Rozdział 22

918 47 3
                                    

*Laura*Dwa tygodnie później*

Kolejny tydzień nauki rozpoczął się tragicznie bo od kartkówki z fizyki. Gdyby nie pomoc Susan -dziewczyny z którą siedzę w ławce, dostałabym jedynkę. Rudowłosa podpowiedziała mi parę pojęć przez co spokojnie dostanę ocenę dopuszczającą a w najlepszym wypadku dostateczną. Na następnej lekcji zdrzemnęłam się ale niestety w brutalny sposób zostałam obudzona przez nauczycielkę, która postanowiła postać nade mną jednocześnie krzycząc. na szczęście potem było już spokojnie ale jak każdy wie mam bezmózgiego kuzyna, który na przerwie obiadowej urządził sobie bitwę na jedzenie razem z Ashtonem. Podczas ich ''zabawy'' ucierpiała moja ulubiona bluzka, którą dostałam od mamy. Dlatego teraz właśnie urwałam się z lekcji mając dość pechowego dnia podążyłam spacerkiem do domu. Oczywiście w połowie drogi zaczął padać deszcz więc gdy przekroczyłam próg mieszkania byłam cała mokra, z rozmazanym makijażem i plamą na bluzce. W drodze do swojego pokoju wyklinałam pod nosem wszystko i wszystkich, nie zapominając o Michaelu i Ash'u. Kiedy wreszcie doprowadziłam się do ładu postanowiłam się zdrzemnąć. Sen przyszedł naprawdę szybko co chyba było najlepszą rzeczą dzisiaj. 

------------------

- LAU!!!!!- słysząc głośny krzyk poderwałam się tym samym spadając z łóżka. Jęknęłam wstając i rozmasowując bolące miejsce. Wychodząc z sypialni przelotnie zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę szesnastą czternaście. Zbiegłam po schodach udając się do kuchni gdzie słychać było głośne rozmowy. 

- Czego?- zapytałam opierajac się o framugę i patrząc na czterech idiotów.

- Co na obiad? - sapnęłam zła słysząc pytanie czerwonowłosego.

- To co sobie zrobisz- warknęłam- A jeżeli ci się nie chce to jeszcze nie wyprałam bluzki na której są resztki sosu- uśmiechnęłam się sztucznie cofając. Wróciłam do pokoju ponownie rzucając się na łóżko i wtulając w poduszkę. Ten dzień jest najgorszym poniedziałkiem w moim życiu. Nagle obok rozbrzmiał dzwonek telefonu na co jęknęłam, naprawdę? Znowu coś mi przeszkadza? Odebrałam połączenie nie sprawdzając kto dzwoni.

- Tak?

- Kochaniutka zbieraj swoje cztery litery i przyjeżdżaj na lotnisko!

- Po co Ross?

- Po gówno- prychnął- Przyjechałem do ciebie idiotko! Postanowiłem zrobić sobie trzy dni wolnego więc wsadzaj dupę w samochód bo rozpoczynamy melanż!- zaśmiałam się głośno wstając i łapiąc torebkę gdzie był mój portfel. Wyszłam z pokoju szybko zbiegając do kuchni.

- Miałeś przyjechać dopiero za dwa tygodnie- przypomniałam mu

- Wtedy też przyjadę ale teraz mam ochotę trochę poimprezować!

- Jest początek tygodnia, mam szkołę- jęknęłam szukając kluczyków a banda idiotów przysłuchiwała się mojej rozmowie jedząc kanapki. 

- Co ty nie powiesz! Ja też!- wywróciłam oczami szturchając Mike'a w ramię i pytając się cicho gdzie są kluczyki od jego auta.  - To przyjeżdżasz po mnie czy mam wracać do domu?

- Daj mi dwadzieścia max pół godziny- mruknęłam rozłączając się i odbierając brelok kuzyna.

-Gdzie jedziesz?- zapytał przeżuwając kanapkę.

- Na lotnisko- odpowiedziałam- Będziemy mieli gościa więc macie się zachowywać- poczułam ich przybierając poważną minę.

- Gościa?- zapytał Luke

- Gościa, gościa- pokiwałam głową- Mój przyjaciel postanowił mnie odwiedzić więc Mike z łaski swojej nie rób siary i ogarnij swoje małpy- wszyscy zgodnie się oburzyli przez co wychodziłam z domu w akompaniamencie krzyków na temat urażonej dumy i złamanego serca. 


Dawno mnie tu nie było za co przepraszam. Jednak po rozdziale widzicie, że nie mam kompletnie pomysłu na to opowiadanie. Wszystko ze mnie wyparowało...Wiec jeśli rozdziały będą się pojawiać to naprawdę rzadko..

Kuzynka | l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz