Rozdział 25

157 16 0
                                    

- I jak tam u profesora Browna? - zapytałam Mike'a, gdy razem z Zackiem usiedliśmy przy jego stoliku, przy którym już siedziała Jane.

- Pomogłem mu w kilku projektach i mam szansę na lepszą ocenę na koniec roku. - odpowiedział patrząc na swoje jedzenie. Trąciłam go ramieniem.

- Ej, Mike, co jest? Coś się stało? - spytałam, na co ten spojrzał na mnie i na szatyna.

- Nie, wszystko okey, dlaczego pytasz? - przewróciłam oczami.

- Nic, nie ważne. - odpowiedziałam i zajęłam się swoim jedzeniem.

- Będziemy mogli później porozmawiać? - poprosił, a ja spojrzałam na niego zaniepokojona.

- Mike, co się stało? Na prawdę zaczynam się bać. - powiedziałam cicho, a on posłał mi uśmiech.

- To nic takiego, mówię ci. - trochę się uspokoiłam.

Kiedy zjedliśmy obiad, poszłam z Mikem na dziedziniec. Przeszliśmy się kawałek w milczeniu, po czym usiedliśmy w cieniu drzewa. Było dzisiaj gorąco, więc na słońcu raczej byśmy nie wytrzymali, zwłaszcza, że teraz słońce świeciło najmocniej.

- Więc... O czym chciałeś porozmawiać? - zaczęłam patrząc na blondyna, a ten podrapał się po karku.

- Chciałem coś wiedzieć, żebyś odpowiedziała mi na jedno proste pytanie... - skinęłam głową by mówił dalej - Dlaczego zgodziłaś się ze mną chodzić? -  spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami, spodziewając się wszystkiego, poza tym jednym pytaniem.

- Zaraz, co? - wzruszył ramionami i nadal patrzył mi w oczy.

- To co słyszałaś. Chcę wiedzieć dlaczego zgodziłaś się być moją dziewczyną. - ponowił pytanie, tyle, że inaczej sformułowane.

- Myślę, że z tego samego powodu, z którego ty chciałeś ze mną chodzić. - powiedziałam ostrożnie dobierając słowa.

- A uważasz, że jaki to powód? - zapytał siadając wygodniej i patrząc na mnie uważnie.

- Cóż... Myślę, że baliśmy się, że stracimy się nawzajem. Rico odszedł, chociaż nadal z nim rozmawiamy, ale uważamy, że już nigdy go nie zobaczymy; poza tym Zack, z którym zaczęłam spędzać więcej czasu i wszystko jakoś się zebrało w irracjonalny lęk, który mówił, że nasza przyjaźń się rozpada, więc to był, że tak to nazwę, odruch obronny, wiesz o co mi chodzi? Chodząc ze sobą, wiedzieliśmy, że nie możemy się stracić. Myślę, że to był ten powód. - odpowiedziałam myśląc, że powiedziałam wszystko. Mike pokiwał powoli głową.

- Tak, to mógł być twój powód, ale mój był inny. Dostrzegłem to co powiedziałaś jeszcze przed naszym chodzeniem. Moje pytanie było odruchem, którego nie mogłem powstrzymać  i byłem święcie przekonany, że mi odmówisz. Wiedziałem, że powodem twojej zgody były właśnie te, o których przed chwilą mi powiedziałaś.

- Więc jakie były twoje powody? - zapytałam cicho, znając odpowiedź. Spuścił głowę i potrząsnął nią w rozbawieniu.

- Komach cię, Ina, rozumiesz? Zakochałem się w tobie już dawno temu, ale nigdy nie miałem odwagi, a wtedy na balu, ten pocałunek... Pomyślałem, że może warto zaryzykować? Co z tego, że myślałem, że mnie wyśmiejesz; przypomnisz, że jesteśmy tylko przyjaciółmi i zdusisz moje wszelkie nadzieje, ale ty się zgodziłaś. Miałem nadzieję, że może jednak czujesz to samo co ja do ciebie, ale moje wszelkie nadzieje rozwiał moment, w którym twoje spojrzenie i spojrzenie Zack'a się skrzyżowało. Zobaczyłem błysk w twoich oczach, którego nigdy przedtem nie widziałem. Wmawiałem sobie, że tylko to sobie wymyśliłem i wtedy przypomniał mi się wasz taniec na balu. Nawet gdybym chciał zaprzeczać, to nie mógłbym powiedzieć, że tak nie było. Patrzyłaś na niego z takim uczuciem... - potrząsnął głową - Byłem głupi sądząc, że możesz mnie pokochać. - zakończył swoją wypowiedź, a ja położyłam mu rękę na ramieniu i wreszcie spojrzał na mnie.

- Kocham cię, Mike. - powiedziałam całkiem szczerze, a on uśmiechnął się półgębkiem.

- Wiem, Ina. Kochasz mnie jak brata, zawsze mnie tak traktowałaś, tak jak Rica. - odpowiedział - Dzisiaj jak zobaczyłem was wchodzących do stołówki, śmiejących się, zrozumiałem, że powinienem się usunąć. Więc oto teraz powiedziałem ci wszystko co chciałem. To chyba nasz koniec, nie? - poczułam łzy w oczach. Łzy strachu, co chyba dostrzegł, bo mocno mnie do siebie przytulił.

- Błagam, powiedz, że nadal będziesz moim przyjacielem, tak jak kiedyś. - popatrzyłam na niego, a po policzkach spłynęły mi łzy - Obiecaj. - szepnęłam błagalnie, a on starł mi łzy z policzków.

- Obiecuję. Zawsze będę twoim przyjacielem, Ino. - przysiągł, a ja uśmiechnęłam się.

- Dziękuję ci, Mike. Cieszę się, że nie stracę cię jako przyjaciela. Nie potrafiłabym wyobrazić sobie swojego życia bez ciebie. - błysnął uśmiechem.

- Wiem, jestem zbyt fajny, żeby wyrzucić mnie ze swojego życia. W końcu kto inny wprowadziłby do twojego życia tyle zarąbistych wspomnień? - roześmiałam się i odetchnęłam z ulgą - Idziemy na trening? - zapytał wstając i podał mi rękę, którą przyjęłam.

- Tak, muszę chyba odreagować. - skrzywiłam się - Nienawidzę płakać. - prychnęłam ocierając łzy i wywołałam tym śmiech blondyna.

Wysłanniczka AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz