Rozdział 16

110 15 24
                                    


            Następne półtorej miesiąca jest jak z bajki. Czuję się jak księżniczka. Idealnie. Wszystko się układa po mojej myśli. Robię postępy w nauce galopu, mimo że mój kłus nadal wymaga poprawy, relacja z Noah nigdy nie wyglądała lepiej. Nawet częściowo zakopali z Aaronem topór wojenny i żaden już nie życzy drugiemu śmierci.

Właśnie, Aaron... Zbroja Czarnej Owcy, w którą się odział pęka. Jednego dnia widzę go, rozmawiającego z jakimś chłopakiem ze swojego rocznika, czasem kilka osób przywita się z nim na korytarzu. Przy mnie, mam wrażenie, zbroja znika kompletnie. Zdarza nam się wychodzić gdzieś razem do miasta, ale wolimy raczej stajnie i mój dom. Jednak tylko raz udaje mi się odwiedzić pokój Aarona, gdy pana Huntera nie ma w domu. Jego pokój jest dziwnie normalny. Szare ściany przyjemnie komponują się z białymi meblami. Łóżko również jest białe. Skopana w nogach pościel odcina się głęboką czernią. Materac jest spory. I wygląda na bardzo miękki. Przygryzam lekko wewnętrzną stronę policzka. Przestań, Lani karcę się w myślach. Prychnięcie połączone z mrukiem ze strony Aarona mówi mi, że zauważył, gdzie przed chwilą skupiał się mój wzrok. Z grobową miną przenoszę je na równoległą ścianę. Jest w niej duże okno, w połowie zasłonięte czarnymi roletami. Na biurku leży laptop i stosik książek. Biblioteczka obok jest najbardziej kolorowym elementem pomieszczenia. Chaotycznie poukładane książki o różnokolorowych grzbietach przynoszą jasność do pokoju i łagodzi jego charakter.

Aaron, na widok mojej zdziwionej miny, śmieje się lekko.

- Wyglądasz jakbyś spodziewała się, co najmniej, pentagramów na ścianach.

- Bo tak było. - Spoglądam na niego przez ramię i posyłam mu znaczące spojrzenie. - Do tego wszystkiego czerwone świece na parapecie i Czarna Biblia rozłożona na ołtarzyku z twarzą Marka Pellegrino, jako Lucyfera w Supernatural.

- To nie jest "Czarna Biblia" - mówi śmiertelnie poważnie, a palcami robi cudzysłów. - To jest Biblia Szatana, Lani Ravin i trzymam ją w szufladzie w łóżku. Tak jak resztę moich piekielnych akcesoriów. Nie mogę pozwolić, aby ktokolwiek odkrył sekret mojej obecności na Ziemii. Kuszenia młodych, pięknych dziewczyn i zwodzenia ich prosto do Piekła - zniża głos i podchodzi do mnie powoli. Ostatnie zdanie szepcze mi w kark. Odkąd, kiedyś, przypadkiem powiedziałam mu, że jest demonem zesłanym, aby sprowadzić mnie do Piekieł, lubi się ze mnie śmiać z tego powodu.

Odchylam delikatnie głowę w bok i pozwalam mu się objąć. Odwracam się do niego i zarzucam mu ręce na barki.

- To co będziemy robić, demonie? - pytam niewinnie. - Oglądać film, czy przywoływać twojego pana?

Powaga jeszcze przez chwilę nie znika z jego oczu. Pod moim spojrzeniem jednak pęka i zaczyna się śmiać a ja z nim. Kiedy jego twarz łagodnieje, zauważam delikatną zmarszczę w kąciku oka. Zmarszczkę, która robi się od śmiechu. Uśmiecham się szeroko, jak idiotka. Aaron mierzy mnie zdziwionym spojrzeniem.

- Co jest? - Przekrzywia lekko głowę.

- Nic, nic. - Staję na palcach i próbuję pocałować to malutkie wgłębienie w jego bladej skórze, jednak nie jestem w stanie dosięgnąć do celu, przez co moje wargi docierają jedynie do jego policzka. Aaron z cwaniackim uśmiechem, przekręca głowę tak, że nasze usta są na jednym poziomie.

Nadal wspominam ten dzień z wielkim bananem na twarzy. Ojciec Aarona nie wrócił do późnego wieczora, a w tym czasie zdążyliśmy zrobić o wiele więcej niż pierwotnie planowaliśmy. Azazel i Crowley, mimo obietnic wymagającego terenu, stali beztrosko na padoku, żując świeżą czerwcową trawę.

Black Sheep, have you any soul?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz