26

2.4K 192 37
                                    

Peter Parker – Spider – Man

Rzucam się na łóżku z jękiem bólu, a zarazem westchnieniem ulgi. Dziwne połączenie.

Dopiero co wróciłem z długiej rozmowy z Tonym. Miałem przechlapane, bo nie pomogłem żołnierzom, którzy spalali się w ogniu. Ale nie wiedziałem, że tam są. Podczas rozmowy dopadły mnie okropne wyrzuty sumienia, których skutki odczuwam do teraz. Głowa mi pęka.

*

— Nie wiedziałem, że są tam żołnierze. W ogóle co oni tam robili? — pytałem. Tony patrzył na mnie znużonym, ale wciąż groźnym wzrokiem.

— Jak to co, Parker? — prawie warknął, a mi się wydawało, że wory pod jego oczami zrobiły się jeszcze większe. — Pokonywali łamiących prawo bohaterów! Lepsze pytanie brzmi, co ty tam robiłeś?

Wskazał na mnie oskarżycielsko palcem, a ja musiałem zełgać. Opowiedziałem mu o swoim conocnym oglądaniu miasta i sprawdzaniu jego bezpieczeństwa. Było to coś w co łatwo uwierzył, chociaż po jego minie zorientowałem się, że tego nie popiera. Moje działania nie były do końca zgodne z nadzorem.

— Co teraz masz zamiar zrobić z naszymi przyjaciółmi? — spytałem.

— Państwa każą nam ich natychmiast złapać. Przez to jak potraktowali żołnierzy... przez to, że wielu z nich umarło... mają zostać niezwłocznie wsadzeni do więzienia.

Widziałem jego ból. Był autentyczny. Zrobiło mi się go szkoda. Musiał dokonywać wyborów trudnych, a do tego wykonywać rzeczy, które nie do końca mu się podobały. Chciałem go jakoś pocieszyć, ale jego mina kazała mi siedzieć cicho i po prostu robić to, czego chce rząd.

— Atakujemy pojutrze. Żołnierze dzięki podsłuchowi odkryli jego plany. Nie wiem jak Steve może być tak głupi. — Tony pokręcił głową i westchnął głośno. Na krótką chwilę znikł gniew i pojawiło się wielkie zmęczenie, którego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyłem. — Pokonamy zarówno ich jak i Hydrę. Nadzór nie będzie nam pojutrze przeszkadzał.

— Nie chcę ich wsadzić do więzienia — powiedziałem ze smutkiem.

— W życiu czekają nas wybory. Wybory tak trudne i raniące, że prawie niewykonalnym będzie jakikolwiek wybrać. Czasami po prostu trzeba zdać się na los, siłę wyższą. W tym przypadku na nadzór.

— Czyli umywasz ręce?

Tony uśmiechnął się smutno i zerknął na ekran naściennego telewizora.

— Czyli próbuję sobie jakoś to wszystko wytłumaczyć. Dlaczego to wszystko potoczyło się tak... a nie inaczej?

Zerknął na mnie, jakby chciał ujrzeć odpowiedź. Kiedy jej nie znalazł, wstał i odszedł. Starał się być wyprostowany, ale co jakiś czas zauważałem, że mięśnie jego pleców odmawiają posłuszeństwa i uginają się pod ciężarem problemów.

*

Z zamyślenia wyrywa mnie głośny szelest koło okna. Mój pajęczy zmysł przewiduje coś niedobrego. Podnoszę się z łóżka, starając się zachować ciszę. Chyba mi się udało, bo słyszę kolejny szelest. Mój przeciwnik najwidoczniej nie zorientował się, że wiem o jego obecności.

Powoli ruszam w kierunku okna i wtedy o mało nie padam na zawał. Ktoś z łoskotem ląduje na podłodze przede mną, szybkim ruchem zamykając za sobą okno. Mija około czterech sekund i rozpoznaje rude pukle opadające na twarz. Uśmiecham się i podchodzę do Angel, która jednak odsuwa się i wyciąga przed siebie zaciśniętą w pięść dłoń.

Bohaterka Avengers. Age of HydraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz