Rozdział 6

242 21 2
                                    

Ina POV

Oprócz sukienki kupiłam do niej jeszcze białe szpilki i delikatne srebrne kolczyki. Zack natomiast kupił najzwyklejszy w świecie garnitur i krawat, który kolorystycznie pasował do mojej sukienki, po czym wróciliśmy do szkoły.

Następnego dnia, dokładniej: zaraz po śniadaniu, natychmiast zostałam porwana przez Mike'a i teraz siedzę w bibliotece słuchając jego wywodów.

- On wcina się w naszą przyjaźń, Ina - tym zdaniem zakończył swoją wypowiedź, a ja ciężko westchnęłam, po czym podeszłam do blondyna i położyłam mu dłoń na ramieniu.

- Zawsze będę twoją przyjaciółką, Mikey. - zapewniłam z uśmiechem - Poza tym Fisher idzie ze mną na ślub cioci, tylko dlatego spędzam z nim tyle czasu. Później wszystko będzie po staremu. Koniec z Zackiem. - wyjaśniłam, ale zielonokki nie wydawał się przekonany moimi słowami i skrzyżował ręce na piersi.

- Zobaczymy. - prychnął, a ja przewróciłam oczami.

- Zachowujesz się jak dzieciak. Pogadamy później, jak się ogarniesz - powiedziałam i chciałam wyjść, ale nagle zostałam zamknięta w uścisku blondyna.

- Przepraszam, Ina. Po prostu Rico odszedł, pojawił się Zack i nasza przyjaźń... Nie wiem czy to przetrwa. - teraz rozumiałam niepokój Mike'a i sama go przytuliłam.

- Rico nie odszedł. Nadal jest naszym przyjacielem. Niedługo się spotkamy i będzie tak jak dawniej. - zapewniłam odsuwajac się od blondyna i patrząc mu w oczy - Rozumiesz? Nasza przyjaźń nie zniknie, spokojnie. Po prostu mi zaufaj. Mi i Rico. - patrzył na mnie przez chwilę po czym skinął głową - Wiesz, że jutro nie będzie mnie przez cały dzień, nie? - ponuro skinął głową - Dasz sobie radę? - popatrzył na mnie spode łba.

- Dzieckiem nie jestem. - uśmiechnęłam się zadziornie.

- Uwierz mi, że tak się czasem zachowujesz. Nie, nie czasem. Zawsze. - zmróżył brwi i uśmiechnął się figlarnie.

- Czy ty nazwałaś mnie dzieciakiem?

- Żebyś wiedział - odparłam i zaczęłam uciekać, gdy Mike zaczął mnie gonić.

Wybiegłam z biblioteki i zaczęłam biec po schodach piętro niżej, po czym schowałam się za najbliższymi drzwiami, które okazały się drzwiami od stołówki. Świetnie, na pewno się tu ukryję, pomyślałam ironicznie i zaczęłam iść dalej, gdy nagle ktoś mnie złapał i zaczął łaskotać.

- Nie! Ha ha, proszę przestań! - zaczęłam się śmiać jak opętana.

- Odszczekaj to, że jestem dzieciakiem. - powiedział sam się śmiejąc.

- Hau hau. - odparłam ironicznie między salwami śmiechu - No dobra, ha ha, prze, ha ha, przepraszam! - z tymi słowami męka się skończyła - Tak się nie robi. - prychnęłam, ale nadal się uśmiechałam.

- Ale jeśli tylko to działa? Co zrobisz?

- Nic nie zrobisz. - dokończyłam z westchnieniem - Okay, masz rację. - Mike chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie zadzwonił dzwonek. Skrzywiłam się - Pora na alchemię. - blondyn zaczął się śmiać. Nienawidziłam tego przedmiotu, ale jest to jedna z niewielu lekcji, które mamy że starszymi. Mam nadzieję, że źle się to nie skończy, pomyślałam.

Kiedy weszłam do klasy, westchnęłam zauważywszy całą tablice zapisaną zadaniami.

Natychmiast zajęłam swoje miejsce przy moim kociołku, każdy miał własny, po czym zaczęłam przygotowywać eliksiry. W momencie, w którym miałam dolać do mieszaniny roztwór w kolorze aqua, usłyszałam przy uchu znajomy szept i wzdrygnęłam się.

- Dolej tego kobaltowego, jeśli nie chcesz żebyśmy wylecieli w powietrze. - szepnął, a ja zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego, po czym znowu na fiolkę i przeczytałam etykietę.

- Rzeczywiście! Jak mogłam się tak pomylić, dzięki za ostrzeżenie. - odparłam z uśmiechem Zackowi.

- Nie ma za co. W końcu chciałbym jeszcze żyć. - zaśmialiśmy się, a on zaliczył żartobliwego kuksańca.

- Panie Fisher, proszę się skupić na alchemi. - skarcił go nauczyciel i spojrzał na niego wyczekująco. Zack uśmiechnął się rozbawiony do profesora, po czym odwrócił się do mnie plecami i zajął się swoim kociołkiem. Zachichotałam i po chwili Fisher dołączył do mnie.

- Specjalnie zająłeś ten kociołek, hę? - zapytałam nie odwracając się.

- Może? - odparł, na co uśmiechnęłam się i podniosłam wzrok. Zobaczyłam, że Mike ma zaciśnięte szczęki i wzrok utkwiony w kociołku. Zszedł mi uśmiech i poczułam ukłucie bólu.

- Ej, przejdzie mu. - usłyszałam szept przy uchu i westchnęłam, po czym odwróciłam się do niego.

- Wiem, po prostu... Nie wiesz dllaczego tak reaguje. Nasze trio zaczyna się rozlatywać. - wytłumaczyłam.

- Myśli, że chcę zniszczyć waszą przyjaźń? - spytał z niedowierzaniem, na co pokiwałam głową. Pokręcił przecząco głową i odwrócił się do siebie. Świetnie, pomyślałam i wróciłam do zadania.

Wysłanniczka AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz