1. szanse

9.7K 801 133
                                    

Wyszedłem z łazienki i przeszedłem do swojego pokoju. Była sobota, a ja miałem kilka spraw do załatwienia na mieście. Rzuciłem ręcznik na łóżko i ubrałem bokserki oraz spodnie, które wcześniej tu zostawiłem, po czym sięgnąłem po koszulkę.

- Zajebie tego futrzaka! Gdzie on jest?! – wydarłem się i opuściłem pokój, przechodząc do salonu. Ashton siedział na sofie z laptopem na kolanach, a kot leżał między oparciem sofy, a jego karkiem, z łapami po obu stronach jego głowy, robiąc za prowizoryczną poduszkę. – Zajebie go...

- Co znowu? – spojrzał na mnie, a ja rozłożyłem koszulkę, gdzie po środku widniała dziura i masa zaciągniętych, za sprawką kocich pazurów, nitek. Powstrzymywał śmiech.

- Czemu tylko mnie ten kot nienawidzi? To dlatego wolę psy, są o wiele bardziej lojalne – patrzyłem wręcz z mordem na futrzaka, który raczył na mnie spojrzeć z tą swoją kocią obojętnością.

- Daj spokój – odparł.

- Spokój?! To już trzecia w przeciągu dwóch tygodni, nie wspomnę już o butach które obszczał. Zamieńmy go na psa – warknąłem. – Albo wypchajmy.

- I dlatego tak cię traktuje – usłyszałem Leilę, która zaraz pojawiła się obok mnie i zaczęła chichotać na widok mojej koszulki. Miała na sobie jeansowe ogrodniczki i białą, koszulkę z krótkim rękawem. – Wie, że go nie lubisz i odwdzięcza ci się tym samym. Tak działa koci świat. Zresztą to facet...

- Na Ashtona tak nie reaguje - burknąłem.

- Widocznie nie widzi w nim zagrożenia czy coś albo po prostu cię nie lubi - zaśmiała się cicho.

- Ale to on sypia z jego właścicielką nie ja!

- I co z tego?

- Poszczuję go czymś – warknąłem.

- Zamiast się denerwować, po prostu daj mu jeść od czasu do czasu i pogłaszcz, żeby się do ciebie przyzwyczaił – westchnęła. – Któryś z was jedzie teraz do miasta? – zapytała, związując swoje blond włosy w niechlujnego koka na czubku głowy.

- Ja, a co? – spojrzała na mnie.

- Podwieziesz mnie do centrum?

- A co będę z tego miał? – uśmiechnąłem się zadziornie.

- Moją wdzięczność? – prychnąłem. – Na nic więcej nie licz.

- Więc jedź autobusem.

- Dupek – mruknęła.

- Ash, o której wróci Laura? Naprawdę muszę pojechać do centrum.

- Będzie dopiero po trzeciej – odpowiedział, na co westchnęła.

- I tak cię nigdzie nie zawiezie, bo Irwina kręci pani profesor – cmoknąłem ustami. – Bawicie się w ucznia i seksowną nauczycielkę?

- Nie bądź zazdrosny – mruknął.

- Dlaczego interesuje cię ich życie seksualne, nie masz przypadkiem swojego?

- Mam, chcesz być jego częścią? – puściłem jej oczko.

- Musiałbyś się bardziej postarać, to może... małe szanse zaistnieją. Pojadę autobusem – dodała i minęła mnie, kierując się do swojego pokoju. Odwróciłem się za nią i może trochę zlustrowałem ją wzrokiem, ale tylko trochę.

- Podwiozę cię – powiedziałem.

- Bez koszulki? – uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami pokoju.

Kilka minut później opuściliśmy mieszkanie. Dziewczyna szła przede mną, co oczywiście musiałem wykorzystać do pogapienia się na nią, albo raczej na pewną część jej ciała. Od dwóch tygodni mieszkamy razem, ale w zasadzie to pierwszy raz, kiedy będę z nią sam na sam.

Opuściliśmy blok, kierując się w stronę parkingu gdzie stał samochód. Teoretycznie dzieliłem go z Ashtonem, w praktyce on jeździł wszędzie z Laurą i rzadko kiedy go używał, więc praktycznie był mój. Otworzyłem go, a dziewczyna od razu zajęła miejsce pasażera.

- Gdzie właściwie mam cię powieźć? – zapytałem, odpalając auto i wyjechałem z parkingu.

- Na główną wystarczy. Poradzę sobie – odpowiedziała i włączyła radio.

- Jak na uczelni?

- Okay, dlaczego pytasz?

- Bo to twój pierwszy tydzień?

- Też przeżywałeś swój pierwszy tydzień na uczelni, więc wiesz jak to jest. Mnóstwo nowych twarzy, starsi patrzą na ciebie jak na idiotkę albo sypią dwuznacznymi tekstami myśląc, że są fajni, plus uważają się za nie wiadomo kogo. ASP to nie to samo co zwykły uniwerek, większość tam myśli tylko o sobie i o tym jak wspaniała jest. Miejsce pełne egoistów.

- I wśród nich ty.

- I wśród nich ja.

- Poznałaś kogoś?

- Jamie jest świetny – zaśmiała się. Że co proszę? – Co prawda poznaliśmy się dopiero w czwartek, ale naprawdę jest zabawny i cholernie otwarty na innych. Oscar jest spokojniejszy, ale równie zabawny.

- I co, to wszystko? Żadnych dziewczyn?

- Tak żebym jakoś specjalnie utrzymywała z nimi kontakt to nie. Zawsze lepiej dogadywałam się z chłopakami.

- Nie wątpię – burknąłem cicho.

- Hmm?

- Nic. Właściwie po co jedziesz do centrum?

- Umówiłam się z Jamiem. Ma mi pokazać dobry sklep plastyczny.

- Co proszę?

- Ale co?

- Robię za szofera, bo się umówiłaś? – spojrzałem na nią z niedowierzaniem. Na szczęście staliśmy na światłach.

- O co ci chodzi? Nie mogę się spotkać ze znajomym, bo?

- A czy ja mówię, że nie możesz?

- Tak się zach... jesteś zazdrosny! – zaśmiała się, na co prychnąłem.

- Chciałabyś, skarbie.

- Jesteś! – wciąż chichotała. – To zabawne.

- Tak? – mruknąłem, ruszając dalej i skręciłem.

- Tak – uśmiechnęła się szeroko. – Oh, to on. Możesztu zaparkować – powiedziała, a chwilę później się zatrzymałem. Otworzyła odrazu drzwi. – Jamie!! – zawołała, a chłopak odwrócił się w naszą stronę.Uśmiechnął się na widok blondynki. Już go nie lubię. – Dzięki Cal –powiedziała, po czym zabrała swój skórzany plecak z tylnych siedzeń iwysiadła, zatrzaskując za sobą drzwi. Od razu przytuliła chłopaka, który zdążyłpodejść w naszą stronę. Spojrzał w moim kierunku i zmarszczył lekko brwi.Powiedział coś do niej, na co ta zachichotała. Przewróciłam tylko oczami iodjechałem.








Kto tęsknił za Calem i jego tekstami? Oby i tym razem mi wychodziły😂😂

#LTASff😘

Lov U ❤

Let's talk about love • C.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz