Rozdział 17

660 67 6
                                    

Kopnąłem w drzwi, jednak to na nic, ponieważ się one ani drgnęły. Oparłem się o ścianę, a potem zauważyłem, że jestem głupi. 

Na nic dałem temu kelnerowi - lokajowi 24 galeony, bo przecież jestem czarodziejem, a Alochomora wszystko załatwi... Prawie wszystko.

Ależ jestem głupi.

Więc poderwałem się i stałem w oko w oko z drzwiami. Wycelowałem różdżkę na zamku i szepnąłem:

- Alohomora

Drzwi uchyliły się, a ja je delikatnie popchnąłem. Zobaczyłem niewielki, ciasny hol. Poszłem dalej, usłyszałem nucenie mojej piosenki z "The Beatles". Dochodziło z kuchni.

Delikatnie uchyliłem białe drzwi,a tam Rosmetma z zamkniętymi oczami w swoim fartuchu tańczyła na stole mieszając w coś w garnku drewnianą łyżką. W radiu "na fulla" leciała piosenka zespołu "The Beatles". Ta babka nieźle wczuła się w te ruchy.

Schowałem różdżkę w rękaw kieszeni i zacząłem tańczyć razem z nią - ja na podłodze, ona na stole. To było istne niebo. Czułem się rozkosznie. Rozkosznie, póki nie wylałem czekolady, która topiła się w garnku na podłodze.

Madame ze zdziwieniem na mnie popatrzyła wkurzona.

- CO PAN TUTAJ ROBI?!

- Ja? No bo pani idealnie wpasowuję się w ruchy tej piosenki, ale...

- Ale? - zeskoczyła ze stołu wyłączając radio

- Ale czepek, który pani mi podarowała, jest jakiś zły. Bo przez niego zmoczyłem włosy! To hańba!

- Hańbą jest wchodzenie do mojego domu bez mojego pozwolenia i zakłócanie robienia moich najnowszych ciastek czekoladowych z kokosami! A czepek był mojej krewnej babci, czy tam prababci, więc przykro mi bardzo i proszę opuścić mój dom! Levicoprus!

Magia złapała mnie do góry nogami za kostkę, po czym wyrzuciła przez okno z domu Rosmerty na ulicę Hogsmade.

Snape w wannieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz