Episode 35

1.8K 111 4
                                    

Perspektywa Camile.

Promienie ciepłego słońca, wpadające przez okno pokoju, zaczęły razić mnie w oczy, przez co przewróciłam się na drugi bok i nieświadomie spadłam z Lysandra, lądując na jego ręce. Chłopak jęknął przeciągle, a ja w tym czasie usiadłam na łóżku patrząc na rozespanego białowłosego.

-Przepraszam.

-Nic się nie stało- uśmiechnął się ciepło, przez co i na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Lysander ziewnął przeciągle i również podniósł się do siadu, obejmując mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego tors, czując się przy nim naprawdę bezpiecznie.

-Wiesz co dzisiaj robimy?

-Podobno mamy zwiedzać jakieś stare miasto- wzruszył ramionami -Ale jeśli nie czujesz się na siłach, zostań.

-Nie, nie, nie chcę, żebyście się o mnie martwili.

-Zawsze siÄ™ o Ciebie martwimy.

-Niepotrzebnie.

-A właśnie, że potrzebnie- powiedział, na co przewróciłam oczami -Gdybyśmy Cię wczoraj olali, mogłabyś mieć zapalenie płuc albo coś jeszcze gorszego- po jego słowach cicho westchnęłam, na co chłopak przycisnął mnie bardziej do siebie i w tym momencie poczułam się bardzo niezręcznie, przez co uwolniłam się z jego uścisku i wstałam z łóżka -Coś się stało?

-Nic, nic- uśmiechnęłam się sztucznie -Wszystko jest dob...- nie dokończyłam, bo Cameron wszedł do pokoju i widząc mnie uśmiechnął się słodko.

-Widzę, że już lepiej.

-Tak, zdecydowanie.

-Przeszkodziłem w czymś?- spytał patrząc to na mnie, to na Lysa.

-Nie!- krzyknęliśmy.

-Przecież widzę.

-Nie rozumiem- położyłam ręce na biodrach i spojrzałam rozbawiona na szatyna.

-No wiesz...- zaczął -Twoja kołdra jest na podłodze, wasze twarze są całe czerwone, a Twoja koszulka jest na lewą stronę- spojrzałam na siebie i zarumieniłam się jeszcze bardziej.

-Ppo prostu musiałem jej ją tak założyć...

-Taaak, wpajajcie mi do głowy głupoty, ale ja wiem swoje- mrugnął do mnie i chwycił za klamkę -Lepiej, żebyś dzisiaj została. Nie chcemy, żebyś się bardziej rozchorowała- przytaknęłam mu głową, na co ten się zaśmiał -No to do łóżka i siedzieć tam- wykonałam jego polecenie i chwytając kołdrę leżącą na podłodze, wskoczyłam na łóżko -A Ty- zwrócił się do Lysa -Dobrze by było, żebyś z nią został. Nie wiemy, co się może stać, jak nas nie będzie.

-Dam sobie radÄ™.

-Chicho tam!- schowałam głowę pod kołdrą, na co chłopaki się zaśmiali.

-Spoko, mogę z nią zostać- na te słowa moje serce mocno zabiło.

-Okey, to powiem reszcie, że zostajecie- kiwnęliśmy głowami, po czym Cam wyszedł z pokoju, zostawiając mnie sam na sam z Lysandrem, który był tak samo zmieszany jak ja, co wywnioskowałam po jego minie. Uśmiechnęliśmy się do siebie, ale żadne nie chciało zaczynać rozmowy. Nie po tym, co stało się ubiegłej nocy. Na samą myśl o tym moje policzki pieką, a wzdłuż kręgosłupa przechodzi dreszcz, który nie mogę określić ani przyjemnym, ani zimnym. Spojrzałam w dół na swoje przebranie i przygryzłam wargę.

-Chyba powinnam się przebrać- powiedziałam podnosząc się z łóżka.

-Po co?- zwrócił tym pytaniem uwagę na siebie -Przecież zostajesz w hotelu. A ja mam Cię pilnować, żebyś nigdzie nie poszła. Więc po co miałabyś się przebierać?- spojrzałam w jego oczy, w których pojawił się szybki błysk. Białowłosy wstał z miejsca, pewnie, żeby podejść do mnie, ale zatrzymał się w pół kroku i znów opadł na materac, kiedy usłyszał, że do pokoju weszli Ken z Kastielem.

