Przez całą drogę do Aarona nie mogę się skupić. Zastanawiam się, czy wczorajszy dzień mi się nie przyśnił, czy Hunter go pamięta, czy to wszystko było szczere, czy spowodowane alkoholem...
Okazuje się, że mój stres był niepotrzebny, bo Aaron od razu wita mnie swoim krzywym uśmiechem, który mówi sam za siebie. Odwzajemniam go i wysiadam z samochodu.
- Cześć - mówię i odgarniam zbłąkany pukiel włosów. - Jak się czujesz?
- Jak się czuję? - Śmieje się. Szczerze. Ciepłe uczucie rozlewa mi się po sercu. - Trochę boli mnie głowa, to tyle. - Obejmuje mnie w talii i przyciąga blisko siebie. - Teren?
- Czy wyglądam jakbym była gotowa dzisiaj jeździć konno? - Wskazuję na jeansy, które mam na sobie. Aaron bardzo dokładnie lustruje mnie wzrokiem, nie zapominając zatrzymać się trochę dłużej na strategicznych miejscach.
- Dopóki nie zobaczę cię w bryczesach, nie powiem, że wyglądasz jakbyś była gotowa jeździć konno. - Puszcza mi oczko, na co tylko przewracam oczami. Aaron daje mi szybkiego buziaka.- Czyli teren.
Wzdycham z politowaniem i kręcę głową.
- Chyba nie dasz się prosić? - pyta zaczepnie, podnosząc jedną brew do góry. - Czy mam użyć swojej siły perswazji?
- A jak wygląda twoja siła perswazji? - Kładę ramiona na jego barkach. Uśmiecha się rozbrajająco. Przestaję wierzyć, że tego chłopaka boi się pół szkoły. Jednak wiem, że okazuje się taki tylko przy mnie. Czuję jednak, że nie gra nikogo, ani nic nie udaje. Aaron całuje mnie długo i powoli.
- Więcej mogę ci obiecać jak pojedziemy.
- Tak... - mruczę, nie do końca świadoma co przed chwilą powiedział. Odsuwa się z łobuzerskim uśmiechem, a ja wiem, że się wkopałam.
Wchodzimy do stajni, gdzie oporządzamy konie, gdy kończymy wsiadamy przed stajnią i wyjeżdżamy. Po rozkłusowaniu w ciszy, Aaron odwraca się do mnie, a w jego oczach widzę jakiś dziwny błysk.
- Pamiętasz kłus ćwiczebny? - Kiwam głową. - To jedziesz ćwiczebnym. Kiedy w końcu przestaniesz obijać swój tyłek i grzbiet Lucyfera, powiesz mi. Rozumiesz?
Potwierdzam to dźwiękiem przypominającym jakiś pomruk. Aaron odpowiada mi znaczącym uśmiechem, na co tylko się śmieję.
Ruszamy kłusem, a ja stosuję się do jego instrukcji. Wbrew jego oczekiwaniom nie tłukę tyłkiem po siodle i udaje mi się ładnie usiedzieć.
Aaron odwraca się, a jego uśmiech mówi mi, że zakochuję się w diable, zesłanym żeby mnie torturować. Nie spuszczając ze mnie wzroku, przysiaduje w siodle i cmoka. Dantalion rusza galopem. Mija sekunda, a Lucyfer podąża za nim.
W tej chwili przez oczami przelatuje mi całe życie. Czuję jak Lucyfer wyciąga przednie nogi w lekkim wyskoku. Serce podlatuje mi do gardła. Moja ręka automatycznie wędruje do przedniego łęku, aby się przytrzymać. Najgorsze przemija, kiedy już jedziemy galopem. Aaron nie narzuca szybkiego tempa, więc mam czas wczuć się w ruch konia. Przełykam ślinę, zaciskam dłoń na łęku i jadę. Towarzyszy mi śmiech Aarona.
Dopóki Lucyfer się nie potyka.
Koń szybko łapie równowagę. I to mnie ratuje. Z piskiem przytrzymuję się grzywy. Aaron z przerażeniem mówi prrrr, a oba konie robią szybkie przejścia do kłusa, nim Lucyfer przechodzi do stępa, gwałtowana zmiana chodu, sprawia, że wywala mnie w przód. Chyba robię fikołka w powietrzu, bo ląduję na plecach. Z moich ust wydobywa się stłumiony jęk, a z płuc ulatuje całe powietrze.
CZYTASZ
Black Sheep, have you any soul?
Romance"Jeszcze niedawno jego towarzystwo mnie irytowało, jednak wczoraj... Jego zachowanie w stosunku do ojca, to jak jego charakter potrafił się nagle zmienić. Zaintrygował mnie, pragnę dowiedzieć się co siedzi w jego głowie. Poznać jego motywy, marzenia...