Mama zerwała się z krzesła i popędziła w stronę kuchni, gdy tylko usłyszała dzwonek do drzwi. Ashton leniwie wstał i ruszył w stronę przedpokoju, by wpuścić swoich przyjaciół, których mieliśmy zaraz poznać.
Anthon przez całe dotychczasowe spotkanie bardzo mało się odzywał. Zawsze był rozgadany i bardzo pozytywny, że aż sam zarażał uśmiechem. A dziś? Trzeba było zarazić nim jego! Tylko ja nie byłam do tego odpowiednią osobą.
Chwilę później można było usłyszeć głosy trójki, a właściwie czwórki, chłopaków. Wydawało mi się, że jeden z nich jest mi znajomy, jednak mogłam się przecież mylić. Matula wróciła do nas z dodatkowymi nakryciami. Mój brat podszedł pierwszy, a za nim kolejno chłopak z tęczowymi włosami, blondyn oraz brunet. Wszyscy zasiedli do stołu, przywitali się i od razu zaczęli pałaszować jedzenie.
Mój wzrok natrafił na bruneta, który wyglądem odrobinę przypominał Azjatę. Chwila! Przecież on jest tak bardzo podobny do Alana... Nie. To na pewno nie on. Katy, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że to nie on albo – co gorsza – to może być on...
-Komuś jeszcze soku? - zapytał nagle Anthon, wyrywając mnie z zamyślenia.
Wszyscy zaprzeczyli, a ja jako jedyna poprosiłam o nalanie napoju. Kiedy najniższy z przyjaciół Ashtona podniósł głowę, mogłam zobaczyć jego tęczówki. Piwne, doskonale pasujące do odcieni jego włosów - pomyślałam, ale gdy nasze spojrzenia skrzyżowały się, już wiedziałam, że to on.
Alan Hood.
Niepewnie odsunęłam krzesło i odeszłam od stołu. Pobiegłam do swojego pokoju wziąć tylko swoją torebkę. Tak szybko, jak byłam się na górze, znalazłam się na dole. Włożyłam buty i bez słowa wyjaśnienia wyszłam z domu.
Co mój brat sobie w ogóle myślał? Że przyprowadzi go i co? Nagle się wszystko ułoży, będzie dobrze? Wszyscy się pogodzimy? Nie, to tak nie działało.
Może to nie była moja wina, iż się wyprowadziliśmy z Sydney, bo to mama dostała tu pracę, ale miałam poczucie winy, że to przeze mnie zaczął się staczać. Oczywiście nie miałam co do tego pewności.Moją winą było moje zachowanie. Chociaż to nie moja wina, że zaczęłam coś do niego czuć! Nie chciałam, żeby przez to nasza przyjaźń runęła w gruzach, dlatego łatwiej było udawać niewzruszoną i oziębłą. Mnie to tak samo bolało, jak jego, a mimo to nikt nie zapytał, jak ja się z tym czuję. Nawet nie zapytał, co u mnie. A teraz, jak gdyby nigdy nic, siedzi przy stole z moim rodzeństwem i matką oraz swoimi kolegami! To niedorzeczne.
![](https://img.wattpad.com/cover/73421845-288-k740736.jpg)
CZYTASZ
Oczy na niebie || 5SOS
Fanfiction,,Krzyk był jak wyzbycie się złych emocji, które właśnie opanowywały mnie od środka.''