-Jak się czujesz?- spytali równocześnie, na co się cicho zaśmiałam.

-Już mi lepiej i serio mogę iść z wami- powiedziałam i spojrzałam na skrzywioną minę Lysa -Nie chcę, żeby Lysander stracił dzień zwiedzania, tylko dlatego, że coś mnie złapało.

-Dla mnie to nie żaden problem- przygryzłam wargę i starałam powstrzymać łomoczące w mojej klatce piersiowej serce.

-Widzisz? Nie musisz się niczym przejmować. Lys się Tobą zaopiekuje- powiedział z uśmiechem Kentin i wszedł do garderoby, po czym do łazienki.

-To prawda- odezwał się czerwonowłosy -Lys najbardziej przejmował się Twoim zdrowiem i to tylko dzięki niemu jesteś dzisiaj na nogach- spojrzałam na zakłopotanego pięknookiego i uśmiechnęłam się promiennie.

-Wiem i zawdzięczam mu to- popatrzył na mnie lekko oszołomiony -Mam u Ciebie dług- mrugnęłam, na co chłopak się trochę rozluźnił. Ja z resztą też.

-Przyjemność po mojej stronie.

-Jaka przyjemność?- do pokoju wpadła Rozalia, która wyglądała, jakby najarała się czegoś i to porządnie.

-Nic, nic- powiedział szybko Lys i oboje spaliliśmy buraka.

-Ej! Czegoś nam nie mówicie!- momentalnie zmieniła ton głosu -Gadać, ale już!

-Rozo! Uspokój się! Wszystko jest w jak najlepszym porządku- usiadłam koło Lysa -Lys się mną zaopiekuje- położył swoją dłoń na moim udzie, sprawiając, że ledwo co utrzymałam normalny ton głosu. Przełknęłam ślinę i kontynuowałam, kiedy dziewczyna spojrzała na mnie niezrozumiale -Wczoraj zasłabłam i Lys z Kastielem i Camem zanieśli mnie do pokoju, przebrali i podali leki. A później zostałam sama z Lysem i poszliśmy spać- pominęłam jeden mały szczegół, ale gdybym się wygadała, Rozalia nie dałaby mi spokoju, gdybym nie wyśpiewała jej wszystkiego ze szczegółami -Kastiel i Ken mogą potwierdzić- chłopacy kiwnęli głowami po czym Kastiel wymienił się z zielonookim, a kiedy byli gotowi, wyszli, zostawiając mnie i białowłosego samych.

-Ona z nas to wyciągnie- westchnął głośno i opadł na materac.

-Nie może się o tym dowiedzieć- szepnęłam i zawtórowałam przyjacielowi -Jeśli to się wyda, nie da nam spokoju, a ja nie chcę się jej z TEGO spowiadać.

-Chyba nie będziemy mieli wtedy wyjścia- wzruszył ramionami i obrócił się do mnie przodem. Wykonałam tą samą czynność, a chłopak przyciągnął mnie do siebie -Co my robimy?

-Sama nie wiem- popatrzyłam w jego piękne heterochromiczne oczy i odruchowo przygryzłąm wargę, sprawiając uśmiech na twarzy białowłosego -Nie możemy tego robić.

-Dlaczego?- spytał przejeżdżając kciukiem wzdłuż mojego kręgosłupa, przez co przeszedł mnie dreszcz, który jeszcze bardziej go zadowolił -Jeśli nikt nie będzie o tym wiedział, możemy robić absolutnie wszystko.

-To źle wpłynie na naszą przyjaźń...

-Nie chcę przyjaźni- powiedział bezpłciowo i wpił się w moje usta. Próbowałam się przeciwstawić, ale emocje, którymi mną targały, nie pozwalały mi na to. Serce krzyczało "zrób to! Bądź z nim szczęśliwa i nie patrz na konsekwencje", ale rozum mówił, coś zupełnie innego. Mimo wszystko poddałam się narządowi pompującego krew i wplotłam palce we włosy Lysandra, który cicho zamruczał.

Kiedy oderwaliśmy się od siebie, nie mogliśmy uspokoić oddechów, ale wcale nam to nie przeszkadzało, bo moja koszulka, znów, wylądowała na ziemi, a ja nie mogąc się powstrzymać, przyciągnęłam chłopaka do siebie, złączając nasze usta w pocałunku, który trwałby w nieskończoność, gdyby nie pukanie do drzwi.

Black Rose || Słodki Flirt || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz