Przyglądałam się z niedowierzaniem Laurze i Ashtonowi, którzy właśnie zbierali się do wyjścia. Spojrzałam na Caluma, który tylko wzruszył ramionami. Ledwie przekroczyliśmy próg mieszkania, tylko po to żeby dowiedzieć się, że zostaniemy sami z moimi rodzicami.
- Czy cię popierdoliło siostrzyczko?! – uniosłam się.
- Wcale. Radźcie sobie sami. Wrócimy jutro.
- Ty mnie nienawidzisz. Zostawiasz mnie z nim – wskazałam na bruneta. – Na pożarcie lwom?!
- Daj spokój skarbie... Nie będzie tak źle – objął mnie ramieniem.
- Nie. Będzie koszmarnie, a ktoś zginie – burknęłam. – Nie znasz ich, nie wiesz jacy są. Laura no...
- Jesteś dorosła, radź sobie z nimi, ja mam ich dość – wzruszyła ramionami.
- Było mi o tym powiedzieć, to zostalibyśmy w San Diego! Albo gdziekolwiek, byle nie tu.
- Poradzicie sobie. Pa! – niemal wypchnęła Ashtona, który trzymał małą torbę sportową, za drzwi i wyszła za nim, zatrzaskując je. Zamrugałam kilkukrotnie.
- Calum – spojrzałam na chłopaka. – Wyjeżdżamy w trybie natychmiastowym.
- Daj spokój Leila, nie może być aż tak źle – westchnął zabierając nasze bagaże i skierował się w stronę swojego pokoju.
- Calum no!! – poszłam za nim. – Wyobrażasz sobie nigdy więcej nie uprawiać seksu?
- To tak w ogóle można? – wywróciłam oczami.
- Przy moich rodzicach będzie jeszcze gorzej.
- Okay. Przekonałaś mnie – usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Kurwa.
- Też kobieta – odparł.
- Błagam Cal... tylko nie bądź... sobą?
- Dzięki – westchnął. – Idź lepiej otwórz.
Opuściłam jego pokój podchodząc do drzwi i otworzyłam je. Zamrugałam kilkukrotnie z niedowierzaniem i zaraz poczułam jak matka mnie obejmuje, przez co niemal mnie sparaliżowało. Byłam w zbyt wielkim szoku, zwłaszcza, że facet który z nią był wcale nie był moim ojcem.
- Skarbie, tak dawno cię nie widziałam. Tęskniłam za tobą. Jest Laura?
- N-nie... wyszła na chwilę? Dobrze się czujesz? – zapytałam odsuwając się od niej i przyglądając się jej uważnie. Rozpuszczone włosy, kolorowa sukienka, buty na płaskiej podeszwie... jest chora?
- Bardzo dobrze – uśmiechnęła się. Okay, coś jest nie tak. – Możemy wejść?
- T-tak...
- Skarbie, poznaj Toma...
- A co z tatą?
- Oh, rozwodzimy się – machnęła ręką.
- Co?
- Tak czasami bywa, słonko. A co to za przystojny młodzieniec?
- Calum, mój chłopak...
- Miło panią poznać.
- Oh, daj spokój, mów mi Isabelle – przytuliła go. Okay, co tu się do kurwy dzieje?! Jakimś nieznanym mi sposobem trafiłam do innego wymiaru czy coś? Tak? To jedyne racjonalne wytłumaczenie.
- Idźcie do salonu, a my zaraz przyjdziemy – powiedziałam. – Coś do picia?
- Zieloną herbatę jeśli można.
- Oczywiście – uśmiechnęłam się sztucznie i złapałam Caluma za nadgarstek, ciągnąc go do kuchni.
- Nie jest taka zła – spojrzałam na niego.
- To nie jest moja matka.
- Co?
- Ona się tak nie zachowuje. Jest apodyktyczna, złośliwa, musi mieć ostatnie słowo...
- Mówisz o tej kobiecie tu?
- Tak – spojrzał na mnie dziwnie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, wybierając numer do siostry.
- Odbierz no...
- Coś się stało?
- Nasza matka zwariowała – odpowiedziałam od razu.
- O czym ty mówisz?
- Przyjechała tu w kolorowej sukience, z rozpuszczonymi włosami, z jakimś Tomem, uśmiechając się, jest miła i obwieściła mi, że rozwodzi się z ojcem. Nawet pozwoliła Calumowi mówić do niej po imieniu.
- Co? O czym ty mówisz?
- Że coś jej odbiło i uciekła z wariatkowa? Chyba, że istnieje równoległa rzeczywistość i jakoś do niej trafiłam... innego wytłumaczenia nie mam. Błagam cię, zawracaj się, bo ja tego nie wytrzymam psychicznie.
Siedzieliśmy we czwórkę w salonie i naprawdę dziwnie było obserwować moją matkę zadowoloną z życia z jakimś obcym facetem, która na dodatek zagadywała nas NORMALNIE i niczego nie krytykowała, a nawet pogratulowała mi tego, że się jej postawiłam i przyjechałam tu studiować.
Usłyszałam jak drzwi się otwierają i od razu podniosłam się z miejsca idąc na korytarz, gdzie dostrzegłam siostrę.
- Mówię ci jest cholernie dziwna – szepnęłam.
- Oh, daj spokój, nie może być aż tak...
- Laura, córeczko – obie spojrzałyśmy na matkę. – Chciałabym cię przeprosić za wszystko co do tej pory powiedziałam. Byłam okropną matką, wiem to. I ciebie Ashton również chciałabym przeprosić za to jak zachowałam się, kiedy się spotkaliśmy.
- Nic nie szkodzi, nie mam pani tego za złe – odparł niepewnie. Spojrzał na Laurę wzrokiem szukającym odpowiedzi na dziwne zachowanie naszej matki.
- Oh, mówi mi Isabelle i dziękuję za zrozumienie – uśmiechnęła się. – Chodźcie do salonu, musicie kogoś poznać.
- Kurwa, co wyście jej dali? – brunetka spojrzała na mnie.
- Problem w tym, że już taka przyjechała – odparłam. – I nie jest pijana.
- Ash, uszczypnij mnie bo nie wierzę, że to prawda – mruknęła, a chłopak zrobił to o co prosiła. – Ała... - spojrzała na niego zła.
- No co? – zaśmiał się.
- Już chyba wolałam starą wersję – powiedziałyśmy równo.
***
Nie wiem co to jest i dlaczego zrobiłam to co zrobiłam z ich matką😂😂
Ważne! Zmieniłam nazwę użytkownika na TT z Mon_the_Alien na thebigblueyes !!!!❤👿
Na 99% skończę tę historię dzisiaj, ten jeden procen zostaje na ewentualne jutro bo nie wiem czy chce mi się pisać epilog😂😂
Rozdział 43 koło 19!
Lov U👿❤
CZYTASZ
Let's talk about love • C.H
Fanfiction•Let's talk about love• druga część LTAS, tym razem z Calumem w roli głównej, ale polecam zapoznać się z pierwszą :) CalumxLeila #LTASff <- tt © 2016 by thebigblueyes