Odwróciłam się. Przede mną stoi jakiś chłopak. Z tego co widzę, jest dobrze zbudowany i bardzo wysoki. Żeby zobaczyć jego twarz, musiałam spojrzeć w górę. Ja, jak to ja, musiałam mieć jakąś wtope pierwszego dnia.
- Prze-przepraszam. - udało mi się wyksztusić z ledwością. Blondyn spojrzał mi w oczy. Był widocznie rozbawiony całą tą sytuacją.
- Nic nie szkodzi mała. Widzę że jesteś nowa. - w odpowiedzi kiwnęłam głową. - Jestem Luke, a ty?
- Anastacia Clark.
- Skąd jesteś?
- Przeprowadziłam się z Londynu. Ludzie nie są tam zbyt tolerancyjni dla czarownic.
- Liverpool jest inne. - powiedział - Tutaj jak widzisz, mamy nawet wspólną szkołę. Nikt nie ukrywa tego, kim jest.
- Luke, to takie trochę dziwne pytanie, ale powiesz mi, w jakiej sali mam lekcje?
- Jasne, tylko daj mi swój plan. - podałam nieco wymiętą kartkę, blondynowi.
- Anastacio, nie chcę cię martwić, ale...
- Ale...?
- Jesteś na mnie skazana. Trafiłaś do klasy z największym debilem w szkole.
- Zgaduje że to ty?
- We własnej osobie. - uśmiechnął się łobuzersko. Spojrzałam w jego piękne niebieskie oczy.
- Lukey, może poszlibyśmy do sali.
- A tak! Chodź! - wyciągnął do mnie rękę, a ja, chwyciłam ją delikatnie. Szliśmy przez korytarz.
- Dlaczego różowy?
- Co różowy? - zapytałam zdezorientowana.
- Twoje włosy. - uśmiechnął się.
- Po prostu. Tak jakoś wyszło.
- Pierwszy raz widzę dziewczynę w różowych włosach. W Liverpool wszyscy są tacy sami, nikt się nie wyróżnia.
- Tylko że... Ja je mam od urodzenia.
- Jak to?
- Podobno zdarza się to jednej na tysiąc czarownic. To znaczy że ma ona jakieś ukryte zdolności, tylko ujawnią się one z czasem.
- To... Wow, nie wiem co mogę powiedzieć. Pierwszy raz spotkałem taką czarownice. --
-To masz ten zaszczyt i dowiedziałeś się o mojej tajemnicy. Prawdę zna tylko moja rodzina, a teraz również i ty.
- Czemu to ukrywasz?
- Człowieku, ja niedawno ujawniłam to kim jestem.
- Serio? Jak długo trzymałaś to w tajemnicy?
- Jakieś... Osiem lat. Tak, moje moce zaczęły działać osiem lat temu.
- Twoi rodzice to czarodzieje?
- Pochodzę z długiego rodu czarodziejów. Jestem w 150 pokoleniu.
- Ja w 20, byłbym w 120, ale jakiś mój przodek nie miał czarodziejskich mocy, ale jego dzieci owszem.
Nagle zaczął dzwonić dzwonek na lekcje.
- Cholera, przyjdziesz dziś do mnie? Pogadamy.
Koniec kolejnego rozdziału. Jak wam się podoba?
Piszcie komentarze i gwiezdkujcie, to dla mnie duża motywacja.
Do następnego Misiaki
CZYTASZ
Jeden Gest
FantasyNiektórzy myślą, że magia nie istnieje. Szkoła do której uczęszcza Anastacia Clark, udowadnia że są w błędzie. Szkoła dzieli się na dwie części: w pierwszej, normalnej uczą się ludzie. W drugiej, którą od pierwszej, oddziela niewidzialna bariera o...