy coś mówiła, głos jej drżał. Nie mogła pojąć, czemu jej matka ukrywała przed nią Świat Cieni.

-Już ci mówiłem. Wspomnienia wrócą same, musisz tylko poczekać. Nawet moje czary nie są wieczne.

Dziewczyna wzięła głęboki wdech, żeby się uspokoić.

Dary Anioła, czyli co się działo przed poznaniem Clary | ZAKOŃCZONE | KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz