Episode 1

6.8K 261 13
                                    

Dzisiaj znowu obudził mnie mój własny krzyk spowodowany tym całym wypadkiem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dzisiaj znowu obudził mnie mój własny krzyk spowodowany tym całym wypadkiem. Znów Luke przybiegł do mojego pokoju siadając na łóżku, przytulając mnie i znów starał się mnie pocieszyć. Znów płakałam do samego rana i znów niewyspana musiałam wstać, żeby jakoś przeżyć kolejny dzień.

Zielonooki poszedł, a ja chwiejnym krokiem podeszłam do szafy odsuwając jej szklane drzwi.

Dzisiaj mój pierwszy dzień w nowej szkole.

Westchnęłam przeciągle wyjmując czarną, luźną sukienkę, czarne długie zakolanówki oraz bieliznę i ze wszystkim weszłam do łazienki z zamiarem odświeżenia się. Po szybkim prysznicu błyskawicznie się wymalowałam i wysuszyłam włosy po czym je wyprostowałam. Gotowa wyszłam z łazienki i spojrzałam na godzinę na moim iphonie. Szósta. Spod łóżka wyjęłam czarny przetarty plecak i spakowałam do niego książki na dzisiejszy dzień. Ze swoim arsenałem zeszłam na dół do kuchni, gdzie urzędował mój bart.

-Jak się czujesz?- spytał stawiając talerz pełny kanapek na stół.

-Bywało lepiej- wzruszyłam ramionami i wzięłam jedną kromkę zaczynając ją jeść –Podwieziesz mnie dzisiaj? Czy muszę dymać na piechotkę?

-A nie narobisz kłopotów?- brunet podniósł jedną brew, a ja złożyłam ręce, jakbym była aniołkiem –I tak bym nie potrafił Ci odmówić- zaśmialiśmy się cicho i ruszyliśmy do przedpokoju. Sprawnie ubrałam na małe stopy czarne martensy i razem z bratem opuściliśmy dom uprzednio zakluczając drzwi.

Droga do szkoły minęła mi niezwykle szybko. No ale co się dziwić? Luke zawsze umie poprawić mój nastrój. W samochodzie śmieszkowaliśmy i śpiewaliśmy piosenki, które akurat leciały w radio.

-Do wieczora- pocałowałam bruneta w policzek i wyszłam z pojazdu.

-Nie narób problemów!

-Postaram się, ale nic nie obiecuję!- pokazałam mu język i przeszłam przez szkolną bramę. Wzrok wszystkich na dziedzińcu spoczął na mojej osobie, ale przez tyle lat zdążyłam się do tego przyzwyczaić, więc przeczesałam ręką włosy i szybkim, ale opanowanym krokiem ruszyłam przez dziedziniec. Na jednej z ławek koło ogrodu siedziały dwie dziewczyny: blondynka i szatynka, obie wytapetowane, aż z nich spływało. Widać było, że uważają się za lepsze od innych. Spojrzałam na nie i uśmiechnęłam się promiennie, przez co zostałam spiorunowana wzrokiem.

Na kolejnej ławce siedziało trzech chłopaków, a koło nich stało jeszcze dwóch. Zawzięcie o czymś dyskutowali, ale kiedy przechodziłam obok, dziwnie umilkli. Jakoś nie zwróciłam na nich szczególnej uwagi i pokonując resztę dziedzińca weszłam przez niebieskie drzwi szkoły.

Tłok na korytarzach był większy niż na zewnątrz. W sumie nie dziwi mnie to. W każdej szkole tak jest. Z plecaka wyjęłam kartkę z planem godzin i spojrzałam na dzisiejszy dzień. Czwartek... Biologia w 206. Spojrzałam na klasę obok mnie. 102, czyli sale od 200 muszą być na drugim piętrze. Schowałam kartkę do plecaka i ruszyłam na górę. Docierając pod właściwą salę usiadłam na ławce obok i czekałam na koniec przerwy, która skończyła się, gdy tylko moja pupa zetknęła się z drewnem. Do klasy weszłam jako ostatnia i zajęłam miejsce w ostatniej ławce pod oknem.

***

Na dużej przerwie postanowiłam wyjść na dziedziniec z zamiarem porozkoszowania się piękną, majową pogodą. Zajęłam jedną z wolnych ławek i zamknęłam oczy.

-Proszę, proszę, nasza laleczka nie zna jeszcze zasad- otworzyłam oczy i ujrzałam tych samych chłopaków, co dzisiaj rano –To nasze miejsce, słońce- czerwonowłosy uśmiechnął się cwano i skrzyżował ręce.

-Serio? Nie jesteście za duzi na „zaklepywanie" miejsc?- zaznaczyłam w powietrzu cudzysłów.

-Jeśli nie chcesz mieć przejebane do końca szkoły, albo nawet i później, to się usuń, kochanie- szarooki znów zaatakował.

-Oh, proszę. Najpierw się poznajmy- usłyszałam stłumione śmiechy jego towarzyszy, przez co chłopak lekko poczerwieniał.

-Nie prowokuj mnie!- warknął, na co wstałam i podeszłam do niego bliżej.

-To, że jestem od ciebie niższa i słabsza, nie upoważnia Cię do tego, żeby mną pomiatać- szturchnęłam go w tors. Wytrąciłam czerwonowłosego tak z równowagi, że chłopak chwycił mnie za ramiona i chciał podnieść, ale przez to, że kiedyś zadawałam się z nieprzyjemnymi ludźmi umiałam sobie radzić z takimi typkami jak on, więc z całej siły nadepnęłam mu na nogę, a kiedy się zgiął podcięłam go, że po dwóch sekundach leżał na ziemi –Mam nadzieję, że nasze spotkanie Cię czegoś dzisiaj nauczyło- uśmiechnęłam się i chwyciwszy swój plecak, poszłam na lekcję, którą właśnie ogłosił dzwonek.

Lekcje minęły mi bardzo przyjemnie i dzięki nim mogłam na chwilę zapomnieć o tragedii sprzed miesiąca. Po zajęciach podeszłam jeszcze do pokoju gospodarzy z zamiarem odebrania kluczyka do szafki. Lekko zapukałam do drzwi, a w odpowiedzi usłyszałam ciche „proszę", więc weszłam do środka i ujrzałam blond chłopaka, który był z tym idiotą dzisiaj na dziedzińcu.

-Przepraszam, że przeszkadzam, ale miałam się zgłosić po odbiór kluczyka do szafki- chłopak usłyszawszy mnie gwałtownie się odwrócił.

-Ty jesteś Camile Holms?- kiwnęłam głową już trochę znudzona. Miodowooki sięgnął do jednej z szuflad po czym podał mi rzecz, po którą przyszłam. Podziękowałam i szybko zawinęłam się do domu.

Oczywiście Luke kończy pracę dopiero po 20, więc do tego czasu miałam dom dla siebie. Przebrałam się w mój ulubiony szary sweterek, a włosy spięłam w kucyka po czym z „Love, Rosie" rozsiadłam się na wielkim dwuosobowym łóżku i zagłębiłam się w lekturze.

***

-Cześć! Jak tam pierwszy dzień?- spytał brunet siadając koło mnie.

-Jak widzisz żyję i mam się dobrze- uśmiechnęłam się lekko.

-Cam, nie będzie mnie od jutra przez cały weekend- skrzywił się, kiedy to mówił –Nie chcę Cię zostawiać samej, ale nie mam wyjścia. Praca nie wybiera- wzruszył ramionami i nadął policzki.

-Dam sobie radę- uśmiechnęłam się ciepło –Chaty nie spalę, nie zaleję, z głodu nie umrę, a z..

-Chodzi mi o twoje „pobudki"- zaznaczył palcami cudzysłów –Boję się, że będzie tak, jak dzisiaj i wczoraj, no i przedwczoraj i...

-Okey, zaczaiłam, ale nie martw się. Jakoś dam sobie radę. Przecież nie na zawsze będziesz przy mnie. Muszę sobie z tym poradzić sama. A teraz jest idealna okazja- mężczyzna odetchnął z ulgą i mnie przytulił.

-Gdyby coś się działo, cokolwiek- dzwoń.

-Masz to jak w banku- mrugnęłam do niego, a zielonooki uśmiechnął się półgębkiem po czym wstał i z krótkim dobranoc wyszedł z pokoju. Po naszej rozmowie zajęłam się pracą domową i znów wróciłam do łóżka zasypiając.

###

dobry wieczór! witam w pierwszym epizodzie tego jakże urzekającego opowiadania xD rozdział mam nadzieję, że nie jest męczący :D zachęcam do komentowania, ponieważ to bardzo motywuje ^.^ dziękuję za poświęcony czas i zapraszam na kolejne rozdziały ;) dobranoc <3!

Black Rose || Słodki Flirt || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz