Rozdział 2

3.5K 243 378
                                    

Sen. Jedno, z pragnień ludzkich. Śnić i śnić, aby żadne okoliczności nie przerwały tej chwili. Każdy na pewno był wyrywany z przyjemnych snów, a gdy próbujesz zasnąć, układasz tylko swoje pomysły, ale nie są one snem. Zaczynasz go zapominać.

Jednak opracowałem formułę. Potrafię wejść w świadomy sen, robić co chcę. Dlatego chciałem sprawdzić, jaka jest kąpiel w wannie. 

Jednak tej nocy nie mogłem zasnąć. Ciągle wpatrywałem się w czarny sufit. Postanowiłem przejść się po domu.

W kuchni leżały płatki kukurydziane. Godzina na zegarze wskazywała 3:52. Czyli niedługo będzie 4:00, a niektóre osoby wstają o tych godzinach. Więc na śniadanie jadłem płatki z mlekiem.

Było gorąco. Zbyt gorąco. Wyjrzałem przez okno. Dom Evansów stanął w płomieniach. W sumie, nikogo tam nie było, ale od tak ten dom nie mógł stanąć w płomieniach. Nie mogłem tak zostawić tego, no, ale w sumie nikt tam nie mieszka, a Lily na pewno mieszka gdzieś z Potterem. 

Przywołałem Kaktusa, skrzata mojej matki.

- Kaktus zawsze do usług.

- Spakuj gumowe kaczki, mydła w płynie i taki biały szampon, jedzenie i picie, parę ubrań i pieniądze. Wyjeżdżamy - oznajmiłem.

Kaktus przytaknął i rozmył się. W kieszenie swojej szaty spakowałem parę sykli i knutów i klucz do skarbca. Kaktus szybko pojawił się z walizką. 

- Oto torba panie.

- Złap się końca mojej szaty. Szybko!

Złapał się mnie, a kula ognia z nieba docierała w naszą stronę. W ostatnim momencie deportowaliśmy się. Do Doliny Godryka.

- Panie, daj torbę, Kaktus poniesie. Niech pan prowadzi.

Szukałem w oknach Lily lub Pottera, albo znajomych twarzy. Znalazłem rudowłosą kobietę w kuchni. Wiedziałem, że to ten dom. Zapukałem, otworzył sam Potter. 

- Smarkerus? Co ty tu robisz?

Z kuchni wyszła Lily trzymając noworodka.

- Sev?

- Przepraszam. Prosiłbym o przenocowanie jdnej nocy, ewentualnie dwa. Lily, dom twoich rodziców od tak zaczął płonąć. Więc poprosiłem Kaktusa, aby spakował nas i jak najszybciej się deportowaliśmy. Mój dom również stanął w płomieniach. 

Rudowłosa przytuliła James'a, rozpłakując się

- Wejdź Sev. Mój rodzinny dom...

- Mi też jest przykro - odparłem, wchodząc z skrzatem do domu.

James'owi nie podobał się ten pomysł, ale jest nowy rozdział w życiu, więc zmażmy tamte lata. Lily taka dobra...

Na kolację Evans zrobiła zapiekankę, nie dowierzając o spaleniu domu. 

- Snape, a ty nie jesteś śmierciożercą? - wtrącił Potter

- Byłem. Oprzytomniałem. - odparłem któtko

- Pewnie nie na długo... - mruknął

- Chłopcy, przestańcie! - skarciła nas karmiąc piersią bobasa.

- Jak ma na imię mały? - spytałem

- Harry - uśmiechnęła się - Oczy ma po mnie

- Jest podobny do ojca - wypiął się dumnie James

- Czyli jesteście małżeństwem? - spytałem

- Tak, Severusie. Ty żadnej nie znajdziesz? - zaśmiał się Potter.

- Nie, nie wiem. Jestem zmęczony. Kaktus pomoże wam posprzątać. - rzuciłem

- Sypialnia na górze, drugie drzwi po lewo. Obok również po lewej jest łazienka - zawołał przez ramię Potter.

Oczywiście najpierw poszłem do łazienki. Piękniejsza niż u mnie. Z niebiesko białymi kafelkami i białym kibelkiem, umywalką i... wanną. Nie stał nigdzie prysznic.

Teraz się tak zastanowiłem... Po co wziąłem szampon?

Znowu zaczęła boleć mnie głowa. Więc szybko położyłem się i spróbowałem zasnąć w świadomym śnie. W sumie, dołączenie do śmierciożerców był dobrym pomysłem.

Snape w wannieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz