Rozdział 6

156 22 22
                                    

    Właśnie. Dokonałam. Cudu. Oto rozdział 6!

  Przez cały następny tydzień przerwy na lunch spędzam w towarzystwie Aarona. Niewiele rozmawiamy, przez większość czasu po prostu egzystujemy obok siebie. W piątek znów witam u nich na lekcję jazdy, tym razem Hunter wsadza mnie na konia, na którym zastałam go tydzień wcześniej. Obie wizyty wyglądają tak samo, z wyjątkiem tego, że mam wrażenie jakby Aaron był dla mnie trochę życzliwszy, milszy. Nie był tak kompletnie obojętny jak poprzednio.

W poniedziałek, w połowie przerwy na lunch, po długim milczeniu, wydychając dym papierosowy z ust, pyta mnie:

- Czy masz jakiś określony cel w tym nawiedzaniu mnie, Lani Ravin?

- Może lubię spędzać z tobą czas? - odpowiadam, opierając głowię o pień drzewa.

- Nagle, po ponad roku? - prycha - Nie sądzę. Coś się zmieniło. Tylko musisz mi powiedzieć co.

- Muszę? - Unoszę brew. - Nic nie muszę. Ale, jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć. Po prostu zaciekawiłeś mnie. - Wzruszam ramionami. - Odrzucasz moje wspaniałe towarzystwo? W końcu masz swoich prz... - zacinam się na moment. To byłby cios poniżej pasa. I mimo mojego nieopanowanego języka, postanawiam jednak nie przeginać.

Wręcz słyszę jak unosi jedną brew, a jego twarz wykrzywia grymas.

- No dokończ. Proszę bardzo - mówi chłodno, jakby cały piątek zniknął.

- Aaron, przepraszam. Nie miałam tego na myśli! - Podnoszę się i patrzę na niego żałosnym wzrokiem. - Chcę cię poznać. Wiedzieć kto kryje się pod plotkami o Czarnej Owcy Winchester High School. - Uśmiecham się słabo, z lekkim wstydem, nagle uświadamiając sobie jakie słowa padły z moich ust. Wlepia we mnie spojrzenie swoich dwukolorowych oczu, ale nie odpowiada. Jednak uśmiecha się lekko, nie kpiarsko jak zawsze... no dobra kpiny nie zabrakło w tym uśmiechu, ale jest bardziej szczery, bardziej przeznaczony dla samego Aarona niż dla mnie.

Dalej znów siedzimy w ciszy. Słowo niezręczność jest wręcz wypisane między nami. W końcu wybawia nas dzwonek. Aaron wstaje pierwszy i podaje mi rękę. Korzystam z pomocy i od razu jak się prostuję, on odchodzi. Stoję chwilę i patrzę się za nim. Mija mnie Noah, nie muszę nawet odwracać wzroku, by widzieć współczucie i dezaprobatę w jego oczach. Z niechęcią wypisaną na twarzy i w postawie, wchodzę do szkoły i kieruję się do sali od literatury. Po drodze i przed salą wręcz czuję zapach Aarona, który dziwnie zapadł mi w pamięć - mieszanka papierosów, koni i mięty. Spóźniona parę minut staję przed zamkniętymi drzwiami i poważnie rozważam, aby nie dokonać jednej z najgorszych zbrodni jakie może popełnić uczeń szlachetnej placówki do której uczęszczam - wagarów. Biorę głęboki oddech, zamykam oczy i odwracam się na pięcie. Nadal nie patrząc, robię parę kroków, dopóki nie dociera do mnie dźwięk cudzych. Kieruję tam wzrok i widzę Noah idącego w stronę gabinetu pielęgniarki z ręcznikiem papierowym przyciśniętym do czoła.

Nasze spojrzenia się krzyżują i porozumiewamy się bez słów. Wiem, że mam teraz nie pytać, tylko po prostu iść z nim, co od razu da mi argument, dlaczego nie byłam obecna na literaturze. O co chodzi dowiem się potem, nie będę nawet musiała dociekać, bo sam powie mi wszystko.

Docieramy do gabinetu pielęgniarki, gdzie starszawa kobieta zaczyna trząść się nad Noah, mówiąc mu, że powinien bardziej uważać, że dobrze, że to nic poważnego. Jednak jej miłe nastawienie znika wraz z chwilą, gdy otwierają się drzwi i dyrektor Willis wprowadza wyprostowanego Aarona. Jego krzywy uśmiech wywołuje niepokojące dreszcze. Spogląda na Noah z dziwnym zadowoleniem. Spuchnięta, pęknięta warga i siny policzek jeszcze potęgowały przerażające wrażenie. Nie trudno, oczywiście, było też wyciągnąć wnioski z tego czego jestem właśnie świadkiem. Ponowna konfrontacja dwóch naładowanych testosteronem osiemnastolatków, po tym jak się pobili, nie może skończyć się dobrze. Siadam odrobinę bliżej Noah, by zasłonić go przed Aaronem, jednak złość jaka wręcz kipie z mojego przyjaciela, sprawia, że zaczynam zastanawiać się, czy przypadkiem nie powinnam osłaniać Aarona zamiast Noah. Nie zamierzam jednak zmieniać pozycji. Dyrektor kazał pielęgniarce zająć się tą dwójką, krytycznym spojrzeniem obrzucając Aarona. Nawet nie starał się ukryć niechęci jaką pałał do tego chłopaka, na co mi zrobiło się przykro. Co Hunter mógł zrobić, że wszyscy się go boją?

Black Sheep, have you any soul?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz