Rozdział 6

1.6K 73 2
                                    

Laura

Jak już wcześniej wspominałam mam udzielać korepetycji z matematyki dwóm chłopakom jednym z nich okazał się być Calum. Drugim szczęściarzem jest chłopak, na którego dzisiaj wpadłam. Zayn, tak miał na imię ustaliłam z nimi w jakich dniach tygodnia będziemy się spotykać i ile czasu będziemy spędzać. Dlatego teraz siedzę w pokoju szykując się na spotkanie z Calumem. Ubrałam czarne spodnie i białą koszulkę na krótki rękawek. Złapałam jeszcze czarną bluzę z kapturem oraz telefon po czym byłam gotowa do wyjścia. Pogoda dzisiaj była dziwna wcześniej było strasznie gorąco a teraz jest wietrznie i pochmurno. Zbiegłam po schodach na dół od razu zakładając swoje białe trampki. Wyszłam z domu, wcześniej zabierając klucze i skierowałam się do domu bruneta. Wcześniej pokazał mi gdzie mieszka, żebym nie miała problemu z dotarciem do niego. Jego dom znajdował się jakieś dziesięć minut spacerku od Mike'a. Z tego co pamiętam niedaleko Cal'a mieszka Ashton, właściwie na tej samej ulicy. Nawet nie wiem kiedy stanęłam przed jego domem. Zapukałam czekając aż ktoś mi otworzy, po chwili moim oczom ukazał się brunet.

- Hej- uśmiechnął się przepuszczając mnie do środka

- Cześć- odpowiedział- Chcesz coś do picia? 

- Nie, dziękuje- odpowiedziałam idąc za nim po schodach na górę. Potem otworzył mi drzwi do jego pokoju. Pomieszczenie było dość spore , ściany były w kolorach szaro-niebieskich. Jak na chłopaka panował tutaj niebywały porządek. Na środku stało duże łóżko, po lewej stronie szafa i biurko a po prawej półka z grami, fotel i gitara- Grasz?- zapytałam podchodząc do instrumentu 

- Tak, ale wolę grać na basie niż na akustycznej- uśmiechnął się- Mamy nawet zespół- odpowiedział dumnie

- Jaki zespół?- zapytałam marszcząc brwi

- Razem z Mikiem, Luke'iem i Ash'em tworzymy zespół. 5 Seconds of Summer

- Długa nazwa- zaśmiałam się - Gdzie gracie i co gracie?

- Mike ją wymyślił.- wyjaśnił- Gramy przeważnie w piwnicy u Ashtona. Najczęściej gramy nasze piosenki czasem tylko coś brzdąkamy bez sensu- podszedł do biurka wyciągając kartki i podręcznik od matematyki.- A teraz wprowadź mnie w świat magicznych liczb!

-------------------------------------------

- Wróciłam!- krzyknęłam w głąb domu odkładając kluczyki na komodę w przedpokoju. Odwiesiłam bluzę na wieszak kierując się do salonu. Na kanapie leżał Michael a na drugiej Ashton. Oglądali jakiś program o zwierzętach na co zaśmiałam się cicho. Nic nie mówić poszłam do kuchni chcąc coś zjeść. Niestety jak się okazało w całej kuchni znalazłam tylko nadgryzioną starą kanapkę, zeschnięty chleb, marchewkę i masło orzechowe. Jęknęłam zrezygnowana, muszę jechać na zakupy jeśli nie chce umrzeć z głodu. Przecież wczoraj było jeszcze tyle jedzenia! To wszystko przez mojego kuzyna i jego kumpli. Pobiegłam do pokoju po portfel po czym wróciłam do salonu.

- Mike, daj kluczyki jadę na zakupy- powiedziałam stając tuż przed nim 

- Są w drugiej od dołu szufladzie w komodzie. A teraz idź bo zasłaniasz mi a w tej chwili mały żółw rozpoczyna samodzielne życie- oznajmił a ja spojrzałam na niego jak na idiotę a potem na Ash'a, który wzruszony wpatrywał się w ekran. Coś jest z nimi nie tak i zaczynam się o nich martwić, albo nie- mam to gdzieś. 

Kiedy tylko zaparkowałam na parkingu przed najbliższym supermarketem. Mój telefon za wibrował.

Mikey

Kup mi piwo :* 

Zaśmiałam się na jego wiadomość chowając telefon z powrotem do kieszeni. Zatrzasnęłam drzwi włączając alarm i od razu kierując się do sklepu. Złapałam wózek kierując się do działu z owocami i warzywami. Kiedy mój wózek był zapełniony do połowy a zakupy prawie skończone skierowałam się do działu z alkoholami. Kupiłam piwo a obecnie zastanawiałam się nad tym, które wino powinnam wziąć. 

- To jest lepsze - powiedział męski głos zabierając mi jedną z butelek. Odwróciłam się spostrzegając Zayna. 

- Okay, zdam się na ciebie- powiedziałam uśmiechając się delikatnie 

- Dobry wybór- puścił mi oczko- Miło było cię spotkać moja nowa nauczycielko- wywróciłam oczami na to jak mnie nazwał

-Ciebie też- odpowiedziałam idąc dalej, kiedy weszłam do działu z słodyczami spostrzegłam Luke'a w towarzystwie o wiele niższej kobiety. TO była Liz, jego mama. Uwielbiałam tę kobietę, kiedy Mike zabierał mnie ze sobą do blondyna zawsze spędzałam z nią czas pomagając jej w czymś lub po prostu rozmawiając. Znałam rodzinę Hemmings i jestem pewna, że gdyby tylko Luke nie był podobny do braci myślałabym, że jest adoptowany. Wszyscy są niesamowicie mili i pomocni a on... cóż jest sobą. Nie chciałam im przeszkadzać więc po prostu udałam, ze ich nie widzę i zaczęłam wybierać jakieś słodkości. tak zapatrzyłam się w rodzaje czekolad, że nie zauważyłam Liz przez co na nią wpadłam. 

- Przepraszam!- pisnęłam- Zapatrzyłam się i po prostu nie zauważyłam pani- zaczęłam się tłumaczyć na początku kobieta spoglądała na mnie zdziwiona i zaszokowana a potem przyciągnęła mnie do mocnego uścisku

- Lauro nie wiedziałam, że znowu jesteś w Sydney!- powiedziała dalej trzymając mnie w ramionach- Jak ty wyrosłaś! Jesteś naprawdę śliczną młodą kobietą- mówiąc to spoglądała na Luke'a, który stał z boku nic nie mówiąc- Luke jak mogłeś mi nie wspomnieć, że Laura jest w Australii

- Tak jakoś- odpowiedział

- Miło było panią spotkać- uśmiechnęłam się - niestety muszę już wracać do domu- pożegnałam się z kobietą, chwytając wózek i bez słowa przechodząc obok Luke'a. 

Kuzynka | l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz