Nie wiem, którą już godzinę siedzę przez ekranem laptopa, próbując wymyślić co mogę przedstawić w prezentacji o brutalności w sztuce, zadaną mi przez nauczycielkę od zajęć artystycznych.
Z tematu obrazów przedstawiających mord i tortury wujek Google prowadzi mnie na artykuły o brutalnych morderstwach. Zanim kursor trafia na przycisk "wróć", mój wzrok skupia się na nazwisku, które widnieje w nagłówku jednego z artykułów. Wzdycham, łając się za własną głupotę. W Stanach Zjednoczonych jest pełno ludzi o nazwisku Hunter. Chwilę potem już czytam artykuł. W połowie, ku własnemu przerażeniu odkrywam, że nie jest o przypadkowym Hunterze z drugiego końca kraju. Ofiarą jest matka Aarona. Zamordowana ze szczególnym okrucieństwie w swoim własnym ogródku. Sprawca nie został nigdy złapany. Łzy kręcą mi sie w oczach. Aaron miał wtedy osiem lat.
Wstaję z krzesła i kieruję się do kuchni. Trzęsącymi sie dłońmi robię sobie herbatę i opieram się o blat. Powoli sączę napój, a moje myśli kręcą się wokół artykułu, który przeczytałam. Jak bardzo to musiało się na nim odcisnąć. Spędzam tak dobre dziesięć minut, próbując odnaleźć związki między jego zachowaniem, a tym wydarzeniem.
Z tego zamyślenia w końcu wyrywa mnie Noah, wpadając do domu jak do siebie.
- Nudzę się u siebie. - Rzuca się na kanapę. - Mam nadzieję, że nie miałaś nic ciekawego zaplanowanego na dziś. - Uśmiecha się do mnie łobuzersko.
Wzdycham i odkładam kubek do zlewu. Podchodzę do przyjaciela i zamykam laptopa zanim się do niego przykoleguje.
- Tylko projekt na artystyczne, który czeka na mnie od dwóch tygodni, a mam go na jutro.
- Pomogę ci. - Podnosi się - Wszystko jest ciekawsze od Arthura budującego samochody z lego.
- Myślałam, że lubisz pomagać mu z lego. - Siadam obok i przeciągam laptopa na swoje kolana. Stopy Noah zajmują jego miejsce na stole.
- Jeśli buduje X-wing'a, albo Gwiazdę Śmierci. Ale małemu gnojkowi już się znudziło Star Wars - wzdycha zirytowany. - Musi być adoptowany.
Śmieję się i klepie go pocieszająco po ramieniu. Otwieram ponownie laptopa, szybko zamykam kartę z artykułem o mamie Aarona i przesuwam go tak, że leży jednocześnie na mojej i jego nodze. Zabieramy się do pracy.
Kończymy jakieś półtorej godziny później. Pewnie zajęłoby nam to mniej, gdyby nie Noah ciągle nie chodził po coś do jedzenia. Potem siedzimy do wieczora, gadając, wygłupiając się i oglądając seriale. Nie ma na świecie rzeczy, którą kocham bardziej niż spędzanie wieczorów z Noah. Czasem żałuję, że nie jesteśmy rodzeństwem. Chociaż pewnie udusiłabym go po tygodniu, a winę zrzuciła na klocek lego.
***
Przez następne dni pytaniowa gra z Aaronem skupia się na błahostkach. Ulubiona powieść, jedzenie... Nie schodzimy na poważne tematy, a Hunter juz nigdy nie poruszył tematu swojej matki.
W piątek znowu nie ma go w szkole, a ja cały dzień wykręcam sobie palce z nerwów. Przestałam się orientować, w którym momencie z wkurzającego stalkera stał się kimś, kogo nie mogę wywalić z głowy. Wysłałam mu chyba tysiąc esemesów, ale na żaden jeszcze nie otrzymałam odpowiedzi, co denerwuje mnie jeszcze bardziej.
Na lunchu z daleka omijam stolik Noah i po cichu skrywam się na balkonie. Studiuję napisy na ławie, których przez lata nazbierało się naprawdę sporo. Marszczę brwi, kiedy ślady korektora zaczynają układać się w moje imię, a obok widzę rysunek środkowego palca. Jak i wiele obraźliwych słów pod moim i Aarona adresem. Zaciskam dłonie w pięści. Paznokcie boleśnie wbijają mi się w skórę, ale właśnie tego szukałam. Zmieniam ławkę i opieram czoło o wewnętrzną stronę nadgarstków.
CZYTASZ
Black Sheep, have you any soul?
Romance"Jeszcze niedawno jego towarzystwo mnie irytowało, jednak wczoraj... Jego zachowanie w stosunku do ojca, to jak jego charakter potrafił się nagle zmienić. Zaintrygował mnie, pragnę dowiedzieć się co siedzi w jego głowie. Poznać jego motywy, marzenia...