Rozdział 8

77 9 3
                                    

Szybko zamknęłam okno i zasłoniłam rolety. Jedyne, co panowało w moim pokoju to chłód i lekka ciemność oraz mój strach, który był wyczuwalny już na jakąś odległość. Postanowiłam przebrać się w coś luźniejszego i zacząć sprzątać tym samym ignorując brak poczucia bezpieczeństwa.

-O, widzę, że sprzątasz. Dziękuję.

-Mamo! - krzyknęłam, na co kobieta się skrzywiła - Nie strasz mnie więcej.

-Przepraszam, córcia. Mamy dwie godziny, za ten czas przyjdzie nasz gość - powiedziała ze spokojem moja rodzicielka.

-Hmm, a kto to będzie? - ciekawa postanowiłam zapytać.

-Dowiesz się w swoim czasie, a teraz dokończ sprzątać.

-Dobrze - pokiwałam głową - a mamo?

-Kate, sprzątaj dziecko.

Miałyśmy porozmawiać, a ona jak zwykle zajmuje się sobą. Nie winie jej za brak czasu, ale od czasu do czasu mogłaby mnie chociaż wysłuchać.

~*~

-Otworzę! - krzyknęłam, schodząc na dół po schodach.

Byłam niemal pewna, że to nasz gość. Mama robiła ostatnie poprawki na stole, by wszystko wyglądało pięknie. Anthon stał w kuchni i popijał spokojnie sok pomarańczowy, mój ulubiony. No nie powiem, byłam zaskoczona, gdy otworzyłam drzwi. Tam w drzwiach stał mój starszy braciszek, Ashton Flether Irwin.

-Siostra! - przytulił mnie. Nagle przy nas zjawiła się reszta rodziny.

-Synku! Jak ja cię dawno nie widziałam - powiedziała mama, prawie że wyrywając mnie z uścisku brata.

Kiedy wszyscy już się porządnie wyściskaliśmy, zasiedliśmy do stołu, by w spokoju zjeść oraz porozmawiać.

-Ash, powiedz dziecko, jak ci się tam żyje? - mama po raz kolejny zaczęła zadręczać go pytaniami.

-Świetnie! Jeszcze nigdy się tak nie bawiłem, jak tam! Sydney jest cudowne, żałujcie, że nie możecie mieszkać znów w Australii - posmutniałam na wieść o mieście z mojego dzieciństwa, bardzo je lubiłam.

Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk sms'a, spojrzałam na swój telefon - nic. Kątem oka zobaczyłam, jak Ashton odczytuje wiadomość i odpisuje na nią.

- Zostaje tutaj jakiś czas, mam nadzieję, że się cieszycie - uśmiechnął się, pokazując przy tym dołeczki, które tak bardzo lubiłam - Mamo, zostało coś jeszcze z kolacji?

-Jasne - odparła.

-Nie miałabyś nic przeciwko, gdyby wpadli na chwilę moi kumple?

-No, co ty, niech wpadają!

Przez długi czas śmieliśmy się i rozmawialiśmy, do czasu, kiedy po raz drugi w tym dniu nie zabrzmiał dzwonek oznajmiający nowego gościa, a raczej gości.

Oczy na niebie || 5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz