Dzisiaj znowu obudził mnie mój własny krzyk spowodowany tym całym wypadkiem. Znów Luke przybiegł do mojego pokoju siadając na łóżku, przytulając mnie i znów starał się mnie pocieszyć. Znów płakałam do samego rana i znów niewyspana musiałam wstać, żeby jakoś przeżyć kolejny dzień.
Zielonooki poszedł, a ja chwiejnym krokiem podeszłam do szafy odsuwając jej szklane drzwi.
Dzisiaj mój pierwszy dzień w nowej szkole.
Westchnęłam przeciągle wyjmując czarną, luźną sukienkę, czarne długie zakolanówki oraz bieliznę i ze wszystkim weszłam do łazienki z zamiarem odświeżenia się. Po szybkim prysznicu błyskawicznie się wymalowałam i wysuszyłam włosy po czym je wyprostowałam. Gotowa wyszłam z łazienki i spojrzałam na godzinę na moim iphonie. Szósta. Spod łóżka wyjęłam czarny przetarty plecak i spakowałam do niego książki na dzisiejszy dzień. Ze swoim arsenałem zeszłam na dół do kuchni, gdzie urzędował mój bart.
-Jak się czujesz?- spytał stawiając talerz pełny kanapek na stół.
-Bywało lepiej- wzruszyłam ramionami i wzięłam jedną kromkę zaczynając ją jeść –Podwieziesz mnie dzisiaj? Czy muszę dymać na piechotkę?
-A nie narobisz kłopotów?- brunet podniósł jedną brew, a ja złożyłam ręce, jakbym była aniołkiem –I tak bym nie potrafił Ci odmówić- zaśmialiśmy się cicho i ruszyliśmy do przedpokoju. Sprawnie ubrałam na małe stopy czarne martensy i razem z bratem opuściliśmy dom uprzednio zakluczając drzwi.
Droga do szkoły minęła mi niezwykle szybko. No ale co się dziwić? Luke zawsze umie poprawić mój nastrój. W samochodzie śmieszkowaliśmy i śpiewaliśmy piosenki, które akurat leciały w radio.
-Do wieczora- pocałowałam bruneta w policzek i wyszłam z pojazdu.
-Nie narób problemów!
-Postaram się, ale nic nie obiecuję!- pokazałam mu język i przeszłam przez szkolną bramę. Wzrok wszystkich na dziedzińcu spoczął na mojej osobie, ale przez tyle lat zdążyłam się do tego przyzwyczaić, więc przeczesałam ręką włosy i szybkim, ale opanowanym krokiem ruszyłam przez dziedziniec. Na jednej z ławek koło ogrodu siedziały dwie dziewczyny: blondynka i szatynka, obie wytapetowane, aż z nich spływało. Widać było, że uważają się za lepsze od innych. Spojrzałam na nie i uśmiechnęłam się promiennie, przez co zostałam spiorunowana wzrokiem.
Na kolejnej ławce siedziało trzech chłopaków, a koło nich stało jeszcze dwóch. Zawzięcie o czymś dyskutowali, ale kiedy przechodziłam obok, dziwnie umilkli. Jakoś nie zwróciłam na nich szczególnej uwagi i pokonując resztę dziedzińca weszłam przez niebieskie drzwi szkoły.
Tłok na korytarzach był większy niż na zewnątrz. W sumie nie dziwi mnie to. W każdej szkole tak jest. Z plecaka wyjęłam kartkę z planem godzin i spojrzałam na dzisiejszy dzień. Czwartek... Biologia w 206. Spojrzałam na klasę obok mnie. 102, czyli sale od 200 muszą być na drugim piętrze. Schowałam kartkę do plecaka i ruszyłam na górę. Docierając pod właściwą salę usiadłam na ławce obok i czekałam na koniec przerwy, która skończyła się, gdy tylko moja pupa zetknęła się z drewnem. Do klasy weszłam jako ostatnia i zajęłam miejsce w ostatniej ławce pod oknem.
***
Na dużej przerwie postanowiłam wyjść na dziedziniec z zamiarem porozkoszowania się piękną, majową pogodą. Zajęłam jedną z wolnych ławek i zamknęłam oczy.
-Proszę, proszę, nasza laleczka nie zna jeszcze zasad- otworzyłam oczy i ujrzałam tych samych chłopaków, co dzisiaj rano –To nasze miejsce, słońce- czerwonowłosy uśmiechnął się cwano i skrzyżował ręce.
-Serio? Nie jesteście za duzi na „zaklepywanie" miejsc?- zaznaczyłam w powietrzu cudzysłów.
-Jeśli nie chcesz mieć przejebane do końca szkoły, albo nawet i później, to się usuń, kochanie- szarooki znów zaatakował.
-Oh, proszę. Najpierw się poznajmy- usłyszałam stłumione śmiechy jego towarzyszy, przez co chłopak lekko poczerwieniał.
-Nie prowokuj mnie!- warknął, na co wstałam i podeszłam do niego bliżej.
-To, że jestem od ciebie niższa i słabsza, nie upoważnia Cię do tego, żeby mną pomiatać- szturchnęłam go w tors. Wytrąciłam czerwonowłosego tak z równowagi, że chłopak chwycił mnie za ramiona i chciał podnieść, ale przez to, że kiedyś zadawałam się z nieprzyjemnymi ludźmi umiałam sobie radzić z takimi typkami jak on, więc z całej siły nadepnęłam mu na nogę, a kiedy się zgiął podcięłam go, że po dwóch sekundach leżał na ziemi –Mam nadzieję, że nasze spotkanie Cię czegoś dzisiaj nauczyło- uśmiechnęłam się i chwyciwszy swój plecak, poszłam na lekcję, którą właśnie ogłosił dzwonek.
Lekcje minęły mi bardzo przyjemnie i dzięki nim mogłam na chwilę zapomnieć o tragedii sprzed miesiąca. Po zajęciach podeszłam jeszcze do pokoju gospodarzy z zamiarem odebrania kluczyka do szafki. Lekko zapukałam do drzwi, a w odpowiedzi usłyszałam ciche „proszę", więc weszłam do środka i ujrzałam blond chłopaka, który był z tym idiotą dzisiaj na dziedzińcu.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale miałam się zgłosić po odbiór kluczyka do szafki- chłopak usłyszawszy mnie gwałtownie się odwrócił.
-Ty jesteś Camile Holms?- kiwnęłam głową już trochę znudzona. Miodowooki sięgnął do jednej z szuflad po czym podał mi rzecz, po którą przyszłam. Podziękowałam i szybko zawinęłam się do domu.
Oczywiście Luke kończy pracę dopiero po 20, więc do tego czasu miałam dom dla siebie. Przebrałam się w mój ulubiony szary sweterek, a włosy spięłam w kucyka po czym z „Love, Rosie" rozsiadłam się na wielkim dwuosobowym łóżku i zagłębiłam się w lekturze.
***
-Cześć! Jak tam pierwszy dzień?- spytał brunet siadając koło mnie.
-Jak widzisz żyję i mam się dobrze- uśmiechnęłam się lekko.
-Cam, nie będzie mnie od jutra przez cały weekend- skrzywił się, kiedy to mówił –Nie chcę Cię zostawiać samej, ale nie mam wyjścia. Praca nie wybiera- wzruszył ramionami i nadął policzki.
-Dam sobie radę- uśmiechnęłam się ciepło –Chaty nie spalę, nie zaleję, z głodu nie umrę, a z..
-Chodzi mi o twoje „pobudki"- zaznaczył palcami cudzysłów –Boję się, że będzie tak, jak dzisiaj i wczoraj, no i przedwczoraj i...
-Okey, zaczaiłam, ale nie martw się. Jakoś dam sobie radę. Przecież nie na zawsze będziesz przy mnie. Muszę sobie z tym poradzić sama. A teraz jest idealna okazja- mężczyzna odetchnął z ulgą i mnie przytulił.
-Gdyby coś się działo, cokolwiek- dzwoń.
-Masz to jak w banku- mrugnęłam do niego, a zielonooki uśmiechnął się półgębkiem po czym wstał i z krótkim dobranoc wyszedł z pokoju. Po naszej rozmowie zajęłam się pracą domową i znów wróciłam do łóżka zasypiając.
###
dobry wieczór! witam w pierwszym epizodzie tego jakże urzekającego opowiadania xD rozdział mam nadzieję, że nie jest męczący :D zachęcam do komentowania, ponieważ to bardzo motywuje ^.^ dziękuję za poświęcony czas i zapraszam na kolejne rozdziały ;) dobranoc <3!
CZYTASZ
Black Rose || Słodki Flirt || ZAKOŃCZONE
FanficCześć, jestem Camile i mam 16 lat. Niedawno przeprowadziłam się do mojego brata Luke'a do Paryża, ponieważ moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. To było jakiś miesiąc temu. Razem z rodzicami i młodszą siostrą Emilią wracaliśmy wieczorem z kina...