Rozdział 5

263 21 0
                                    

- Masz Dodge'a Chargera?! - pisnęłam i chwyciłam za klamkę od strony kierowcy, ale on nie otworzył auta.

- A, a, a.- powiedział i pokręcił karcąco palcem - Nie ma. Nikt nie przejedzie się tym cudeńkiem. - prychnęłam, ale posłusznie usiadłam po stronie pilota.

- Moim bugattim też się nie przejedziesz.- prychnęłam, ale on nie skomentował moich słów - Gdzie najpierw?

- Masz jakiś pomysł na prezent?

- Um, nie bardzo. Możemy stawić na standard i kupić panu młodemu jakiś nowy zegarek, a cioci kolię.

- Czyli do jubilera, rozumiem. - powiedział i zaczęliśmy zmierzać w kierunku miasta - Wiesz, nie pomyślałbym, że jeszcze spotkam Inną, a tu proszę. - uśmiechnęłam się półgębkiem i oparłam czoło o szybę.

- Tak, sama bym nie śmiała pomyśleć o takim obrocie spraw. - przyznałam i zaczęłam wystukiwać rytm piosenki, która zaczęła lecieć w radiu.

- I'm a dead mam walking here. - spojrzałam oniemiała na Zack'a, a ten uśmiechnął się i śpiewał dalej - That's the least of all my fears. - zaczęłam śpiewać razem z nim kwestie, którą śpiewała dziewczyna. Nie wiedziałam, że Fisher ma taki głos. Kiedy Barton Hollow dobiegł końca, zaczęłam klaskać.

- Nie wiedziałam, że masz taki talent. - powiedziałam z uznaniem.

- Nie tylko ty byłaś w szkole muzycznej. - pokiwałam głową - Nasze głosy fajnie brzmią razem. Co ty na to, żeby stworzyć duet? - zaczęłam się śmiać.

- Gdzie będziesz występował? Przed myszami? - przewrócił oczami na mój komentarz.

- Nie ważne, wrócimy do tej rozmowy kiedy indziej. Teraz... Przyszła kolej na zakupy i mam nadzieję, że twoja niechęć do zakupów jest nadal aktualna. - popatrzył na mnie z nadzieją, na co uśmiechnęłam się szeroko.

- Zakupy to zło. - puściłam mu oczko i wyszłam z Dodge'a - Ja szukam dla cioci, a ty dla wujka? - zapytałam gdy weszłam do jubilera, na co Zack się zgodził.

Podeszłam do gablotek z wisiorkami i zaczęłam szukać odpowiedniego, gdy nagle zatrzymałam się przed jednym z nich. Był to wisiorek wykonany z prawdziwego złota, na cieniutkim i delikatnym łańcuszku, a przewieszką był biały kwiat lotosu. Uśmiechnęłam się, ponieważ ciocia mówiła mi, że Izaak, jej przyszły mąż, zabrał ją do restauracji Pod lotosem, na której się jej oświadczył.

- Poproszę ten wisiorek - powiedziałam wskazując świecidełko.

- Oczywiście. - powiedział starszy pan i wyjął go z gablotki.

- I jak? Co znalazłaś? - pokazałam Zackowi biżuterię i wyjaśniłem dlaczego - Wspaniały pomysł. Na pewno spodoba się to Christinie.- powiedział i sam dorzucił zegarek - Nie, nie, nie. Ja płacę.- przewróciłam oczami, ale i tak odrzuciłam swoje pieniądze, co spotkało się z gromiącym spojrzeniem bruneta i śmiechem starszego pana.

- Dobra, to... Teraz gdzie? - spytałam, gdy wyszliśmy z jubilerskiego.

- Po twoja sukienkę. - skinęłam głową i zaciągnęłam go do pierwszego sklepu z takimi rzeczami, który się nawinął.

Po dziesięciu minutach wylądowała w przebieralni z toną sukienek. Najpierw przymierzyłam białą sukienkę w szare groszki, która była rozkloszowana od pasa ku dołowi i sięgała połowy ud.

- I jak? - zapytałam odsłaniając kotarę, na co Zack stanowczo pokręcił głową i kazał mi się przebrać.

- Ile zostało ci jeszcze tych sukienek? - zapytał po dwudziestu minutach.

- To już ostatnia! - odparłam.

- Więc mam nadzieję, że będzie... - w tym momencie wyszłam z przebieralni, a brunet przerwał w połowie zdania.

Zack POV

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Zack POV

- ...idealna - dokończyłem, gdy Ina wyszła zza kotary. Wyglądała przepięknie w tej sukience i już nie przypominała tej małej Iny, z którą bawiłem się na podwórku. Uniosłem kąciki ust, zdając sobie sprawę, że to ja będę towarzyszył jej na ślubie Christiny.

Teraz, patrząc na Inę, poczułem jakbym cofnął się do mojego szczenięcego zauroczenia nią, jeszcze za czasów, kiedy byliśmy sąsiadami, a teraz? Ona nienawidziła się z moim bratem.

- Czyli co... Jest okej? - jej głos wyrwał mnie z zamyślenia i zauważyłem, że zarumieniła się od tego, że na nią patrzyłem.

Podniosłem się z kanapy, podszedłem do Collins i schowałem niesforne kosmyk jej brązowych włosów za ucho, na co jej rumieniec stał się jeszcze większy.

- Pięknie wyglądasz. - przyznałem i przez chwilę jeszcze patrzyłem w jej szare oczy, po czym z powrotem usiadłem na sofie.

Wysłanniczka AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz