Rozdział 18

461K 13.5K 48.1K
                                    

- Chodź ze mną. - Powiedziałam do Jesse'a, kiedy zaparkował przed domem. 

- Nie mogę. - Spojrzał na mnie, choć widziałam, że bardzo chciał.

- Dlaczego? - Zapytałam, marszcząc brwi.

- Może później ci wytłumaczę. - Odparł. - Jesteś pijana, jeszcze będziesz mogła żałować kilku rzeczy, które mogłyby się wydarzyć, więc proszę... - Spojrzał na mnie maślanymi oczami. - Idź już spać. 

- Czy taka osoba jak ja, mogłaby żałować? - Zapytałam czarująco i dłonią oparłam się delikatnie o jego krocze, nachylając się nad nim. 

Od razu się napiął i wciągnął więcej powietrza do płuc, poprawiając się na siedzeniu.

- Marnie, słońce. 

- Tak? - Uśmiechnęłam się i spojrzałam na jego usta. 

- Muszę już jechać, przepraszam. 

- Jak chcesz. - Wzruszyłam ramionami i odsunęłam się od niego. 

- Czekaj. - Złapał mnie za rękę, gdy chciałam wyjść już z auta. 

- Co? 

- Chcesz jutro ze mną iść na imprezę do Jordan? Wyprawia domówkę przed meczem i drużyna jest zaproszona, oczywiście cheerleaderki też będą. Można przyjść z osobą towarzyszącą, dlatego pomyślałem- 

- Jasne. - Uśmiechnęłam się i nachyliłam się nad nim, łącząc nasze usta w soczysty pocałunek, którego od razu odwzajemnił. - To pa. - Wyszeptałam, spoglądając w jego oczy, to na usta i wyszłam z auta.

Nie rozumiem go. Jak mógł odmówić?! Na dodatek jestem mocno podpita i wiadomo co byśmy robili, a on odmawiał?! Jakbym była facetem od razu bym się zgodziła i wyruchałabym się jak nigdy dotąd. 

Weszłam do domu i zrzuciłam z siebie szpilki. Powędrowałam do kuchni przegryźć jakiś owoc i oczywiście była to brzoskwinia. Skierowałam się do swojego pokoju, ściągając z siebie sukienkę i opadłam na łóżko, zapadając w sen jak dziecko.

*

W połowie snu obudziłam się. Dochodziła czwarta nad ranem i Alan dopiero przyszedł do domu. Po dochodzących dźwiękach z dołu wiedziałam, że sam nie wejdzie po schodach, dlatego wstałam z łóżka i skierowałam się w jego stronę. 

Stanęłam przed schodami ze skrzyżowanymi dłońmi pod piersi i oglądałam bruneta, jak łapie się za poręcz i stawia jedną stopę na pierwszy schodek, klnąc pod nosem. 

- Kretyn. - Powiedziałam drwiąco. 

- O którym chcesz zapomnieć, dziewczynko. - Spojrzał na mnie i puścił mi oczko, mierząc mnie przy okazji, bo byłam w samej bieliźnie.

- Nie o tobie mówiłam. - Rzuciłam od razu.

O tobie.

- Nie pierdol tylko pomóż mi. - Wyciągnął w moją stronę dłoń i spojrzał w moje oczy, robiąc uroczy wyraz twarzy, na który wiedział, że polecę. 

Boże, jaki ty jesteś słodki. 

Wywróciłam oczami i prychnęłam pod nosem, pomagając mu pokonać tą najtrudniejszą trasę dla pijanych ludzi - schody.  

- Jesteś ciężki. - Burknęłam.

- A ty seksowna. - Mruknął czarująco, a jego jedna dłoń powędrowała na dół moich pleców. 

Mój mały chłopczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz